Łódzkie
Jeszcze do niedawna produkcja mleka w gospodarstwie państwa Kaczorów odbywała się w dużej co prawda, ale uwięziowej oborze. W takim budynku niełatwo było oporządzać liczne pogłowie krów, które zajmowały aż 80 stanowisk.– Sam dój zajmował nam dużo czasu, ale najtrudniejsze i najcięższe było zadawanie paszy. Owszem bardzo pomocny był wóz paszowy, ale do niskiej stropowej obory nie można było nim wjechać. Całość sporządzonej mieszaniny musieliśmy rozwozić taczkami. Każdego dnia ręcznie rozładowywaliśmy 70 taczek paszy – wspominał Ireneusz Kaczor.
r e k l a m a
Pierwszy etap zakończony, ale…
Uciążliwość pracy, świadomość konieczności poprawy dobrostanu zwierząt i oczywiście potrzeba dalszego rozwoju gospodarstwa, zmotywowały rodzinę do działania. Rozważnego, oszczędnego, rozłożonego w czasie i jednocześnie efektywnego. I tak we wrześniu ubiegłego roku Kaczorowie oddali do użytku pierwszą część nowej inwestycji, jaką była rozbudowa starej obory, a dokładniej budowa nowej, która powstała na bazie jednej ze ścian podłużnych starego budynku inwentarskiego. Prosty projekt okazał się bardzo funkcjonalnym rozwiązaniem. Nowa część posiada bowiem lekką stalową konstrukcję, którą pokryto dachem z licznymi poprzecznymi świetlikami. Z jednej strony pomieszczenie ograniczone jest ścianą starej obory, po przeciwległej wymurowano znacznie niższą ścianę, zakończoną tymczasowo na okres zimy przezroczystą plexi. Do niej przylega przejazdowy stół paszowy o szerokości 4 metrów. Część legowiskowa wyścielona jest słomą, a obornik wypychany jest ładowarką.Pierwsze kilka miesięcy użytkowania nowej części obory skłoniły jednak hodowców do refleksji co do słuszności wybranego systemu utrzymania.
– Nie wiem, czy nie będziemy musieli zrezygnować z przyjaznej zwierzętom płytkiej ściółki, bowiem ilość słomy, jaka jest potrzebna do zapewnienia suchego, komfortowego legowiska nieco nas przeraża. Dziś wydaje się, że korzystniejsze – z punktu widzenia zużycia słomy – byłoby wykonanie tradycyjnych legowisk na słomie – zastanawiał się Michał Kaczor. – Szacujemy, że do obecnego systemu potrzebowalibyśmy rocznie około 2000 dużych bel – dodał Sylwester Kaczor.
Hala z zapasem
W części dawnego budynku inwentarskiego zaplanowano dojarnię, którą wyposażono w używaną halę udojową bok w bok 2x6 stanowisk, z możliwością rozbudowy o kolejne 4 stanowiska. Jak podkreślili hodowcy, dziś, kiedy dojonych jest ponad 60 krów dój zajmuje niespełna godzinę.– Oczywiście mogliśmy od razu zamontować 10 stanowisk udojowych i doić jeszcze krócej, jednak każde kosztuje ok. 10 tysięcy złotych. Pilniejszych potrzeb jest jednak wiele, dlatego doposażeniem dojarni zajmiemy się, gdy nastąpi pełna, planowana obsada krów produkcyjnych – stwierdził hodowca-senior.
Stojąc na korytarz paszowym bez trudu zobaczyć można było zaczątek drugiej części mlecznego przedsięwzięcia rodziny Kaczorów. Na tyłach starej uwięziówki stała już bowiem stalowa konstrukcja obiektu, który – z nastaniem wiosny – zostanie dokończony, czyli połączony w jedną całość z obecnie użytkowaną częścią. Po zakończeniu wszystkich prac budowlanych hodowcy będą mogli utrzymywać pod jednym dachem 150 krów mlecznych.
r e k l a m a
Obsada gwarantowana
W tym kierunku rolnicy podjęli już konkretne kroki. Otóż, już wcześniej kupowali cieliczki, jałówki, ale również krowy z Danii, Estonii, Litwy, Łotwy i Słowacji i przyznają, że z inwestycji w materiał hodowlany są zadowoleni. Szczególnie cenią sobie genetykę duńską. Obecnie rodzina państwa Kaczorów utrzymuje pogłowie liczące 300 sztuk bydła, w tym 90 krów dojnych. Od 26 lat stado objęte jest oceną użytkowości mlecznej.– Nie mamy jeszcze satysfakcjonującej wydajności – przyznał Michał Kaczor – bo wynosi ona zaledwie 8 tys. kg mleka od sztuki. Niewątpliwie jedną z przyczyn takiego stanu były – powszechne w oborze uwięziowej – problemy z kończynami krów. Problem był tak dotkliwy, że dwa lata temu z powodu kulawizn musieliśmy wybrakować aż 50 sztuk. Między innymi z tego powodu zakup zwierząt stał się poniekąd koniecznością. Dziś, kiedy poprawiły się warunki utrzymania problem schorzeń nóg i racic zdecydowanie się zmniejszył.
I właśnie poprawa zdrowotności stada ze szczególnym naciskiem na kończyny jest obok lepszej jego produkcyjności jednym z priorytetów w pracy hodowlanej gospodarzy. Wiele zmian nastąpi również w kwestii żywienia. Przede wszystkim w wykończonej już oborze można będzie sprawnie zorganizować żywienie. Zamontowane zostaną również stacje paszowe. Pomimo że do całkowitego zakończenia inwestycji pozostało jeszcze wiele do zrobienia, to młodzi hodowcy: Michał i Sylwester starają się na ile to możliwe zapewnić krowom precyzyjne żywienie. Laktacyjne stado podzielili na 3 grupy żywieniowe.
Odchowywana młodzież – w łącznej ilości 150 sztuk – utrzymywana jest w jednym z dwóch odrębnych gospodarstw, których zakup to kolejna inwestycja zrealizowana w ostatnim czasie u państwa Kaczorów. W drugim odchowywane są buhajki opasowe.
Czy zwiększony areał gospodarstwa i nowa obora zakończą inwestycyjny etap jego rozwoju? Rozmawiając, szczególnie z młodymi hodowcami: Michałem i Sylwestrem byłam przekonana, że na pewno nie.