warmińsko-mazurskie
Marek Hońko ze wsi Jankielówka w gminie Raczki został 29 stycznia zatrzymany przez policjantów. Potraktowali go jak pospolitego przestępcę, skuli kajdankami. Trafił na komisariat, gdzie siedział kilka godzin.– W miejscowości Zocie posiadam trwałe użytki zielone. Mają one charakter strategiczny, ponieważ prowadzę hodowlę bydła i produkcję mleka. Na moim gruncie został ustawiony płot. Postawione zostały też tabliczki "Teren budowy". Usunąłem je. Wziąłem się za demontaż płotu. Wyciągnąłem klucz z ciągnika i odkręcałem śruby. W piątek o godzinie 12.00 przyjechała policja. Wytłumaczyłem, że demontuję ogrodzenie, które nie ja postawiłem, a które utrudnia dostęp do mojego pola. Policjanci skontaktowali się chyba z komendą. Po godzinie mnie zwinęli. Poprosiłem o uwolnienie, jednak osadzono mnie na "dołku" – mówi Marek Hońko, który posiada 19 krów mlecznych. Jego stado bydła liczy 50 szt.
Na jego gruncie została zaplanowana budowa gazociągu na Litwę. Przebiegać będzie przez 12 powiatów i 31 gmin. Legalność budowy jest kwestionowana przez grupę rolników z gmin Raczki i Kalinowo. Pisaliśmy o sprawie w styczniu bieżącego roku. Rolnicy uważają, że gazociąg powstaje niezgodnie z prawem. Wojewoda warmińsko-mazurski na etapie wydawania decyzji lokalizacyjnej nie uznał właścicieli gruntów, przez które ma przechodzić gazociąg, za strony postępowania. Podobnie było z decyzją środowiskową. Rolnicy złożyli odwołania. Postępowania zostały wznowione, jednak urzędnicy nie wydali ostatecznej decyzji. Grupa rolników z gmin Raczki i Kalinowo odmówiła wydania zgody na wejście na grunt firmie budującej gazociąg. Wojewoda przeprowadził więc postępowanie egzekucyjne. Rolnicy nie zostali o tym fakcie poinformowani, nie mieli więc możliwości odwołania. Złożyli zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa i niedopełnienia obowiązków na etapie wydawania decyzji lokalizacyjnej przez Urząd Wojewódzki w Olsztynie. Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania. Jej decyzja została zaskarżona. Sąd Rejonowy w Olsztynie sprawą miał zająć się w poniedziałek 8 lutego.
Marek Hońko na komisariacie w Ełku przetrzymywany był przez 7–8 godzin. Jego zniknięcie zaniepokoiło rodzinę, która rozpoczęła poszukiwania. Od sąsiadów dowiedziała się, że został skrępowany i wywieziony radiowozem w nieznane miejsce. Po kilku godzinach ustaliła, że jest w areszcie w Ełku – 40 km od domu. Córka na pytanie, za co został zatrzymany, usłyszała odpowiedź, że "za jazdę po polu".
– W miejscowości Zocie zostawiłem ciągnik. Wypuszczony zostałem wieczorem. Poprosiłem o przewiezienie mnie do miejsca, gdzie zostałem zatrzymany. Poinformowano mnie, że "są autobusy". Tylko że to był piątkowy wieczór. Nawet jeśli jakieś autobusy jeżdżą, to już nie o tej porze. Miałem w portfelu tylko 30 zł. Na posterunku długo siedziałem skuty kajdankami. Policja chciała, abym podpisał oświadczenie, że nie będę na nią składał skargi. Odmówiłem. Do domu wróciłem dopiero o północy, kiedy udało mi się zorganizować transport. Krowy mogłem wydoić o pierwszej w nocy – mówi Marek Hońko.