Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Nowa obora sprawdza się doskonale

Data publikacji 21.02.2021r.

Katarzyna i Witold Koślaczowie dynamicznie rozwijają produkcję mleka. W 2006 roku mieli tylko 13 krów mlecznych i zdecydowali wówczas, że wybudują oborę na 35 stanowisk. Budynek szybko jednak stał się za mały, dlatego w 2017 roku hodowcy rozpoczęli budowę kolejnej obory na 185 DJP. Po ponad dwóch latach użytkowania odwiedziliśmy gospodarstwo państwa Koślaczów, by zaprezentowali nam rozwiązania zastosowane w nowym obiekcie.

Nowy obora ma 83 m długości i 27 m szerokości, a jej wysokość w kalenicy wynosi 11 m. Konstrukcja budynku jest stalowa, ściany wykonano z elementów prefabrykowanych, a jako pokrycie dachowe zastosowano płytę warstwową. W dachu zamontowany został świetlik kalenicowy. Szczeliny w ścianach bocznych mają 2,5 m wysokości i zasłaniane są kurtynami poliwęglanowymi. Po jednej stronie korytarza paszowego jest sektor dla krów mlecznych, w którym znajduje się 122 legowiska. Po drugiej stronie jest 120 legowisk dla młodzieży oraz sektor dla krów osłabionych oraz oczekujących na wycielenie.

– Głęboką ściółkę uznaliśmy za rozwiązanie zbyt pracochłonne i wymagające zgromadzenia ogromnej ilości słomy. Zastanawialiśmy się nad betonową posadzką ze zgarniaczami typu Delta, ale po obejrzeniu ich w innych oborach odstąpiliśmy od tego pomysłu – mówi Witold Koślacz.

Gospodarze ostatecznie zdecydowali się na posadzkę rusztową jako rozwiązanie najmniej pracochłonne i łatwe w utrzymaniu czystości, szczególnie, że hodowcy zakupili robota Lely Discovery. W legowiskach zastosowane zostały materace słomiano-wapienne, które co 2 tygodnie są uzupełniane.

– Krążą opinie, że ruszta są niebezpiecznym dla krów systemem utrzymania, który zwiększa brakowanie zwierząt z powodu kontuzji i urazów nóg. Straszono nas, że przy przejściu do nowego obiektu będziemy musieli wybrakować większość stada. Obejrzeliśmy zaledwie dwie obory rusztowe i nie było tam zwierząt kulawych czy z opuchniętymi stawami, więc wybraliśmy taki system i, jak się okazuje, nie mamy problemów z kulawiznami.Oczywiście taki stan wymaga konkretnych działań. Po pierwsze, już od dłuższego czasu przy doborze buhaja kładziemy nacisk na mocne i zdrowe nogi. Drugą ważną sprawą jest dbałość o racice. Trzy razy w roku przyjeżdża do nas profesjonalna firma wykonująca korekcję racic. Zabiegi przeprowadzane są tylko u sztuk, które tego wymagają. Bardzo ważną kwestią są też kąpiele racic, które wykonujemy w siarczanie miedzi regularnie co 2 tygodnie – mówią gospodarze.

Początkowy projekt obory zakładał dój na hali udojowej. Ostatecznie hodowcy zmienili koncepcję wprowadzając dwa roboty udojowe Lely Astronaut A5.

– Kiedy oglądaliśmy zgarniacze w oborze z robotami, bardzo spodobał nam się automatyczny system doju. Zaczęliśmy więc rozważać wprowadzenie takiego rozwiązania i odwiedziliśmy jeszcze kilka obór z robotami i tylko utwierdziliśmy się w decyzji – mówi Witold Koślacz.

– Z robotami charakter pracy jest inny niż w hali udojowej, a godziny pracy są bardziej elastyczne. Ważne jest to, że jedna lub dwie osoby radzą sobie przy obsłudze zwierząt. Podczas prac polowych zostaję w oborze sama i bez problemów daję ze wszystkim radę – dodaje Katarzyna Koślacz.

Dawka pokarmowa sporządzana w wozie paszowym pokrywa zapotrzebowanie na produkcję 28 litrów mleka dziennie. W skład PMR- -u wchodzi: kiszonka z kukurydzy, sianokiszonka, słoma, wysłodki buraczane, młóto browarniane, śruta zbożowa, koncentrat białkowy oraz dodatki mineralno-witaminowe. Krowy otrzymują premię w robotach w postaci dwóch rodzajów mieszanek treściwych – podstawowej i energetycznej.

– Ważnym składnikiem miksu jest także woda, która ma duży wpływ na pobieranie paszy. Krowy do pobierania paszy zachęcane są także poprzez podgarnianie przez robot Lely Juno. Wóz paszowy w naszym gospodarstwie używany jest od około 12 lat. Od września mieliśmy na testach nowy wóz paszowy z firmy Blattin o pojemności 13 m3, który mieliśmy używać tylko miesiąc, ale został, aż do dostarczenia wybranego przez nas modelu, o pojemności 20 m3, z 4 poziomymi ślimakami – mówi Witold Koślacz.

Krowy w gospodarstwie państwa Koślaczów są inseminowane przez lekarza weterynarii, zaś jałówki kryte są naturalnie.

– Wcześniej utrzymywaliśmy jałówki w stodole, gdzie mieliśmy trudności z wykrywaniem rui, dlatego przebywał z nimi buhaj. Krycie haremowe prowadzimy także w nowej oborze, ale wkrótce zrezygnujemy z tego rozwiązania, by kontynuować postęp hodowlany – mówią hodowcy.

Pan Witold posiada uprawnienia do inseminacji, ale z powodu braku czasu zlecił tę czynność lekarzowi weterynarii. Posiada kontener do przechowywania mrożonego nasienia i sam je zamawia, przy czym oprócz mocnych i zdrowych nóg zwraca także uwagę na budowę wymienia, co jest istotne przy doju automatycznym.

Józef Nuckowski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a