dolnośląskie
W wielu różnych rejonach Polski na zagospodarowanie czekają tereny o powierzchni nawet kilku tysięcy hektarów. Doskonale obrazuje to przypadek prawie trzydziestu rolników z gmin Pielgrzymka i Złotoryja, którzy chętnie przejęliby 200 ha ziemi zgodnie z prawem wyłączonych z gospodarstwa wielkopowierzchniowego. Jednak chociaż wystartowali w przetargach, wszystko zostało zablokowane.– To niebywałe, bo wygląda na to, że wszyscy w naszej sprawie umyli ręce – komentuje Krzysztof Szeliga, rolnik ze wsi Wojcieszyn (powiat złotoryjski). – Na papierze wszystko wygląda dobrze, ale w rzeczywistości fatalnie.
Rolnicy wskazują na fakt, że wspomniane 200 ha państwowej ziemi, jakie chcieliby przejąć gospodarze z tego rejonu, zostały zgodnie z prawem wyłączone z zakończonej umowy dzierżawy gospodarstwa wielkopowierzchniowego. Następnie zgodnie z prawem zostały wystawione w różnych przetargach przez dolnośląski KOWR. A na koniec powyższe działania zgodnie z prawem zostały zastopowane przez Sąd Okręgowy w Legnicy.
Podstawy do takich działań są różne, np. wnioski byłych użytkownikow do Trybunału Konstytucyjnego ws. stwierdzenia niezgodności z Konstytucją przepisu dotyczącego wyłączeń 30% powierzchni dzierżawionych przez nich gruntów. Możliwe są też inne rozwiązania prawne, jak jest w opisywanej historii.
W tym przypadku wniosek dzierżawcy do sądu dotyczył ustalenia okoliczności wyłączenia 30% gruntów z jego posiadania. Tłumaczył go faktem, iż w październiku 2005 roku wojewoda dolnośląski wydał mu pozwolenie zintegrowane na prowadzenie działalności hodowlanej, a po wyłączeniu części ziemi z bieżącego użytkowania byłoby to niemożliwe. Zdaniem skarżącego dzierżawcy to naruszenie praw nabytych.
Decyzja sądu wstrzymała sprzedaż bądź przekazanie ziemi w dzierżawę. Zastosowane przez sąd zabezpieczenie jest prawomocne mimo apelacji, jaką w tej sprawie złożył KOWR.
– Sąd na wniosek poprzedniego dzierżawcy postanowieniem z 7 maja 2020 roku udzielił zabezpieczenia tych gruntów. Moim zdaniem taka decyzja kwestionuje wszystkie działania, jakie w tej sprawie zostały przeprowadzone, dodajmy – zgodnie z przepisami. Rolnicy mają prawo kupić albo wydzierżawić grunty wyłączone z gospodarstwa wielkopowierzchniowego, ale nie mogą tego zrobić zgodnie z prawem, bo sąd na to nie pozwala – opisuje sytuację Wiesław Skop, rolnik z Jerzmanic Zdrój (powiat złotoryjski).
– To nie koniec naszych problemów, gdyż w efekcie nieskutecznych przetargów, które wstrzymano, oraz decyzji sądu mamy zamrożone niemal pół miliona złotych wadium na rzecz przetargów na dzierżawę oraz kupno ziemi – dodaje Krzysztof Szeliga. – Te pieniądze leżą bezużytecznie na koncie. A rolnikom w tak trudnych czasach potrzebna jest każda złotówka. Czy to jest zgodne z prawem?
– Przecież to zwykłe marnotrawstwo – mówi Wiesław Skop. – Można temu zapobiec w bardzo prosty sposób – przez użyczenie rolnikom ziemi. Przecież będziemy ją uprawiać, a tym samym zapobiegniemy jej degradacji. My, rolnicy, a nie Skarb Państwa, będziemy płacić podatki. Zgodnie z prawem ziemia porasta chwastami, a my musimy na to patrzeć.
Teraz sprawa, jak wiele innych tego rodzaju, krąży po instytucjach.
– W imieniu naszej grupy rolników skierowałem do ministra rolnictwa pismo w tej sprawie, aby poprosić o pomoc i działanie. W dokumencie przedstawiamy propozycje rozwiązania problemu – podkreśla gospodarz.
Rolnicy wskazują na art. 54 ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa, w którym zapisano, że: "W sprawach nieuregulowanych w ustawie stosuje się przepisy Kodeksu cywilnego, o ile przepisy szczegółowe nie stanowią inaczej".
– Artykuły 710 do 716 Kodeksu cywilnego dają możliwość rozdysponowania gruntów w formie użyczenia – wskazuje Wiesław Skop. I apeluje: – Panie ministrze, nie może być tak, że prawie 200 ha ziemi leży odłogiem i nie wiadomo kiedy KOWR je rozdysponuje z powodu jednego dzierżawcy!
To tylko kropla w morzu tego rodzaju przypadków w Polsce.
Niedaleko bowiem rolnicy z okolic Milikowic od kilku lat próbują powiększyć swoje niewielkie gospodarstwa o ziemię po dzierżawcy. Tam niemal 2,4 tys. ha ziemi KOWR próbuje odzyskać na drodze sądowej już od kilku lat, a grunty są nadal użytkowane przez przedsiębiorcę.
– Nie wiem, dlaczego tysiące hektarów ziemi nie są rozdysponowane w formie dzierżawy czy sprzedaży. To są jakieś dziwne trudności KOWR. Przynosi to ogromne straty dla Skarbu Państwa, bo nie ma wpływów za dzierżawę gruntów, a KOWR musi za nie płacić podatki – analizuje sytuację Paweł Mazur z Dolnośląskiej Izby Rolniczej.