Zdaniem organizacji rolniczych brak interwencji i dobrej polityki rolnej państwa prowadzi do redukcji pogłowia świń. Dalszy rozwój epidemii ASF wydaje się nieuchronny, co może oznaczać wzrost podaży mięsa wieprzowego kierowanego na rynek wspólnotowy. Pozostaje więc pytanie, jak Unia Europejska zamierza sobie z tym poradzić.
r e k l a m a
Wyjeżdża zboże, wjeżdżają świnie
– Rolnicy od wielu miesięcy dopłacają do produkcji tuczników i prosiąt coraz wyższe kwoty, bo nie tylko ceny świń są dramatycznie niskie, ale wzrosły również ceny zbóż – powyżej 800–900 zł za tonę. Przy takiej cenie produkcja jest nieopłacalna, bo koszty przewyższają przychody ze sprzedaży i jeszcze bardziej dobiją nie tylko hodowców trzody chlewnej, ale i drobiu. Do tego dochodzi niekontrolowany import mięsa z krajów wspólnotowych przez zakłady przetwórcze, które liczą na łatwy zarobek. Grozi nam dalszy spadek rodzimej produkcji świń i całkowite uzależnienie się od importu, a działania pomocowe rządu są pozorowane. Powiem więcej – rząd mówi jedno, a robi drugie – twierdzi Ryszard Kierzek, prezes Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej.W jego opinii nastroje wśród rolników są coraz gorsze, a jeszcze większa jest irytacja. Jak podkreśla, wdrożenie tarczy pomocowej dla rodzimych producentów wieprzowiny w ramach wsparcia COVID-owego byłoby wyrazem odpowiedzialności państwa za samowystarczalność żywnościową kraju oraz poprawę bytu wielu rolników. Także zdaniem Piotra Walkowskiego, prezesa Wielkopolskiej Izby Rolniczej, konieczne byłoby przygotowanie kolejnego wsparcia dla rolników poszkodowanych przez drugą falę pandemii koronawirusa oraz ponowne wystąpienie do Komisji Europejskiej o uruchomienie programu prywatnego przechowalnictwa wieprzowiny.
– Za chwilę początek okresu intensywnych prac polowych. Pomimo wdrożenia w gospodarstwach wymogów bioasekuracji zagrożenie przeniesieniem wirusa ASF z pól, gdzie żerują dziki, jest wciąż bardzo duże. Kolejne ogniska choroby jeszcze pogorszą sytuację producentów świń. Apelujemy cały czas, aby jak najszybciej dokonać depopulacji dzików. W województwie lubuskim jest bardzo dużo lasów i wciąż za mała redukcja dzików, o czym świadczy liczba przypadków ASF. Stwarza to zagrożenie dla sąsiednich województw i nawet płot może tutaj nie pomóc – dodaje Piotr Walkowski.
Wielkopolska Izba Rolnicza zaapelowała do głównego lekarza weterynarii o wprowadzenie przepisów nakazujących powiatowym lekarzom weterynarii czasowe ograniczenie wstępu do lasu w związku z ASF. Argumentuje to tym, że zwierzyna jest płoszona przez zbieraczy poroża, a wystraszone zwierzęta niszczą często ogrodzenie, które ma chronić przed przemieszczaniem się dzików zakażonych wirusem. Główny lekarz weterynarii Bogdan Konopka uważa, że specustawa dotycząca zwalczania afrykańskiego pomoru świń pomaga podejmować decyzje w sprawie depopulacji dzików i ułatwia ich odstrzał. Przed jej wprowadzeniem w 2019 roku w ramach odstrzału sanitarnego odstrzelono 26 tys. dzików, a kiedy już funkcjonowała, w 2020 roku do chwili obecnej odstrzał wyniósł 170 tys.
Domagają się interwencji
Organizacje rolnicze zwracały się w ostatnim czasie z wieloma pismami i postulatami do ministra rolnictwa i rozwoju wsi. Domagają się między innymi zmiany przepisów dotyczących zasad przyznawania pomocy na wyrównanie kwoty obniżonego dochodu ze sprzedaży świń utrzymywanych na obszarze objętym restrykcjami w związku ze zwalczaniem ASF. Rolniczy samorząd chce, aby wznowić nabór wniosków o taką pomoc oraz by przysługiwała ona również za czwarty kwartał 2020 roku. Postulują, aby nie obniżać tej pomocy o kwotę przyznaną producentowi świń w ramach tzw. pomocy COVID-owej ("Wyjątkowe tymczasowe wsparcie dla rolników, mikroprzedsiębiorstw oraz małych i średnich przedsiębiorstw szczególnie dotkniętych kryzysem związanym z COVID-19").Ryszard Kierzek uważa, że w tej nadzwyczajnej sytuacji państwo powinno skierować pomoc do rolników najbardziej dotkniętych kryzysem związanym z ASF, koronawirusem i spadkiem cen żywca. Jak twierdzi, przy obecnych warunkach rynkowych, kiedy hodowcy muszą dopłacać do produkcji tucznika nawet ponad 100 zł, wymagana jest interwencja rządu.
– Mając na uwadze tragiczną sytuację panującą na rynku wieprzowiny, pomoc producentom trzody chlewnej w obecnych warunkach ekonomicznych jest niezbędna do utrzymania ich gospodarstw. Duże marże pośredników, niekontrolowany napływ wieprzowiny z Niemiec i innych krajów Unii dodatkowo pogarszają sytuację. Jeśli to się utrzyma, w niedalekiej perspektywie grozi nam całkowite uzależnienie od importu, gdyż większość rodzimych gospodarstw upadnie lub zrezygnuje z produkcji wieprzowiny. Działania pomocowe ze strony rządu nie przynoszą żadnych oczekiwanych rezultatów. Rządzący za każdym razem podkreślają, że działania wspierają gospodarstwa rodzinne, ale moim zdaniem oszukują i nas, i społeczeństwo – podkreśla Ryszard Kierzek.
Rezygnacja z utrzymywania świń trwa, od kiedy pojawił się ASF, ale nasiliła się w ciągu ostatnich 2–3 lat. Pod koniec 2019 roku w Polsce zarejestrowanych było około 119,8 tys. stad trzody chlewnej. W październiku 2020 roku było ich 107 885, a na początku stycznia br. – 103 659. W ciągu 3 miesięcy ich liczba spadła o 4226. Jeżeli trend się utrzyma, do połowy 2021 roku w Polsce zniknie kolejnych 10 tys. gospodarstw trzody chlewnej. Zmniejszenie liczby stad z powodu braku opłacalności w największym stopniu dotknie mniejsze i średniej wielkości gospodarstwa. Należałoby więc podjąć działania wspierające krajową produkcję. W przeciwnym razie będziemy skazani na kupowanie w sklepach zagranicznej wieprzowiny.
Zdaniem Podlaskiego Związku Rolniczych Zrzeszeń Branżowych Producentów Trzody Chlewnej wzorem czeskiego rządu należy wprowadzić limit żywności wyprodukowanej w kraju. Duże sklepy powinny być ustawowo zobligowane do oferowania po 80% (w danej kategorii) towarów pochodzących od polskich dostawców. W styczniu czeski parlament w trosce o ochronę interesów tamtejszych rolników uchwalił przepis, w myśl którego od 2022 roku w sklepach o powierzchni ponad 400 m2 mają pojawić się obowiązkowe kwoty sprzedaży. Będzie musiało się w nich znaleźć co najmniej 55% produktów czeskiej produkcji, a w 2028 roku wskaźnik ten ma wynieść co najmniej 73%. Według podlaskiego zrzeszenia podobne regulacje powinny jak najszybciej znaleźć się w naszym porządku prawnym.
r e k l a m a
Pomoc nie dla następcy, ale do kontraktu
Wielkopolska Izba Rolnicza zwróciła się do ministerstwa rolnictwa z pismem, w którym wskazała na problemy zgłaszane przez producentów trzody chlewnej dotyczące zasad przyznawania pomocy COVID-owej. Do jej uzyskania kwalifikują się również rolnicy, którzy zajmują się tuczem kontraktowym (usługowym). Zdaniem Piotra Walkowskiego, osoby zajmujące się opieką nad zwierzętami wstawionymi przez firmy, z którymi zawarły kontrakty, mają już zagwarantowane warunki odbioru w określonych cenach, zatem nie ponoszą ryzyka i strat w związku z wahającą się koniunkturą na rynku spowodowaną pandemią koronawirusa. W opinii rolników pomoc powinna być przeznaczona tylko dla rolników prowadzących produkcję na własny rachunek, którzy ponoszą rzeczywiste straty. Podobnie uważa Ryszard Kierzek.– Pieniądze trafią do osób pracujących usługowo, które nie odczuwają kryzysu spowodowanego niskimi cenami żywca wieprzowego. To hodowcy świń w cyklu zamkniętym powinni zostać objęci dodatkową pomocą z uwagi na tragiczną sytuację. Zarząd Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej wystosował apel do ministra rolnictwa o podjęcie zdecydowanych działań w tym kierunku – mówi prezes K-PIR.
Co więcej, pomoc dla rolników dotkniętych COVID-19 nie przysługuje następcy prawnemu w przypadku śmierci małżonka lub przekazania gospodarstwa.
– Nie rozumiemy wprowadzenia takiego przepisu, ponieważ w gospodarstwach rodzinnych zwierzęta są dobrem wspólnym. System rejestracji prowadzony przez ARiMR nie przewiduje ujęcia małżeństwa jako posiadaczy. Natomiast młodsze pokolenie przejmujące gospodarstwo pracuje z rodzicami najczęściej od najmłodszych lat i przejmuje także wszelkie zobowiązania, więc pomoc, tak jak w przypadku płatności bezpośrednich, powinna przysługiwać także następy – uważa Piotr Walkowski.
Ministerstwo rolnictwa poinformowało, że nie przewiduje możliwości przyznania wypłaty pomocy COVID-owej następcy, gdyż wynika to z wyjątkowego celu działania oraz pilnego i specyficznego jego charakteru. Jak wyjaśnia minister Grzegorz Puda, pomoc określona w tym działaniu miała stanowić rekompensatę części utraconych dochodów w wyniku COVID-19 i stanowić zachętę do kontynuowania prowadzonej produkcji. Dlatego nie jest kierowana do osób, które spełniały warunki do jej przyznania, ale potem zaprzestały prowadzenia działalności rolniczej, na przykład przekazały gospodarstwo.
Kujawsko-Pomorska oraz Wielkopolska Izba Rolnicza twierdzą, że w tej wymianie korespondencji brakuje faktycznej dyskusji i prób zrozumienia potrzeb oraz sytuacji producentów trzody chlewnej. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi w odpowiedzi na wniosek o podjęcie interwencji na szczeblu unijnym w związku z dramatem na krajowym rynku trzody chlewnej poinformowało, że "stale monitorując rozwój sytuacji na rynku, podejmuje niezwłocznie wszelkie możliwe działania ukierunkowane na przywrócenie stabilności i zrekompensowanie strat ponoszonych przez producentów, a na forum organów UE Polska jest jednym z najaktywniejszych państw w sprawie postulowania konieczności podjęcia przez Komisję Europejską środków zaradczych w sektorze wieprzowiny". Jak na razie postulaty nie poprawiły losu producentów świń, którzy bardziej niż na ministerstwo liczą na zmiany za naszą zachodnią granicą, bo te mają faktyczny wpływ na sytuację producentów wieprzowiny w kraju.