r e k l a m a
Pieróg jaglany brzózański
Zofia Woś z Brzózy Królewskiej w gminie Leżajsk na Podkarpaciu, przysłała przepis na pieczony pieróg jaglany z dodatkiem twarogu.– Pamiętam ten pieróg jeszcze z dzieciństwa. Na naszych terenach są bardzo słabe gleby, więc uprawia się tu tylko ziemniaki, żyto i proso. A skoro proso, to kasza jaglana, z której robimy na co dzień różne potrawy, między innymi pierogi gotowane. Natomiast pieroga jaglanego w drożdżowym cieście dawniej pieczono tylko od wielkiego święta. Najlepiej smakuje ciepły, tuż po wyjęciu z pieca. Wyjątkowy smak ma również w wersji pokrojonej i podsmażony na patelni na maśle. Dzisiaj pieróg jaglany na nowo wrócił do łask i jest pieczony częściej nie tylko przez starsze gospodynie, ale i te młodsze – opowiada Zofia Woś.
KGW z Brzózy Królewskiej gościło też z pierogiem jaglanym na Słowacji, na Ukrainie, a nawet na Krymie. Koło promuje go przy każdej okazji. Na tyle skutecznie, że uzyskało już wpis na ministerialnej liście produktów tradycyjnych.
Sernik dyniowy
Janina Janaczyk-Nowak z KGW Jarotki w gminie Ostrowite pod Słupcą, postawiła na dodatek dyni. Ale nie w daniu obiadowym, a w serniku.– Dynia przeżywa ostatnio renesans. Ale pamiętam, że kiedyś dodawano ją do wielu potraw, także ciast. Z siostrzenicą postanowiłyśmy kiedyś, żeby nieco zmienić tradycyjny śmietanowy, nabiałowy sernik. I dodałyśmy dynię, a konkretnie odparowane purée. A dodatki, jak imbir i cynamon, dobierałyśmy metodą prób i błędów. Bo dynia jest nieco mdła. Imbir to też ostatnie odkrycie w naszych kuchniach – opowiada Janina.
Na uwagę zasługuje też nietypowa polewa – z ukwaszonej śmietany zmieszanej z miodem. Janina zapewnia, że miód sprawia, że pozostaje gęsta, nie wsiąka w sernik i zastyga.
r e k l a m a
Lody dyniowe z miętą
Na dynię w połączeniu z nabiałem postawiły też panie z koła gospodyń Boróweczki ze Srebrnego Borku. I zaskoczyły nie tylko dynią.– Wie pani, jak te lody smakują! Tylko najlepiej użyć słodkiej dyni, żeby jak najmniej trzeba było dodawać cukru czy miodu. I lepsza jest ciemna, więc na przykład hokkaido. Zaskoczę czymś jeszcze. My w naszych ogródkach uprawiamy stewię i często właśnie nią słodzimy. Lody, ciasta, herbatki z suszu. To najzdrowszy słodzik. Kiedyś do lodów dodałyśmy też rozmarynu. Ale i goździki – opowiada Katarzyna Kornet.
A z lodami było tak. Panie z koła uprawiają dynię i ją przetwarzają. Któregoś roku było jej tyle, że nie miały już co zrobić z ugotowanym w mleku warzywem. Więc zamroziły pulpę. I nagle okazało się, że pulpa nadaje się do jedzenia ledwo wyciągnięta z lodówki i utarta w malakserze ze śmietaną kremówką. Można ją zjeść natychmiast w formie mleczno-dyniowego shake'a albo ponownie zamrozić. Tak powstały lody dyniowe. Koło dodaje, że z dynią robią nawet pierogi czy spaghetti.
Mus z białej i ciemnej czekolady
Anna Zalewska jest kociewianką z KGW Zielona Góra w gminie Lubichowo w powiecie starogardzkim. Na święta Bożego Narodzenia robi zawsze mus, przez rodzinę zwany ptasim mleczkiem.– Po świętach spotkałam się ze znajomymi. Powiedzieli do mnie: "Słuchaj, to jest tak wybitny deser i ty go tak dobrze robisz, że koniecznie wyślij to na konkurs.". Chwalenie się nie przychodzi mi łatwo, ale posłuchałam ich. Przepis znalazłam w starej gazecie z lat 80. ubiegłego wieku. Przepis był oparty na mleku, ale bez żółtek, tylko białka. Taki trochę jałowy. Ja dodałam żółtka, a mleko zamieniłam na śmietankę 30%. Kiedy pierwszy raz zrobiłam, nawet się nie obejrzałam, a mój syn w godzinę pochłonął wszystko. I jeszcze większym eksperymentem, ale udanym, było dodanie jogurtu naturalnego. To przełamuje słodycz, daje trochę wytrawnego smaku – opowiada Anna.
Zobacz także
Dorsz zapiekany w mleku
Z mleka można robić ptasie mleczko albo też zapiec w nim dorsza, tak jak robi Anna Niksa z koła gospodyń w Szuci. Zobaczyła ogłoszenie o konkursie i powiedziała do córki: "A może coś zrobimy? Obiad się robi, to może przy okazji zrobimy zdjęcie?".– Znalazłam go kiedyś na stronie internetowej. Wzbogaciłam o brukselkę i ser. Robię go od kilku lat. Można użyć też innej ryby. Najpierw ją podsmażam, a potem zapiekam. Przyprawiam też rozmarynem. Swoim, uprawiam go w ogródku. W ogóle lubię eksperymentować w kuchni. Niedawno wymyśliłam ciasto z serkiem mascarpone, herbatnikami, pokruszonymi wafelkami. Dobrze mi też wychodzi beza – opowiada Anna Niksa i dodaje, że właśnie miała w planach zakup robota, bo w starym zużyła się miska. Dlatego nasza nagroda cieszy ją podwójnie.
Canele de Bordeaux
W konkursie pojawił się przepis z obcej kuchni! Nadesłała go Joanna Karbowniczak z KGW w Olszownicy w gminie Baćkowice pod Opatowem. Nie szukała go. To bardziej przepis znalazł ją.– Zaczęło się od tego, że kilka lat temu znalazłam w Internecie jakieś dziwne foremki na jakimś blogu. Mąż akurat pracował za granicą. Poprosiłam, żeby znalazł je i mi przywiózł. A w międzyczasie, szperając w sieci, trafiłam na przepis na dziwne babeczki robione w tych foremkach. Był na stronie francuskiej cukierni. Wykorzystałam tłumacza Google, chciałam, żeby przepis był jak najbardziej oryginalny – opowiada Joanna.
Babeczki powinny być pieczone w żeliwnych foremkach, ale te w domu są mało poręczne. A samo ciasto różni się od tego na muffiny.
– Kiedy połączy się wszystkie składniki, najlepiej zostawić ciasto na całą noc w lodówce. Ciasto jest płynne, przypomina ciasto naleśnikowe. A po upieczeniu jest bardziej elastyczne, gąbczaste, porowate. Jest wilgotne. I piecze się je w dużo wyższej temperaturze. To po to, żeby na wierzchu powstała "skorupka" z karmelizowanego cukru – wyjaśnia Joanna.
Tort Marcinek
Izabela Zapisek jest pedagogiem z Olend w gminie Rudka w Podlaskiem. Jest też przewodniczącą koła. O konkursie "Mleczne cuda" dowiedziała się z tygodnikowego fanpage'a na Facebooku. I przysłała przepis na tradycyjny podlaski słodki przysmak.– Dawniej na podlaskim weselu, zdaniem katolików, musiał być sękacz, a prawosławni twierdzili, że marcinek. Dziś już nie ma takich podziałów i robi się oba ciasta. W mojej rodzinie piecze się go na wszystkie większe uroczystości. Upieczenie wszystkich placków zajmuje trochę czasu. Ale istnieje też wersja "dla leniwych", jak mówią moje koleżanki. Zamiast piec blaty, kupują kilka paczek herbatników i przekładają tradycyjnym, marcinkowym kremem śmietanowym. Krem przygotowuje się czasem z twarogiem zamiast ukwaszonej śmietany – wyjaśnia Izabela i dodaje, że przepis do Polski trafił za sprawą córki carskiego popa, którego żona robiła ten tort. Córka przyjechała do Hajnówki, by pracować jako pielęgniarka. I marcinka piekła na różne "trudne" okazje – kiedy w szpitalu była kontrola albo trzeba było kogoś udobruchać.
Pizza twarogowa
Cudownie, że potraficie też korzystać z receptur kuchni innych narodów, i wzbogacać je o rodzime dodatki. Tak robi Jadwiga Burska z Zagórzyc w powiecie poddębickim. Do ciasta na pizzę dodaje twaróg.– Przepis wziął się z czystej potrzeby. Siostrzeniec dużo ćwiczy i potrzebuje mieć w swoim menu dużo białka. Zaczęłam więc kombinować z popularnym przepisem na pizzę. W tym moim przepisie nie ma drożdży. Za to jest twaróg. Ja dodaję twaróg i robię ciasto z mąki razowej. Takie trochę zdrowsze ciasto. Pizzę robię z dowolnymi dodatkami, na cienkim cieście – wyjaśnia Jadwiga.
Serowe serce
Walentynki już za nami, ale przecież daniem w kształcie serca można się raczyć przy dowolnej okazji. Przepisem na nie podzieliła się z nami Justyna Kaźmierska ze Starych Grądów pod Koninem.– To przepis znaleziony w wychodzącej dwadzieścia lat temu gazetce "Rozważna i romantyczna". To był egzemplarz wydany na walentynki. A ja uwielbiam od zawsze ser feta. Kiedy zobaczyłam to połączenie z masłem i serem pleśniowym rokpol, byłam urzeczona. Pomyślałam, że przepięknie to danie wyglądałoby podczas romantycznej kolacji przy świecach. Zrobiłam i serce podałam z tostami wyciętymi też w takim kształcie na kolację z ówczesnym chłopakiem – opowiada Justyna.
Mówi, że "serce" świetnie sprawdza się jako smarowidło na kanapce. A zamiast francuskiego rokfora czy polskiego rokpola można użyć nieco tańszego lazura. Ważne, by był to ser pleśniowy. Potrawie świetnie robi dodatek orzechów włoskich i czosnku niedźwiedziego.
Miód z serwatki
Ten przepis zaskoczył nas podwójnie. Po pierwsze dlatego, że serwatka właściwie niemal nie występuje dziś jako surowiec w naszych kuchniach. A po drugie – czy ktoś słyszał o miodzie z serwatki? Ale właśnie taki przysmak robiła babcia naszej Czytelniczki – Karoliny Lewandowskiej z Biskupic pod Poznaniem, która jest jednocześnie członkinią tamtejszego koła gospodyń.– Kiedy byłam mała, moja mama opowiedziała mi, że podczas wojny, kiedy była bieda, jej mama, a moja babcia, robiła miód z serwatki. Poprosiłam ją o zrobienie takiego miodu. Był pyszny! Chciałam się więc podzielić tym przepisem. Serwatki do niedawna nie można było kupić w sklepie. Pamiętam, jak mama robiła domowy twaróg i serwatka była standardowo dostępna. Jeśli zechcemy ją otrzymać domowym sposobem, drugim produktem, można powiedzieć ubocznym produkcji tego miodu, jest delikatny serek ricotta, który można wykorzystać do nadziewania naleśników, czy pierogów. Ja swój miód ulepszyłam i chyba jest jeszcze bogatszy w smaku od babcinego – opowiada Karolina.
Jesteśmy przekonani, że te dziesięć nagrodzonych receptur wzbogaci wasze domowe jadłospisy. Że zaskoczycie potrawami waszych gości, a także uruchomicie wyobraźnię i będziecie z nimi eksperymentować, wzbogacając i transformując przepisy. Zatem ruszajcie do kuchni, a my życzymy kulinarnego powodzenia i gratulujemy jeszcze raz zwyciężczyniom.