Kobido oznacza po japońsku „starożytną drogę do piękna”. Korzenie masażu sięgają ponoć XV wieku, a jego powstanie owiane jest legendą. Mówi się, że na dworze cesarza do konkursu stanęło dwóch masażystów. Konkurowali o miano mistrza. Nie można było jednak rozsądzić, jako że obaj byli doskonali. Ponoć postanowili połączyć siły i umiejętności i w ten sposób powstał masaż kobido.
Bo brakuje antagonistów
Kobido to alternatywa dla bardziej inwazyjnych zabiegów medycyny estetycznej. W pewnym sensie jest w kontrze do nich. Zabiegi medycyny estetycznej niwelują oznaki starzenia, uzupełniając w skórze twarzy luki po tym, co zanika. Wymierzone są więc w skutek pewnych procesów. Kobido natomiast działa na ich przyczynę, czyli sztywniejące i skracające się mięśnie twarzy. Bazuje na jednej z teorii starzenia się twarzy, tzw. mięśniowej.
Potoczne rozumienie starzenia to pojawianie się zmarszczek i utrata jędrności skóry. W teorii grawitacyjnej za główną przyczynę utraty owalu twarzy uważa się grawitację. Medycyna estetyczna już wie, że w starzeniu się twarzy dochodzi do rzednięcia pewnych warstw skóry i zaniku kości. Już wiadomo, że kolagen i elastyna z wiekiem rzeczywiście rzedną. Kości też tracą swoją gęstość. Zanikają poduszeczki tłuszczowe w głębokich warstwach skóry. Jak ma się do tego teoria mięśniowa podzielana ostatnio przez wielu specjalistów? Głosi, że wszystko zaczyna się jednak od mięśni twarzy.
– Mięśnie twarzy są nieco inne w porównaniu z pozostałymi mięśniami ciała. Mięśnie szkieletowe przyczepiają się do dwóch kości i występują w parach, antagonistycznie. Na przykład jeśli biceps zgina ramię, to triceps je prostuje. Tymczasem mięśnie twarzy mają jeden przyczep kostny, a drugi w jakiejś innej strukturze. I nie mają naturalnych antagonistów. A to oznacza, że mięśnie twarzy trudniej jest naturalnie, bez wysiłku rozluźniać. Mówi się, że trzeba „ćwiczyć mięśnie twarzy”. Jednak my je codziennie ćwiczymy – mówimy, uśmiechamy się, robimy grymasy. Przez to ciągłe używanie i brak naturalnych antagonistów te mięśnie skracają się i sztywnieją. Teoria mięśniowa starzenia się twarzy mówi o tym, że trzeba zacząć rozluźniać te mięśnie, żeby struktury, które są ponad nimi, czyli poduszeczki tłuszczowe i cała skóra, miały szansę się rozluźnić. Bo kiedy mięśnie się skracają i sztywnieją, warstwy, które są nad nimi, się fałdują. I wtedy pojawiają się zmarszczki. – wyjaśnia Elżbieta Wojnowska, masażystka pracująca na co dzień w salonie masażu w Poznaniu i certyfikowana specjalistka masażu kobido.
Kobido na chomiki
Jak działają mięśnie, możemy się łatwo przekonać, stając przed lustrem i robiąc proste doświadczenie. Zróbmy grymas udający odczucie „ale boli!” albo „ale kwaśne!”. Zobaczymy wtedy, jak mocno pojawiają się bruzdy nosowo-wargowe. Napnijmy szyję, napinając mięsień najszerszy szyi – szyja się skróci i pojawi się drugi podbródek. Możemy też zmrużyć oczy tak, jak w reakcji na słońce – „kurze łapki” gwarantowane.
– W pierwszym odruchu ze starzeniem kojarzą się nam zmarszczki. Ale bardziej charakterystycznym objawem starzenia jest utrata owalu twarzy, tzw. chomiczki na polikach, pogłębione bruzdy nosowo-wargowe, linie marionetki, czyli opuszczone kąciki ust, czy opadające powieki. To te oznaki powodują, że wyglądamy staro. A kobido potrafi wszystkim tym problemom zaradzić Odpowiednio stymulowane przez masaż kobido tkanki mogą być lepiej dotlenione i odżywione, a zatem będą się wolniej starzeć – mówi Elżbieta Wojnowska i dodaje, że do odmładzania twarzy należy podchodzić holistycznie, czyli uwzględniać inne niż klasyczna pielęgnacja aspekty.
Czy wiecie, że na powstawanie „drugiego podbródka” ma wpływ to, jak siedzimy czy stoimy i fakt długiej pracy przy komputerze? Trzeba więc zadbać o prosty kręgosłup i rozluźnianie mięśni szyi. Na kondycję skóry twarzy wpływ mają też choroby. Jeśli często mamy infekcje, dużo napięć pojawia się w okolicach węzłów chłonnych. Pojawiają się tam zastoje limfy czy zwłóknienia, które można rozpracowywać masażem. Ogromne znaczenie ma pozycja języka w ustach. Logopedzi mówią, że w stanie spoczynku, kiedy nie mówimy, język powinien być „przyklejony” do podniebienia, a między zębami szczęki i żuchwy powinna być przerwa. Tymczasem w dzieciństwie przy licznych infekcjach nabywamy nawyku oddychania ustami, co później niekorzystnie wpływa na owal twarzy.
Lifting już po trzech!
Masaż trwa zwykle od 75 do 120 minut. Ma kilka faz. Pierwsza to powolny, głęboki masaż mający na celu rozluźnienie mięśni. Masowane są dekolt, kark, barki, szyja i twarz. Potem następuje faza relaksacyjna – z olejkiem. Po niej wykonuje się drenaż limfatyczny – kiedy mięśnie są już rozluźnione, odprowadza się zastaną limfę. Delikatne pulsacyjne ruchy w tej fazie mają też pobudzić węzły chłonne. Czwarta faza to dynamiczny masaż liftingujący – szybkie, energiczne ruchy, dużo oklepywań, podbijań, drobień. Dochodzi wtedy do dużego przekrwienia, a więc odżywienia skóry. Masaż kończy faza wyciszającej akupresury, czyli uciśnięć w odpowiednich punktach.
Masażowi może się poddać i nastolatka, i jej prababka. I kobieta, i mężczyzna. Przeciwwskazaniem do masażu są jedynie bakteryjne lub wirusowe stany zapalne skóry czy opryszczka. Po aplikacji botoksu należy odczekać około 2 tygodni, po wypełniaczach, jak np. kwas hialuronowy – około 4 tygodni, po niciach – 3 miesiące, po mezoterapii mikroigłowej – przynajmniej tydzień.
Masaż jest dość skomplikowany, więc potrzeba do niego przeszkolonego specjalisty. Z powodów anatomicznych trudno zrobić go sobie samemu. Ale masażysta zwykle poleca pojedyncze ćwiczenia do wykonywania w domu. Od nich w dużej mierze zależą efekty tego masażu. Elżbieta Wojnowska mówi, że pierwsze efekty widać już po trzech tygodniach, czyli średnio po trzech masażach.
Karolina Kasperek