Heidi Posch jako jedna z czterech córek Heidi i Seppiego przejęła po nich gospodarstwo w 1997 roku – zaraz po tym, jak wyszła za mąż za Christiana. Młodzi małżonkowie zdecydowali się na prowadzenie gospodarstwa, mimo że oboje nie mieli wykształcenia rolniczego. Heidi wyuczyła się na krawcową, a Christian na stolarza. W gospodarstwie była wtedy prowadzona hodowla krów mlecznych. Christian uległ jednak wypadkowi przy pracy, co skłoniło rodzinę do przeorganizowania działalności.
Z mlecznych na mięsne
– Po wygaśnięciu kwot mlecznych postanowiliśmy przejść z klasycznej hodowli bydła mlecznego na hodowlę krów mamek w systemie ekologicznym – mówi Christian Posch.
Rodzina zdecydowała się na przebudowę obory i stodoły oraz postawienie dobudówki do starych drewnianych zabudowań, tak aby budynki spełniały wymogi rolnictwa ekologicznego. Przy czym wiele prac wykonano własnym sumptem. Inspiracje do tego, jak można to zrobić, nie ponosząc bardzo wysokich kosztów, rolnik zaczerpnął, uczestnicząc w kursie Wiejskiego Instytutu Kształcenia. Jest to organizacja edukacyjna Salzburskiej Izby Rolniczej działająca jako stowarzyszenie non profit.
Co ciekawe, szkolenie było dofinansowane z austriackiego PROW 2014–2020 z działania „Transfer wiedzy i działania informacyjne”. Na szkoleniu, oprócz wiedzy dotyczącej rozwiązań konstrukcyjnych, Christian Posch dowiedział się też, skąd może otrzymać dotacje na realizację swojego planu oraz jak uzyskać pozwolenie na budowę. Warto dodać, iż WIK to bardzo prężna instytucja, która wykorzystując unijne wsparcie oraz krajowe środki, przeprowadza bardzo dużo szkoleń dla rolników. Ich tematyka jest zawsze aktualna – WIK na bieżąco reaguje na to, czego rolnicy potrzebują. Dużą wagę przywiązuje do praktyki oraz wykorzystania atutów regionu.
Gospodarstwo Poschów po przejściu przez okres konwersji od 2014 roku ma certyfikat ekologiczny i pobiera też z tego tytułu unijne dopłaty.
Bliżej natury
Wędrując po górach, Christian przypadkiem natrafił na bydło zagrożonej już rasy pustertaler sprinzen. Bardzo mu się ono spodobało. Rodzina chciała mu zrobić prezent na 40. urodziny i kupić cielę tej rasy, ale okazało się to bardzo trudne.
– Dorosła krowa była ponad dwukrotnie droższa niż pozostałe krowy mamki, jakie mieliśmy w gospodarstwie, więc żona i dzieci postanowiły omówić jednak ten zakup także ze mną. Obecnie w gospodarstwie utrzymujemy około 7–9 krów mamek, 6–9 sztuk młodego bydła, 7–8 cieląt oraz jednego byka rozpłodowego. Zwierzęta rasy pustertaler sprinzen objęte są dotowanym programem ochrony zasobów genetycznych z PROW 2014–2020, a mimo to takiego bydła w Austrii jest nadal bardzo mało – relacjonuje gospodarz.
Rasa pustertaler sprinzen jest uznawana w tamtejszym PRO W-oskim programie jako wysoce zagrożona. Stawki dopłat do krowy wynoszą 280 euro (około 1260 zł), a buhaja hodowlanego – 560 euro (2520 zł). Cechą charakterystyczną tej rasy jest specyficzna pigmentacja i wartościowe mleko, które ma nieco większą zawartość tłuszczu. Zwierzęta te są czerwone lub czarne z przeważnie białą głową.
Christian ceni sobie hodowlę tej rasy głównie dlatego, że jest ona bliska natury. Szczególnie ważne jest dla niego to, aby zwierzęta nie bały się człowieka.
– Latem część zwierząt przebywa na alpejskich pastwiskach, a reszta jest wypasana na łące przy gospodarstwie. W okresie kiedy zwierzęta przebywają w budynkach, są żywione jedynie sianem i sianokiszonką – mówi Posch.
Nie tylko on ma swoje ulubione zwierzęta. Oczkiem w głowie gospodyni są świnie rasy turopolje, które też są utrzymywane w systemie ekologicznym. Jest to jedna ze starszych ras europejskich świń pochodząca z Chorwacji.
– Od maja do listopada są utrzymywane na zewnątrz. Biegają po lesie oraz po pastwiskach przy domu. Dziesięciotygodniowe prosięta sprzedajemy do dalszej hodowli lub tuczu okolicznym rolnikom, podobnie jak robimy to też z cielętami – wyjaśnia gospodarz.
Rolnik martwi się jednak, co stanie się z ich świniami, gdyby do Austrii dotarł ASF. Obecnie bowiem, nawet zimą, zwierzęta mają nieograniczony dostęp do wybiegu.
Jak tłumaczy, ze względu na ocieplenie klimatu i wzrost temperatur bardzo ważne jest, aby na alpejskich łąkach były zwierzęta. Ze względu na podwyższone temperatury, nawet na większych wysokościach rośnie więcej trawy. Wysoka trawa ogranicza jednak przedostawanie się wody deszczowej do gruntu, co w rejonach dolin zwiększa ryzyko powodzi, a zimą ryzyko lawin. Wypasanie zwierząt zapobiega tym zjawiskom, dlatego tamtejsza izba rolnicza uruchomiła platformę, na której rolnicy mogą bezpłatnie zamieszczać ogłoszenia o wynajmie alpejskich obór i pastwisk. Można tam znaleźć także wskazówki dotyczące przygotowania zwierząt na pastwiska, opcji finansowania przejazdu bydła, jak i wzory stosownych umów.
Sprzedaż zwierząt do dalszej hodowli to niejedyny sposób pozyskiwania dochodów z produkcji zwierzęcej. Rodzina Poschów wykorzystuje również rosnący popyt na mięso ekologiczne. Pomimo że w sąsiedniej miejscowości funkcjonuje rodzinna ubojnia z tradycjami, która wyrabia regionalne przetwory i sprzedaje je w swoim sklepie, rolnik nie odstawia do niej swoich zwierząt. Wychodzi z założenia, iż na bezpośredniej sprzedaży mięsa zarobi więcej.
– Znajomy rolnik ma małą rzeźnię rolniczą. To tam zawozimy zwierzęta. Potem dzielimy mięso i sprzedajemy je we własnym zakresie. Większość kupują od nas pensjonaty i restauracje. Na ekologicznym mięsie świńskim przebitka jest ogromna. Zamiast 5 euro za kilogram, bo tyle zapłacono by nam za mięso od świń utrzymywanych tradycyjnie, dostajemy około 15 euro. Oczywiście jest to średnia cena, gdyż niektóre kawałki sprzedajemy taniej, inne zaś drożej. Podobna cena jest też na ekologiczną wołowinę – wylicza gospodarz.
Podejrzeliśmy, jakie ceny oferowane są na aukcjach zwierząt, które prowadzi lokalne stowarzyszenie producentów. Na przykład za byczki o masie 70–100 kg oferuje się 3,7–4,3 euro/kg (16,6–19,3 zł), za jałóweczki – 3,2–4,1 euro/kg (14,4–18,4 zł). Cielę o wadze minimum 60 kg kosztuje między 65 a 155 euro (około 292–697 zł). Są to ceny brutto zawierające 13% VAT. W przypadku świń tamtejszym hodowcom i ubojniom utrudnia życie stale poszerzająca się oferta dumpingowa mięsa z Hiszpanii i Niemiec. Tuczniki kosztują w rejonie Salzburga około 1,3 euro/kg (5,85 zł/ kg). Patrząc na te ceny, nie ma się co dziwić, że rodzina Poschów postawiła na ekologię i bezpośrednią sprzedaż z gospodarstwa. Rolnicy zarabiają też na sprzedaży ekologicznego obornika.
Frontem do turystów
Pomimo unijnych dopłat, krajowych programów wsparcia oraz sprzedaży mięsa Poschowie nie utrzymaliby się z samej produkcji zwierzęcej. Na terenie gospodarstwa znajduje się stary alpejski dom, w którym wychował się ojciec gospodyni. Dostosowano go do wynajmu turystom. Christian uwielbia narty, zwłaszcza biegowe, dlatego urządził też w nim muzeum narciarstwa, co stanowi dodatkową atrakcję dla turystów.
Gospodarze przyjmują też gości w części domu, w którym mieszkają. Tam też mają do dyspozycji saunę, którą zbudował Christian. Jego teściowa umila pobyt gościom, serwując im przygotowane własnoręcznie lokalne słodkości. Turyści mogą też nabyć u gospodarzy ekologiczne jajka. Wynajem piętra domu (trzy pokoje, dwie łazienki oraz w pełni wyposażona kuchnia z salonem) w sezonie kosztuje około 120 euro za noc. Wynajem do 10 pokoi zwalnia rodzinę z płacenia podatku dochodowego z tej działalności. Ofertę wynajmu zamieszczają nie tylko na lokalnych serwisach, ale także międzynarodowych portalach.
– Polecamy się osobom, które cenią sobie spokój, lubią wieś i nie przeszkadzają im zwierzęta. Oprócz świń i bydła mamy też kury, koty i psa – śmieje się gospodarz.
Heidi i Christian po odbyciu specjalnych kursów przyjmują też w gospodarstwie praktykantów ze szkół rolniczych. Ponadto gospodarz w okresie zimowym, kiedy jest pełnia sezonu narciarskiego, dorabia, pracując w sklepie sportowym w jednym z alpejskich kurortów, natomiast poza sezonem zatrudnia się w instytucji na wzór naszej ARiMR i pracuje jako kontroler.
Magdalena Szymańska