Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Stop drożyźnie w Bielawach i w Warszawie!

Stop drożyźnie w Bielawach i w Warszawie!
Data publikacji 22.02.2022r.

Pod takim hasłem odbyło się kolejne ze spotkań lidera AgroUnii Michała Kołodziejczaka z rolnikami, tym razem w Bielawach w powiecie łowickim w dniu 15 lutego. Charyzmatyczny przywódca zwrócił uwagę, że nie tylko chodzi o drożyznę dla rolników, ale też zwykłych konsumentów czy też firm produkujących np. na potrzeby rolnictwa, zachęcając tym samym jak najszersze grono do udziału w proteście w dniu 23 lutego, który ma mieć miejsce w Warszawie.

łódzkie

Inne hasła, które wybrzmiewały podczas spotkania to sprzeciw założeniom Zielonego Ładu oraz jakże wymowne słowa „Nie będziemy umierać w ciszy”, wypowiadane głównie z ust producentów mleka, bo to oni dominowali na sali. Na ponad 100 obecnych rolników tylko 5 to producenci trzody chlewnej i nikogo to nie zdziwiło. Wszak oni już umarli w ciszy, a producenci mleka bronią się, aby nie podzielić tego tragicznego losu.

– Niebywale drogie nawozy, wzrost cen paliwa, energii elektrycznej, rosnące koszty pracy, drogie pasze, w tym zwłaszcza białkowe – śruta rzepakowa prawie 2 tys. zł za tonę, a sojowa ponad 3 tys. zł. To wszystko sprawia, że koszty produkcji mleka niebezpiecznie zbliżają się do 2 zł za litr. Pomimo że mleczarnie, w większości spółdzielnie, tak jak moja mleczarnia OSM Głuchów, zwiększyły ceny mleka w skupie, to i tak te ceny nie nadążają za wzrostem kosztów produkcji. Nawet 50% rolników z naszego terenu nie zakupiło jeszcze nawozów ze względu na ceny, które dla nas są nierealne. Nie możemy jeszcze bardziej zadłużać się niż już ma to miejsce – powiedział Piotr Karolak z Borówka, utrzymujący 60 krów, dodając, że mnóstwo zagrożeń wynika z założeń Zielonego Ładu. – Nie do przyjęcia jest zapis o ugorowaniu 10% areału, przy tak małych gospodarstwach w centralnej Polsce. Z kolei wymóg utrzymywania nie więcej niż 1,5 DJP na hektar oznacza dwukrotne ograniczenie produkcji mleka. Wszak zarówno ja, jak i moi koledzy mamy tyle samo własnej ziemi co nieoficjalnych dzierżaw na tzw. gębę. Te zapisy podobnie jak wprowadzanie na siłę 25% produkcji ekologicznej sprawią, że europejska, w tym polska żywność będzie bardzo droga. Polskich konsumentów nie będzie na nią stać, ponadto nie będziemy konkurencyjni w stosunku do rolników spoza UE i produkcja rolnicza wyjdzie poza UE. Z eksportera żywności staniemy się jej importerem. Dlatego nie mamy wyjścia i musimy protestować. Niestety, są to tematy wciąż mało interesujące dla wielu mediów lub niewygodne i w zasadzie tylko „Tygodnik Poradnik Rolniczy”, którego ja akurat prenumeruję za pośrednictwem mleczarni, pisze o realnych problemach rolnictwa i działaniach
AgroUnii – dodał Piotr Karolak.

r e k l a m a

Fundusz Stabilizacyjny

Michał Kołodziejczak poruszył problem niezapłaconych faktur za płody rolne, z jakimi boryka się wielu rolników, w tym np. 850 dostawców mleka z upadłej SM ROTR w Rypinie.

– Każda niezapłacona faktura to nie jest powód, abyśmy szli do sądu, tylko tu musi zadziałać państwo, tak aby wzięło na siebie zadłużenie, oddając pieniądze rolnikowi, a następnie ściągając je od dłużnika. Bierność państwa w tej sprawie powoduje, że firm, które nie płacą rolnikom jest coraz więcej. Dlatego jak najszybciej musi być wprowadzony Fundusz Stabilizacyjny, dający bezpieczeństwo rolnikowi. Jeśli nawet nie uda się ściągnąć należności z oszusta, to trzeba wsadzić go do więzienia i drugi będzie się bał oszukać rolników. Dziś w Polsce rolnik musi być handlowcem, księgowym i windykatorem i AgroUnia się temu sprzeciwia, bo państwo powinno wprowadzić takie prawo, aby rolnik mógł w spokoju zajmować się swoim polem i zwierzętami – powiedział Michał Kołodziejczak.

Lider AgroUnii zwrócił uwagę na niechęć mediów głównego nurtu do pokazywania realnych problemów wsi oraz rolnictwa, dodając, że jedyną gazetą uczciwie piszącą o rolnictwie i wsi jest „Tygodnik Poradnik Rolniczy”.

– 23 lutego musimy jechać protestować do Warszawy i wykrzyczeć co nas boli, koniec polskiego rolnictwa to również koniec stosunkowo taniej i zdrowej żywności dla polskich konsumentów. Tylko w taki sposób możemy wpłynąć na rządzących – stwierdził Michał Kołodziejczak.

Marki własne dobijają producentów mleka

– Spółki Skarbu Państwa już w czerwcu wiedziały, że nawóz będzie drożał i jak nigdy zrobiły zapasy przed żniwami, a nam rolnikom wstrzymywano sprzedaż nawozów w grudniu mówiąc, że ich nie ma, a teraz niektórzy z nas kupują właśnie nawozy z grudniową datą produkcji, tylko już po wyższych cenach niż były na koniec roku. To zwykła spekulacja. Wystarczyło latem wstrzymać eksport nawozów i powiedzieć rolnikom: kupujcie, róbcie zapasy, bo będzie bardzo drogo, ale władza tego nie zrobiła – grzmiał Michał Kołodziejczak, który zwrócił również uwagę na problem nagminnego przepakowywania warzyw sprowadzanych z zagranicy i sprzedawanych jako polskie.

– Produkcja zwierzęca zaczyna upadać, aby ratować sytuację domagamy się wprowadzenia ustawy, która będzie zabraniała płacenia za płody rolne poniżej kosztów produkcji. Mamy ekonomistów i można to wyliczyć. Jako producenci mleka musicie się domagać razem z nami likwidacji marek własnych w sieciach handlowych, bo to was dobija. Podam przykład, w Lidlu serek z Piątnicy pod marką OSM Piątnica kosztuje 3,20 zł, a taki sam również z Piątnicy i o większej gramaturze, ale pod marką własną Lidla kosztuje już 2,80 zł. To zabijanie polskich marek, które dzisiaj są największą wartością waszych spółdzielni mleczarskich – kontynuował lider AgroUnii.

r e k l a m a

Obowiązkowy system ubezpieczeń

Michał Kołodziejczak podziękował rolnikom za duże zainteresowanie spotkaniem, ponadto docenił obecność wójta gminy Bielawy oraz byłego posła Cezarego Olejniczaka, prowadzącego na terenie tej gminy gospodarstwo warzywnicze.

– Jestem człowiekiem Lewicy i się tego nie wstydzę, zawsze podczas swojej działalności parlamentarnej zabierałem głos w obronie rolników i społeczności wiejskich. Mam wiele rad dla Michała Kołodziejczaka jako młodszego kolegi bo AgroUnia walczy o słuszne sprawy, ale musi też podkreślać w swoich postulatach wyrównywanie szans pomiędzy miastem, a wsią, aby jak najwięcej pieniędzy z funduszy polityki spójności trafiało na polską wieś. Dobrze, że w swoim programie macie zapisany powszechny obowiązkowy system ubezpieczeń z budżetu państwa, o którym mówiłem już wiele lat wcześniej – powiedział Cezary Olejniczak.

– Podatek rolny na terenie naszej gminy nie wzrósł od 5 lat, nie naliczamy podatku od budynków mieszkalnych do 270 m2 oraz od przyczep rolniczych. Na tyle ile możemy pomagamy rolnikom jako gmina. Zawsze powtarzałem, że rolnicy potrzebują związku zawodowego i prawdziwego lidera – podkreślił wójt gminy Bielawy Sylwester Kubiński.

Dopłaty dla tych
co uprawiają i produkują

Adrian Stępień z Oporowa to producent warzyw i zbóż oraz koordynator AgroUnii na terenie, w którym odbywało się spotkanie. Zauważył, że wielu z obecnych rolników było również na ostatnim proteście w Łodzi pod urzędem marszałkowskim.

– Nawozy podrożały 3 razy, ja jeszcze zdążyłem je zakupić w lipcu po starych cenach, ale był to jednorazowy fart. Drugi raz tak tanio nie będzie, a ceny naszych plonów rolnych wzrosły niewspółmiernie do kosztów produkcji, do tego niszczy nas inflacja. Aż strach pomyśleć co będzie, kiedy przyjdzie dołek i ceny naszych produktów spadną. Najwięcej zarabiają pośrednicy i sieci handlowe, a rolnicy ledwo zipią, dlatego towarowych gospodarstw rolnych jest coraz mniej – powiedział Adrian Stępień.

Dariusz Felczak z Dobrowa (gm. Szczawin Kościelny), utrzymujący 40 krów podkreślił, że duża część dopłat trafia do tych co nic nie produkują i jest to swego rodzaju kiełbasa wyborcza, wszak na wielu wsiach zostało 2–3 producentów rolnych, a pozostali nie uprawiają już ziemi.

– Trzeba zrobić porządek, aby dopłaty, które mają zmniejszać koszty produkcji żywności trafiały faktycznie do gospodarstw produkujących na rynek. Jest wielu posiadaczy ziemi, którzy dawno wydzierżawili swoje pola na tzw. gębę i korzystają z dopłat. Nie mówiąc już o rolnikach z tzw. Warszawki. Podobnie jest ze zwrotem akcyzy za paliwo rolnicze – stwierdził Dariusz Ferenc.

Zobacz także

Związane ręce weterynarza

Na bardzo ważny aspekt wynikający z założeń WPR zwrócił uwagę lekarz weterynarii Dariusz Wiesetek.

– 28 stycznia br. na poziomie UE weszło rozporządzenie dotyczące radykalnego zakazu stosowania wielu grup antybiotyków, co jest realnym zagrożeniem dla zdrowia i dobrostanu zwierząt. Póki co w Polsce przepisy utknęły, ale mogą zacząć obowiązywać w każdej chwili. Może być tak, że jutro nie będę mógł leczyć zwierząt, bo będą dostępne tylko dwa antybiotyki, na które dość szybko wytworzy się lekooporność, czyli odporność patogenów na działanie leku – wyjaśnił Dariusz Wiesetek.

– Wczoraj sprzedałem partię 70 tuczników w cenie 3,70 zł netto za kg, przy czym na zbyt czekałem 2 tygodnie bo nie ma kto kupić naszych świń. Jeszcze niedawno prowadziłem hodowlę zarodową, ale nie ma zbytu na materiał hodowlany. Miałem 140 loch, już zszedłem do 100, a przez następny rok będę utrzymywał nie więcej jak 80 macior. Czy dłużej wytrzymam? – nie wiem. Do takiej sytuacji na rynku doprowadził ogromny i niekontrolowany napływ mięsa niskiej jakości z zagranicy, a nasza weterynaria boi się podważyć dokumenty weterynarii niemieckiej czy hiszpańskiej – stwierdził jeden z ostatnich trzodziarzy z tego terenu Tomasz Sołtyszewski z Gosławic (gm. Bedlno).

Andrzej Rutkowski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a