Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Dobrze funkcjonująca dojarnia, niekoniecznie przy oborze

Data publikacji 01.03.2022r.

Ostatnie lata to czas, można rzec, sprinterskiego wręcz tempa, w jakim realizowane są inwestycje w gospodarstwie Natalii i Waldemara Stillerów. Inwestycje całkowicie zmieniły oblicze prowadzonej tutaj produkcji mleka. O ile modernizacja parku maszynowego odbywała się w oparciu o unijne programy pomocowe, to już infrastruktura dla bydła powstała na bazie środków własnych, a przede wszystkim własnych pomysłów wykorzystujących istniejące budynki.

opolskie

Jeszcze do niedawna – bo niespełna rok temu – krowy mleczne w gospodarstwie państwa Stillerów utrzymywane były w oborze uwięziowej. Dla potrzeb młodzieży do frontowej ściany obory dobudowano niegdyś mocniej zabudowaną wiatę na ściółce, gdzie przebywały w czterech kojcach grupowych. Praca w wysłużonej już oborze lekka nie była, a i komfort krów pozostawiał wiele do życzenia. Waldemar Stiller zdecydował się ten stan rzeczy zmienić i spuścić krowy z uwięzi, poprawiając ich dobrostan i jednocześnie czyniąc codzienną obsługę stada zdecydowanie lżejszą. Myli się kto myśli, że zadziało się to za sprawą nowej wolnostanowiskowej obory. Otóż nie. Młody gospodarz postanowił bowiem wykorzystać posiadane obiekty inwentarskie. Młodzież przeniesiona została do nowo powstałej, zadaszonej i osłoniętej z trzech stron ścianami wiaty, zaś zwolnione przez nie miejsce zajęły krowy mleczne. Wystarczyło jedynie zlikwidować kojce, zamontować drabinę paszową i dobudować zewnętrzny stół paszowy.

– Teraz nasze krowy mają możliwość ruchu i zdecydowanie lepiej się czują – podkreślił pan Waldemar.

Bezuwięziowy system utrzymania wymagał oczywiście zorganizowania dojarni. Ta powstała w jednym z pomieszczeń w obejściu, które przeszło gruntowną modernizację w postaci, między innymi: wykonania kanału udojowego, pokrycia glazurą wszystkich ścian i oczywiście zainstalowania hali udojowej rybia ość 2x5 stanowisk. Konieczne było także wykonanie trzech otworów drzwiowych, przez które z każdej strony hali wychodzą krowy, a trzeci umożliwia wejście i wyjście z kanału udojowego. Do dojarni krowy przechodzą przez dawną oborę. Po doju – inne rozwiązanie nie było bowiem możliwie – wychodzą wprost na podwórze, które odgradzane jest specjalnymi pasami i mauserami, tak by zwierzęta mogły spokojnie wrócić do swojej części legowiskowej.

– Pierwsze dni z nowym systemem doju to była dla nas prawdziwa "mordęga" – wspominał pan Waldemar – niemniej po trudnym okresie aklimatyzacji krów, dziś możemy cieszyć się ze zdecydowanie lżejszego doju, który zajmuje nam tylko około godziny.

Całe pogłowie bydła liczy 102 sztuki, w tym 46 to krowy mleczne. Część z nich to bydło rasy simentalskiej, które gospodarz zakupił z likwidowanego przez kuzynkę gospodarstwa i które zacielane są jednak buhajami rasy hf.

– Simentale pod względem zdrowotności to zdecydowanie lepsze od hf-a sztuki, ale niestety są mniej wydajne, a na jak największej ilości mleka nam najbardziej zależy – mówi Waldemar Stiller, który nadmienił, iż krowy będące teraz w ruchu zdecydowanie lepiej manifestują ruję.

– Kiedy zmienił się system utrzymania i doju, dla wielu krów było to ogromnym stresem, który skutkował przedłużającą się jałowością. Z tego powodu wiele krów zmuszeni byliśmy wybrakować, a w ich miejsce kupowaliśmy jałówki. Mamy jednak nadzieję, że niebawem staniemy się samowystarczalni i zakupy drogich jałówek nie będą już konieczne, by remontować i zwiększać stado krów, którego docelową obsadę planujemy na 60 sztuk – wyjaśniał hodowca, który dla zwiększonego pogłowia planuje zaadaptować starą oborę.

Pomimo że przez lata krowy utrzymywane były na uwięzi, w 2016 roku pan Waldemar zdecydował się zainwestować w wóz paszowy Strautmann o pojemności 11 m3, w którym sporządzaną mieszaninę musiał rozwozić taczkami. Powstanie zewnętrznych stołów paszowych zarówno dla krów mlecznych, jak i dla jałowizny pozwoliło maksymalnie wykorzystać możliwości, a taczki szybko poszły w zapomnienie.

Całe produkcyjne pogłowie otrzymuje TMR składający się z: kiszonki z rajgrasu, kiszonki z kukurydzy, śruty zbożowej, rzepakowej oraz koncentratów.

Od 2006 roku, od kiedy Waldemar Stiller samodzielnie prowadzi gospodarstwo – nieustannie je rozwija i doinwestowuje. Do przekazanych przez rodziców 13 ha dokupił (w 2018 roku) kolejne 24 hektary. Młody gospodarz doskonale potrafił wykorzystać unijne programy pomocowe, dzięki którym unowocześniony został park maszynowy gospodarstwa. Dzięki dotacjom zakupiono m.in. ciągnik Class, prasę zmiennokomorową, rozrzutnik obornika, zgrabiarkę, kosiarkę dyskową, opryskiwacz i rozsiewacz.

W ubiegłym roku wybudowane zostały nowe, przejazdowe silosy na kiszonki. Już w maju do gospodarstwa trafi też przyczepa samozbierająca oraz nowa brona talerzowa.

– Gdyby nie dotacje, na pewno takiego sprzętu polowego nigdy byśmy nie mieli – podkreślił Waldemar Stiller, dodając, że bardzo odczuwalny jest brak drugiego ciągnika o dużej mocy oraz nowego kombajnu zbożowego. – Ale, jak mówi powiedzenie "nie od razu Kraków zbudowano". Mamy "za plecami" dobrą i stabilną spółdzielnię, zapewniającą swoim dostawcom dobre ceny za dostarczony surowiec. Martwią nas tylko coraz wyższe koszty produkcji, których nawet rosnące w skupie ceny mleka nie są w stanie zrekompensować.

Beata Dąbrowska

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a