Podczas wspólnego posiedzenia dwóch komisji problemowych Podlaskiej Izby Rolniczej – Komisji ds. Produkcji Roślinnej i Zwierzęcej oraz Komisji ds. Rozwoju Obszarów Wiejskich, które odbyło się 4 lutego br. w Porosłach, omówiono najbardziej palące problemy podlaskich rolników. Przedstawiciele podlaskiego samorządu rolniczego przedstawili je Lechowi Kołakowskiemu, wiceministrowi rolnictwa.
podlaskie
W spotkaniu uczestniczył także Kazimierz Gwiazdowski – wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Rolnictwa, Bohdan Paszkowski – wojewoda podlaski, Marek Wysocki – prezes północno-wschodniej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej oraz Andrzej Remisiewicz – przedsiębiorca z powiatu wysokomazowieckiego.
Przedstawiciele PIR przedstawili największe bolączki podlaskiego rolnictwa, przy czym dyskusję zdominowały głównie dwa problemy – zapaść na rynku trzody chlewnej oraz wysokie ceny nawozów mineralnych. Lech Kołakowski przyznał, że obecnie największym problemem w polskim rolnictwie jest trudna sytuacja na rynku trzody chlewnej. Dodał przy tym, że jednym z działań rządu w celu poprawy sytuacji w tej branży jest dopłata 100 zł do lochy a warunkiem długoplanowej poprawy sytuacji na rynku trzody jest zwalczenie ASF.
– Jestem wprawdzie producentem mleka, ale dyskutując o trzodzie nasuwa mi się jedno pytanie – czy ta dopłata 100 zł do lochy pomoże, jeśli tucznik nadal będzie kosztował 4 zł za kg. Odnoszę się do swojej produkcji i wiem, że dopłata do bydła nic nie da, jeśli będę sprzedawał mleko po 90 groszy. Jeżeli mam odpowiednią cenę za mleko, a w przypadku trzody za kg, to wtedy gospodarstwa będą się rozwijać i myśleć o przyszłości. Jeśli natomiast nie będzie stabilizacji długoterminowej, to żaden hodowca nie położy na szalę swojego gospodarstwa zaciągając kredyt na inwestycje, żeby za chwilę korporacja, która zajmuje się hodowlą tuczu nakładczego przejęła jego gospodarstwo wraz z budynkami, w którym rolnik będzie tylko fizycznym pracownikiem. Zgadzam się, że nie możemy zamknąć granic przed napływem produktów z Zachodu, ale chciałbym przypomnieć, że 6 lat temu panowie posłowie i ministrowie na takich spotkaniach z samorządem rolniczym mówili, że macie gotowe projekty ustaw i wiecie, jak walczyć z sieciami wielkopowierzchniowymi i dyskontami, że nie można pozwolić im na dyskontowe ceny. Po tych latach efekty tego przeciwdziałania praktykom dyskontów powinny być już zauważalne, a niestety nie są – powiedział Wojciech Łuba, przewodniczący rady powiatowej PIR w Zambrowie.
Lech Kołakowski odpowiedział, że rząd na początku 2016 roku zgłosił kwestię wprowadzenia podatku obrotowego dla obiektów wielkopowierzchniowych, ale KE to zanegowała.
– Szanowni państwo, stało się tak dlatego, że kapitał ma narodowość. Jeżeli jest ona zza Odry to jest chroniona. Dzisiaj mamy kilkanaście tysięcy dyrektyw. Każda korporacja narodowa, ponadnarodowa ma swoją dyrektywę, dającą jej przewagę na terenie nowych państw członkowskich. Mamy z tym do czynienia na terytorium RP, a samorządy pomogły w pozwoleniach na budowę obiektów wielkopowierzchniowych. Przez te ostatnie 6 lat rząd podjął wiele ważnych spraw. Na rynek wpływa nadmiar marketów i supermarketów, jaki mamy w Polsce. Plany zagospodarowania przestrzennego przyjmowane przez gminy i przyznawane pozwolenia na budowę obiektów wielkopowierzchniowych wydawane były przez samorządy. Rząd nie wydawał tych decyzji. Na przestrzeni ostatnich dwóch dekad, to radni w każdej gminie podnoszą rękę za przyjęciem planu zagospodarowania przestrzennego. To samorządy wydawały pozwolenia na budowę, ośmielę się powiedzieć, nadmiernie wielkich obiektów wielkopowierzchniowych handlowych. To ludzie przez was wybierani wydawali zgodę na budowę hipermarketów – odpowiedział Lech Kołakowski.
Wojciech Łuba poruszył jeszcze inne ważne dla rolnictwa kwestie.
– Potrzebna jest rzetelna definicja rolnika aktywnego. Klasyfikacja nie powinna być uzależniona od wielkości dopłat. Jeżeli gospodarz posiada bydło czy trzodę, to jest rolnikiem aktywnym. Jeśli ktoś zajmuje się produkcją roślinną, sprzedaje zboże, otrzymuje faktury to jest rolnikiem aktywnym. Ostatnio dużo mówi się o ekologii w rolnictwie. Dopłata do rolnictwa ekologicznego nie powinna być przyznawana do hektara uprawy ekologicznej, ale do wyprodukowanego i sprzedanego towaru ekologicznego – dodał Wojciech Łuba.
Konieczność doprecyzowania definicji rolnika aktywnego poparł także Grzegorz Leszczyński, prezes Podlaskiej izby Rolniczej
– Wojciech Łuba ma rację w kwestii definicji rolnika aktywnego. Jeśli uporządkuje się sprawy aktywnego rolnika to uporządkuje się dzierżawy. Nie będzie tej fikcji, że po cichu się wydzierżawia ziemię. Koniecznie trzeba zrobić ten ruch w kierunku ustalenia aktywnych rolników – powiedział Grzegorz Leszczyński.
– Polską racją stanu jest utrzymanie większej ilości gospodarstw, żebyśmy nie poszli za duńskim przykładem, gdzie gospodarstw zrobiło się mniej, a właścicielami gospodarstw są banki i zakłady ubezpieczeniowe – odpowiedział Lech Kołakowski, wiceminister rolnictwa.
Grzegorz Leszczyński stwierdził, że konieczne jest przeniesienie leśnictwa i PZŁ pod jurysdykcję resortu rolnictwa. Zwrócił także uwagę na potrzebę zwiększenia dopłat do dobrostanu.
– Unia pozwala na dużo rzeczy i Niemcy to wykorzystywali. Byłem 6 lat temu na spotkaniu w Brukseli i mówiłem, że wówczas Niemcy dopłacali duże pieniądze do dobrostanu, a my dopiero zaczynamy. U nich w ciągu ostatnich 10 lat pogłowie tuczników wzrosło o 10 mln, a u nas spadło o 10 mln. Popieram działania pana ministra, ale stawki do dobrostanu są już za małe. Między innymi poprzez inflację i wzrost kosztów produkcji. W tym kierunku trzeba iść, gdyż Unia nie zabroni nam wsparcia do dobrostanu, ale 300 zł do krowy czy 500 zł do wypasu to już jest za mało – powiedział Grzegorz Leszczyński.
Grzegorz Leszczyński podkreślił zasługi i rolę spółdzielni mleczarskich.
– Czuwajmy, bo spółdzielnie mleczarskie nie mają wsparcie od państwa. Są bardziej napiętnowane niż podmioty prywatne, które bardzo szybko się rozwijają. Dlaczego spółdzielnia rolników, którą się zakłada jest zwolniono od podatku od nieruchomości, a takiej ulgi nie można zastosować wobec spółdzielni mleczarskich, jakimi są np. Mlekovita i Mlekpol? Trzymajmy rękę na pulsie, żeby nie było tak jak z trzodą chlewną, w której zostało na rynku kilku dużych graczy i tam koncerny ustawiły rynek. Minister co by nie zrobił to nie zmieni rynku trzody chlewnej – powiedział Grzegorz Leszczyński.
– Proszę o zrozumienie, dlaczego sytuacja na rynku trzody zrobiła się trudna. Spowodowały to światowe działania związane z cenami gazu, energii. Gdyby nie one, to wszystkie przedłożenia rządowe okazały się skuteczne. Te kwestie ceny powodują, że ministerstwo rolnictwa, rząd, muszą pochylać się nad nowymi rozwiązaniami – powiedział Lech Kołakowski.
Podczas posiedzenia komisji rolnicy gorąco dyskutowali o cenach nawozów mineralnych. Niektórzy skarżyli się na to, że latem ubiegłego roku były problemy z ich dostępnością.
Na ten temat wypowiedział się Andrzej Remisiewicz, który od 28 lat jest dystrybutorem polskich fabryk nawozowych, a od 2012 roku autoryzowanym dystrybutorem Grupy Azoty. Stwierdził on, że w ubiegłym roku nawozy mineralne były cały czas dostępne. Andrzej Remisiewicz wyjaśnił przyczynę podwyżki cen nawozów mineralnych.
– Nawozy są u nas drogie, ponieważ podrożały w Europie i na świecie. Na świecie ponad 10 fabryk wstrzymało produkcję nawozów ze względu na ceny komponentów. Chcę podkreślić, że gaz od października 2020 roku do października 2021 roku podrożał 660%. Z 15 euro za motogodzinę gazu przemysłowego doszedł do 120, a najwyżej kosztował 140 euro za tonę. Grupa Azoty nie wstrzymała produkcji, ale dorównuje cenom europejskim. Gdyby nawozy były u nas tańsze niż w państwach sąsiednich, to wyjechałyby za granicę – powiedział Andrzej Remisiewicz.
– Rząd podejmuje też inne działania dotyczące polskiego rolnictwa. Mam na myśli dopłatę do nawozów tzw. dodatek drożyźniany. Jeżeli KE odpowie pozytywnie na wniosek premiera rządu RP Mateusza Morawieckiego, będzie możliwość udzielenia pomocy w postaci dodatku do nawozów. Po uzyskaniu pozytywnej decyzji zostaną określone warunki tej pomocy, czy będzie to dopłata do ha, czy do tony nawozu. Dodatek drożyźniany do nawozów jest istotny. Jestem w kontakcie z resortem aktywów państwowych, gdzie umiejscowione są spółki – Azoty Puławy i Anwil Włocławek. Analizowane są możliwości obniżki cen nawozów. Państwo polskie obniżając VAT na 0% chce pokazać, że działa na rzecz rolnictwa, na rzecz obniżenia kosztów środków do produkcji w rolnictwie i to jest jedno z tych zadań. Rząd nie ma możliwości wpłynięcia na obniżenie ceny netto, ale wywiązał się z VAT w zerowej stawce na nawozy i środki ochrony roślin. Będę też wnioskował o kolejne obniżenia VAT na materiał siewny oraz pasze i być może w najbliższym czasie to rozwiązanie zostanie zrealizowane – powiedział Lech Kołakowski.