Nie milkną echa po spotkaniu wicepremiera i ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka z branżą mleczarską. Spotkanie zakończyło się jedynym słusznym wnioskiem. Henryk Kowalczyk potwierdził znaną od lat prawdę: rynek mleka jako jedyny obronił się przed dominacją kapitału obcego. Zaś decydująca większość spółdzielni i spółek mleczarskich pozostaje w polskich rękach Czy ten fakt wystarczy, by ograniczyć dominujące na rynku mechanizmy przewagi konkurencyjnej zorganizowanego handlu nad pozostałymi uczestnikami rynku, w tym rolnikami? Warto w tym miejscu dodać że Komisja Europejska poprzez Strategię Europejskiej Zielonego Ładu, jak rewolucja gospodarczo-społeczna znana szerzej pod nazwą "Polski Ład" dążą do przypisania rolnikom roli przetwórców. Kierunek ten oczywiście jest ambitny i z założenia skraca łańcuch dostaw, ale ma niewielkie szanse na powodzenie w polskiej rzeczywistości gospodarczej. Dziwi mnie fakt, że nikt w Polsce nie próbuje, mając wspomniane instrumenty, dążyć do tego, żeby rolnicy zarówno bezpośrednio, jak i poprzez spółdzielnie, których są właścicielami, angażowali się w nowe przedsięwzięcia gospodarcze. Aż się prosi, by na wzór innych, już powszechnych sieci sklepów detalicznych zbudować wspólnymi siłami i kapitałem, rozwiązania konkurencyjne, w których będziemy mieli dużo więcej do powiedzenia. Nie oglądając się na bolesny poród Polskiego Holdingu Spożywczego. Moim zdaniem skłanianie rolników do dostawy własnych produktów bezpośrednio na targowiska nie rokuje dobrze. Wszak konsumenci w małym stopniu korzystają z takich form handlu. Trzeba dodać, że powstawanie małych, średnich przetwórni rolniczych dla wielu z nich zakończy się bolesną kolizją z wielkosieciowym handlem. Chyba, że zostano wcielone w życie odpowiednie regulacje prawne! Bo na rynku jest jeszcze przestrzeń na rynku? Wbrew pozorom karty są rozdane tylko w części. Wszak rynek produktów szybko zbywalnych w 54% należy do korporacji, a w 46% do sklepów niezrzeszonych. W krajach sąsiednich takich jak choćby Niemcy, te proporcje są zdecydowanie mniej korzystne, bo w 86% dominują sklepy sieciowe, a mimo to rolnicy i ich zakłady mogą liczyć na partnerskie zasady ustalania cen. Wszechobecna krytyka stała się naszym znakiem rozpoznawczym i zaczątkiem każdej dyskusji. Ale warto przejść do czynów i rozwiązań mających na celu polepszenie bytu rolnikom i przetwórcom. Jednym z pierwszych kroków powinien być, już wcześniej przeze mnie proponowany model oparty na porozumieniach trójstronnych. Głównym jego celem byłoby ustalanie gwarantowanych cen zbytu podstawowych kategorii produktowych, choćby masła. Moim zdaniem powstania tysięcy małych przetwórni niee rokuje dobrze. Wszak od 1989 roku, problemem nie jest produkcja,ale umiejętność dotarcia do klienta, któremu obecnie znakomicie mąci w głowie zagraniczny wielkosieciowy marketing. Z całą pewnością jest jeszcze miejsce na rynku dla polskiej, dużej sieci handlowej, która by oferowała konsumentom doskonałe krajowe produkty a przy tym stanowiła konkurencję dla innych sklepów ograniczając tym samym ich rynkową dominację oraz wpływ na rentowność polskiego sektora rolnego. Taka bardziej partnerska i przyjazna polskiemu sektorowi sieć sklepów, by miała oferować nie tylko korzystniejsze warunki dla dostawców, ale również udział w zyskach w przypadku, gdy jej współinwestorem byłyby spółdzielnie mleczarskie i rolnicy.
Jarosław Malczewski