Jaka rysuje się przyszłość polskiego mleczarstwa, w tym branży spółdzielczej patrząc na obecną sytuację, rok miniony oraz to co nas czeka?
– Jeśli mówimy o mleczarstwie to podstawą jest surowiec, czyli mleko, którego dynamika produkcji w Polsce w zeszłym roku wygasła, ale jesteśmy na plusie w stosunku do reszty Europy i w tym widzę szansę. Mimo wszystko polskie mleczarstwo, jak i rolnictwo obroni się w przyszłości nawet przy nowych wymaganiach Zielonego Ładu. Umocnimy się zwłaszcza pod kątem produkcji mleka, gdyż nasze środowisko na czele z glebami nie jest jeszcze tak intensywnie eksploatowane jak w Europie Zachodniej. Ucieszyło mnie to co powiedział wicepremier Henryk Kowalczyk na spotkaniu ze spółdzielcami z sektora mleczarskiego, a mianowicie, że rząd będzie podchodził bardzo ostrożnie do założeń Zielonego Ładu i jeśli zapędy unijnych biurokratów okażą się zbyt rygorystyczne, to na poziomie krajowym będą tłumione. Jednocześnie rząd zdaje sobie sprawę, że polskie mleczarstwo jako jedyna gałąź rolnicza jest silna dzięki właśnie spółdzielczości. Oczywiście jeśli zupełnie byśmy zamknęli oczy i bezkrytycznie zgodzili się na to co mówią biurokraci unijni, to za kilkanaście lat 30% produktów mleczarskich zastąpione zostałoby zamiennikami roślinnymi, rzekomo zdrowszymi, co nie jest prawdą. Mleko jest wręcz "złotym napojem", którego nie da się zastąpić innymi produktami. Oczywiście pozostaje kwestia hejtu i fałszywa narracja, że krowy zanieczyszczają środowisko.
r e k l a m a
Jak podwyżki cen gazu, paliwa, energii elektrycznej wpłynęły na funkcjonowanie OSM Włoszczowa?
– Te podwyżki wraz z bardzo wysokimi, wręcz niespotykanymi cenami nawozów mocno odczuli rolnicy. Natomiast jako mleczarnia w poprzednim roku zaoszczędziliśmy 11% energii przy przerobie surowca większym o 6% w stosunku do roku 2020. To mniejsze zużycie energii wynikało głównie z inwestycji przeprowadzonych w ostatnich latach, czyli z zastosowania urządzeń, które zużywają mniej energii, a są bardziej wydajne. Natomiast cena samej energii elektrycznej wzrosła od stycznia br. dwukrotnie. Wcześniej za miesiąc płaciliśmy 250 tys. zł, a teraz 0,5 mln zł netto. Jeśli chodzi o gaz, to póki co go nie zużywamy, ale lada moment uruchomimy nową inwestycję, czyli trigenerację. Polega ona na skojarzonym technologicznie wytwarzaniu energii cieplnej, elektrycznej oraz chłodu użytkowego. Inwestycja ma na celu dywersyfikację dostaw czynników energetycznych i zmniejszyć ich koszt w naszym zakładzie. W trigeneracji wykorzystamy gaz LNG, czyli gaz ziemny, ale skroplony w temperaturze -165oC. Taki skroplony gaz ma 630 razy mniejszą objętość niż w postaci lotnej i przyjedzie do nas z gazoportu w cysternach kriogenicznych. Zazwyczaj pochodzi on z USA lub krajów arabskich. Zanim trafi do silnika kogeneracyjnego zostanie poddany regazyfikacji w stan lotny. Całe ciepło wytworzone przez silnik trafi do absorbera. W ten sposób zabezpieczymy się pod kątem zarówno ciepła, energii jaki i chłodu. W przypadku energii elektrycznej pokryje to nasze zapotrzebowanie w około 50%. Co prawda gaz zdrożał, ale nawet przy aktualnych cenach gazu produkcja prądu z trigeneracji będzie mniej więcej tyle samo korzystała co prąd sieciowy. Przy czym prąd z trigeneracji jest stabilniejszy o lepszych parametrach. Ponadto przy nasilających się wichurach, czy też zapowiadanych planowanych wyłączeniach energii będziemy częściowo niezależni bo mamy własny prąd.
Ile kosztowała inwestycja związana z wdrożeniem trigeneracji?
– Był to wydatek prawie 4,5 mln zł, przy czym uzyskaliśmy 43-procentowe dofinansowanie w kwocie ponad 1,8 mln zł z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Rocznie dzięki tej inwestycji zmniejszymy emisję o 7250 ton CO2. Będzie przysługiwała nam również premia kogeneracyjna polegająca na dopłacie do każdego wyprodukowanego MW energii. W tym momencie 1 m3 gazu LNG kosztuje ok. 5 zł, czyli na produkcję 1 MW energii mamy koszt 1 tys. zł. Jednak gaz stanieje i w marcu będziemy za niego płacić poniżej 4 zł za 1m3. Ale mówimy oczywiście o gazie LNG, a nie o gazie sieciowym, bo jak ktoś podpisał umowę na gaz sieciowy to przez cały rok będzie płacił tę samą cenę.
r e k l a m a
A co z eksportem?
– Podstawowymi produktami eksportowymi są sery w plastrach oraz w blokach, a wśród nich ser włoszczowski z dużymi oczkami oraz inne sery typu szwajcarskiego jak ser alpener i goudamer. Na eksport wysyłamy obecnie niewielkie ilości serwatki w proszku, ponieważ produkcja serwatki w proszku jest mniej opłacalna niż sprzedaż koncentratu serwatki. Zakłady, które mają takie możliwości wykorzystują serwatkę do produkcji białek serwatkowych i innych produktów. Mamy niewielką proszkownię, ale proszkujemy też mleko po to, aby nie produkować zbyt dużo sera, bo sera w Polsce się trochę odłożyło, co jest dość normalnym zjawiskiem w pierwszym kwartale.
Czy rozważacie budowę proszkowni z prawdziwego zdarzenia?
– Tak, planujemy budowę proszkowni, która mogłaby przerobić od 800 tys. do 1 mln l serwatki dziennie, bo tyle będziemy mieli własnej serwatki już w niedługiej przyszłości. Obecnie mamy jej 600 tys. l. Będzie to proszkownia, na której wyprodukujemy zarówno białka serwatkowe, mleko w proszku, jak i permeat, czyli odbiałczoną serwatkę w proszku. Wtedy też niezbędna będzie rozbudowa serowni zwiększająca dzienny przerób mleka na ser o 300 tys. litrów.
Zatem zakładacie zwiększenie skupu mleka?
– Tak, wbrew pozorom nie będzie to takie trudne przy dobrze działającym skupie mającym odpowiednie narzędzia, wszak płacimy za mleko najlepiej w Polsce Południowej, w tym lepiej niż koncerny prywatne. W poprzednim roku średnia cena mleka w naszej spółdzielni była o 7 groszy wyższa niż średnia krajowa. Zaś za styczeń br. wypłaciliśmy cenę 2 zł netto za litr, czyli o 17 gr/l więcej niż średnia krajowa. Ponadto już od stycznia 2020 roku znacznie spłaszczyliśmy cennik, gdzie różnica pomiędzy największym, a najmniejszym dostawcą wynosi tylko 8 groszy, a nie 28 groszy jak kiedyś. Takie były postulaty na walnym w roku 2019 i je zrealizowaliśmy i uważam, że tak jest sprawiedliwiej. Tu trzeba nadmienić, że mamy wielu mniejszych i średnich dostawców zwłaszcza z województwa świętokrzyskiego oraz też tych dużych z województw: opolskiego i śląskiego. Przy czym wielu mniejszych dostawców kończy produkcję, gdyż nie mają następcy. Rocznie mamy ok. 100 takich sytuacji wygaszenia produkcji. Dlatego też w poprzednim roku doszło do historycznej zmiany. Pierwszy raz zdarzyło się, że więcej mleka "przypłynęło" ze Śląska niż ze Świętokrzyskiego. Z woj. śląskiego do mleczarni popłynęło 77,2 mln l mleka od 317 dostawców, a z kolei z woj. świętokrzyskiego 74,8 mln l od 901 dostawców. W sumie mamy ok. 1300 dostawców, zaś w zeszłym roku skupiliśmy prawie 260 mln l mleka i było to o 6% więcej niż w roku 2020. Mleko skupujemy także w takich województwach jak: opolskie, łódzkie, małopolskie i wielkopolskie. W poprzednim roku doszło nam 57 nowych dostawców, którzy dostarczyli 3,5% mleka. Obecnie dochodzimy do 750 tys. l dziennego skupu, a przychody za poprzedni rok wyniosły 591,5 mln zł, czyli aż o 19% więcej niż w roku 2020 i była to pierwszy raz w historii mleczarni kwota powyżej pół miliarda zł. Jednocześnie spadło nasze zadłużenie i wzrosła rentowność do prawie 2%.
Wasz podstawowy asortyment to sery żółte, a potem twarogi, których część powstaje w zakładzie w Pawłowicach?
– Tak sery żółte to podstawa. W poprzednim roku wyprodukowaliśmy ponad 19 tys. ton serów żółtych, czyli o 400 ton więcej niż w roku 2020. Przy czym niewiele serów sprzedajemy w postaci bloków, ponieważ w ostatnich trzech latach czterokrotnie zwiększyliśmy produkcję serów w plastrach. Mamy 3 linie do plastrowania sera i przydałaby się kolejna. Co do twarogów to rocznie produkujemy ich ok. 15 tys. ton, w tym krajankę w Pawłowicach oraz pozostałe we Włoszczowie jak np. twarogi w wiaderkach czy też kubkach. Co ciekawe, krajankę produkowaną w ilości 3,7 tys. ton rocznie sprzedajemy nie tylko na rynek krajowy, ale też do Izraela, co wymaga odpowiednich certyfikatów koszerności. Numerem jeden w sprzedaży jest ser włoszczowski typu szwajcarskiego, popularnością wśród klientów cieszą się też inne sery z dziurami z naszej oferty jak: rajski, mazdamer czy też alpener. Produkujemy również serki kanapkowe nagrodzone złotym medalem "wybór konsumenta" oraz serek wiejski.
Zaczynacie serie zebrań rejonowych, pierwsze z nich odbędzie się w Pawłowicach?
– Będzie to 14 zebrań, a właśnie w Pawłowicach spodziewamy się dużej frekwencji, gdyż tam co roku jest najwyższa frekwencja ok. 80%, drugi co do frekwencji jest Lubliniec na poziomie 60–70%. Na pewno rolnicy będą pytać o cenę mleka i o rozwój zakładu. Mamy prężnych dostawców, a z największymi z nich spotkaliśmy się 19 stycznia z inicjatywy bardzo aktywnego dostawcy z województwa opolskiego Martina Ziai. Stawiło się 26 dostawców, którzy dostarczają ponad 1 mln litrów mleka rocznie, wśród nich było 20 rolników indywidualnych oraz firmy.
Dziękujemy za rozmowę.