opolskie
Formalnie punkt nie jest jeszcze zamknięty, jednak od połowy ubieg-
łego roku już nie działa. To efekt różnego rodzaju formalności, jakie lokalny samorząd podejmuje w tej sprawie od kilku miesięcy. Chodzi o sprzedaż gruntu i budynków, jakie stoją na ziemi dawnego SKR-u na terenie wsi.
Z niej właśnie pod koniec lat 90. ubiegłego wieku wydzielono część (20 a) na punkt skupu, który prowadziło miejscowe sołectwo.
Wtedy rolnicy zbudowali tam nowy budynek skupu, który był po prostu niezbędny do obsługi skupu żywca. Teraz stoi bezużytecznie i już nie służy lokalnym rolnikom.
– To my budowaliśmy ten obiekt, to my składaliśmy się na przykład na okna do niego. Czy ja mam teraz je wyciągnąć? – pyta retorycznie Michał Dembek, jeden z rolników w Biedrzychowcach. – Przecież to nasza praca i to praca, która służyła lokalnej społeczności z naszego regionu. Teraz to wszystko chce się zrujnować i wyrzucić na śmietnik historii naszej małej ojczyzny. Dlatego walczymy o ten skup tak, jak umiemy.
Domniemane problemy formalne
Rolnicy dbali o stan budynku, płacili za legalizację wagi. Wszystko dobrze funkcjonowało, a samorządu nic to nie kosztowało. Punkt skupu działał od początku lat 90. ubiegłego wieku. Po ponad 20 latach rolnicy nie tylko przyzwyczaili się do niego – przede wszystkim po prostu ułatwiał on im codzienną pracę. W dobie ASF ma szczególnie duże znaczenie, ponieważ jest dla nich bezpiecznym miejscem do sprzedaży żywca.
Aby ratować punkt przed likwidacją, rolnicy na początku spotykali się z burmistrzem i próbowali rozmawiać, ale bezskutecznie.
Pretekstem do usunięcia skupu z tego miejsca były domniemane nieprawidłowości formalne dotyczące spraw własności skupu i gruntu. Co więcej, dziwnym zbiegiem okoliczności okazało się również, że uchwały sprzed wielu lat w tej sprawie miały zostać podjęte z naruszeniem prawa. Skup więc zamknięto.
Jednak lokalne władze mają w tej sprawie zupełnie inne zdanie.
– W grudniu 2020 roku z prowadzenia punktu zrezygnował podmiot uprawniony do prowadzenia działalności gospodarczej polegającej m.in. na skupie zwierząt. Dotąd nie zgłosił się żaden inny podmiot, który mógłby w tym miejscu legalnie prowadzić taką działalność – informuje Jarosław Jurkowski z Urzędu Miasta w Głogówku.
Gdy miejscowi rolnicy próbowali to wszystko zmienić i naprawić na drodze formalnoprawnej, okazało się, że skup ma pójść pod młotek.
– Sprzedaż nie jest przesądzona. To jedna z możliwości znalezienia podmiotu, który będzie chciał i będzie mógł prowadzić legalny skup zwierząt w tym miejscu – informuje Jarosław Jurkowski.
Nasza praca i przyszłość
Norbet Zgorzelski z rady sołeckiej w Biedrzychowicach, jeden z hodowców trzody w regionie, zabiega od początku o zachowanie skupu dla miejscowych rolników.
– Przecież to nasza praca, ale i przyszłość. Takie rozwiązanie było korzystne dla rolników i dla firm skupujących trzodę. W jedno miejsce przyjeżdżał weterynarz, badał zwierzęta, i wszystko działało zgodnie z prawem, z procedurami, a teraz lokalna władza chce to zniszczyć. Zupełnie tego nie rozumiemy – mówi rolnik.
– Bardzo cenimy lokalnych rolników, a ich potrzeby, jako mieszkańców tej gminy są jednym z priorytetów w tej kadencji samorządu. Dlatego wspólnie z nimi szukamy jak najlepszego rozwiązania dla skupu w Biedrzychowicach – podkreśla Jarosław Jurkowski. – Działa zespół radnych, w skład którego wchodzą rolnicy. Wspólnie z burmistrzem Piotrem Bujakiem zespół postawił sobie za cel przerwanie patowej sytuacji z punktem skupu w Biedrzychowicach. Efektem tych działań jest choćby uchwała intencyjna Rady Miejskiej w Głogówku.
Rolnicy widzą to jednak zupełnie inaczej i skarżą się na tryb postępowania burmistrza, gdyż na początku zapowiadał, że nie będzie sprzedaży. Potem jednak przyjechali geodeci, żeby mierzyć grunt. A później teren i budynki zostały wycenione.
Po co samorząd gminy wydaje pieniądze na działania nakierowane na sprzedaż? Żeby jej nie przeprowadzić?
Podejrzenia o sens, celowość i gospodarność takich działań budzi także fakt, że 20 a ziemi razem z dwoma dużymi budynkami gospodarczymi oszacowano wstępnie na 89 tys. zł. Zaś na wolnym rynku ziemia pod budowę, a są to tereny pod zabudowania, kosztuje więcej, bo około 100 tys. zł kosztuje 10 a. Zaś dwadzieścia z infrastrukturą i budynkami za taką nieruchomość wydaje się wręcz działaniem na szkodę.
– Nie zależy nam na sądach, na konflikcie, na sporze. Chcemy po prostu normalnie pracować i korzystać z tego, co sami wypracowaliśmy, co sami stworzyliśmy – podkreśla Norbert Zgorzelski.
Szkodliwe dla rolników
Bardzo dziwnym czy wręcz podejrzanym w sprawie wydaje się także fakt, iż Piotr Bujak, burmistrz miasta i gminy Głogówek, nie chce w tej sprawie w ogóle rozmawiać.
Na pytania dotyczące likwidacji skupu odpowiada jedynie na piśmie. Marek Froelich, prezes Izby Rolniczej w Opolu, jest bardzo zdziwiony taką postawą samo-
rządu.
– W dobie tak poważnych problemów z ASF to działanie nie tylko dziwne, ale i szkodliwe dla rolników w tym rejonie – uważa prezes Froelich.
Teraz wydaje się, że walka się jeszcze bardziej zaostrza, ponieważ na działania burmistrza jest już skarga do WSA, do wojewody, do rady gminy. Wbrew sytuacji i opinii rolników Jarosław Jurkowski deklaruje, że gminie Głogówek jak najbardziej zależy na tym, aby skup zwierząt w Biedrzychowicach odbywał się przy zachowaniu warunków sanitarnych i dobrostanu zwierząt, bez interwencji policji i służb weterynaryjnych. Do tego jest potrzebny podmiot uprawniony do prowadzenia takiej działalności, który będzie mógł skupować zwierzęta zgodnie z prawem, ograniczając też zagrożenie ASF.
Walka rolników o skup w Biedrzychowicach trwa. Udało im się przekonać większość samorządowców do swoich racji i Rada Gminy Głogówek przyjęła uchwałę wstrzymującą sprzedaż skupu. To jednak ciągle martwy punkt na rolniczej i hodowlanej mapie gminy Głogówek. Rolnicy chcą go przejąć i prowadzić w nim sprzedaż jak dawniej, ale najpierw muszą to ustalić w negocjacjach z burmistrzem, który chciał się go pozbyć i sprzedać.
Artur Kowalczyk