Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Czasami było pod górę

Data publikacji 02.01.2022r.

Aneta i Bogdan Szczygielscy kilkanaście lat temu postawili wszystko na jedną kartę. Postanowili rozwijać produkcję mleka i by to zrealizować, na pustej działce wybudowali dom,oborę garaż i silosy na zboże. Podkreślają, że po drodze nie obyło się bez trudności, ale poradzili sobie z nimi oraz z zaciągniętymi kredytami.

lubelskie

– W 2006 roku wybudowaliśmy oborę wolnostanowiskową o wymiarach 23x37 m, co było wówczas ryzykownym posunięciem. Produkcja mleka w naszym gospodarstwie była wtedy bardzo mała, a zaciągnięty na inwestycję kredyt bardzo duży. Do tego wszystkiego dołożyły się kwoty mleczne. Na początku mieliśmy 36 tys. kg kwoty, a pod koniec kwotowania ponad 400 tys. kg. Tak więc sporą ilość musieliśmy kupić, co dodatkowo obciążało budżet gospodarstwa – mówią hodowcy.

Państwo Szczygielscy decydując się na oborę wolnostanowiskową kierowali się przede wszystkim komfortem zwierząt. Uważali, że krowy w ruchu będą miały lepszą zdrowotność, łatwiej też będzie zaobserwować ruję. Niewątpliwą zaletą obory bezuwięziowej jest możliwość doju na hali udojowej w pozycji stojącej. Szczególnie doceniają to po kilkunastu latach użytkowania obiektu. Gospodarze zdecydowali się na halę typu rybia ość 2x5. W przyszłości nie wykluczają jednak przejścia na automatyczny system doju.

W oborze zastosowano pełną posadzkę, ścieloną słomą, a obornik w części dla krów wypychany jest dwa razy dziennie.

– Przez kilkanaście lat używaliśmy do tego ładowacza zamontowanego na ciągniku. W ubiegłym roku kupiliśmy ładowarkę przegubowo-teleskopową. Służy ona także do załadunku obornika z płyty obornikowej oraz do załadunku wozu paszowego. Ścielimy sporo słomy i zgarniacze typu delta raczej by się nie sprawdziły. Rozważaliśmy zamontowanie zgarniaczy linowych, ale w szerokich korytarzach żadna firma nie chciała się podjąć montażu takich urządzeń – wyjaśnia Bogdan Szczygielski.

Po jednej stronie stołu paszowego znajdują się kojce grupowe dla młodzieży, po drugiej, utrzymywane są krowy dojne podzielone są na dwie grupy żywieniowe. Sztuki z pierwszej – o wyższej wydajności – oprócz miksu z paszowozu otrzymują także premię na hali udojowej.

– Zamontowaliśmy tam karmniki, w których zwierzęta otrzymują gotową mieszankę treściwą. Sztukom o najwyższej wydajności zadajemy nawet 10 kg dziennie. Wcześniej rozważaliśmy postawienie automatycznej stacji paszowej, ale ostatecznie odstąpiliśmy od tego pomysłu – mówi hodowca.

Bogdan Szczygielski podkreśla, że o momencie przejścia z pierwszej grupy do drugiej decyduje wydajność danej sztuki. Po zadaniu drugiej grupie żywieniowej TMR-u bazowego (składającego się z sianokiszonki, kiszonki z kukurydzy, mieszanki treściwej, śruty sojowej, buforu i witamin), dodawana jest kolejna porcja paszy treściwej (mielone ziarno kukurydzy, śruta zbożowa, sojowa, tłuszcz chroniony, suche wysłodki buraczane, witaminy i bufor). Uzupełniony w ten sposób miks zadawany jest pierwszej grupie żywieniowej.

Od około 10 lat zabiegi inseminacji wykonuje hodowca. Zamawiając nasienie zwraca głównie uwagę na takie cechy jak mocne nogi, budowa wymienia i skuteczność zacieleń.

– W podjęciu decyzji o zapisaniu się na kurs inseminacyjny nie decydowały względy ekonomiczne. Problemem było to, że inseminator nie zawsze był dostępny, kiedy był najlepszy moment do pokrycia danej sztuki. Zdarzały się opóźnienia, które przekładały się na pogorszenie skuteczności zacieleń. Inseminując samemu widzę też różnicę w cenach nasienia oferowanych w katalogach a ceną, jaką płacę. Do tego oszczędzam dodatkowo nie płacąc za usługę. Łącznie przy stadzie kilkudziesięciu sztuk inseminując samemu mogę sporo zaoszczędzić – mówi Bogdan Szczygielski.

W 2017 roku gospodarze kupili przyczepę samozbierającą Krone 35 m3. Współpracuje ona z ciągnikiem Valtra o mocy 200 KM.

– Przed zakupem przyczepy samozbierającej, korzystając z usług, zakisiliśmy trawy na pryzmach, a sposób ten bardzo przypadł nam do gustu, gdyż pozwala na uzyskanie jednolitej paszy. Przed rozpoczęciem skarmiania każdej pryzmy pobieramy próbę i badamy przede wszystkim zawartość białka i suchej masy, by odpowiednio zbilansować dawkę. Przy balotach pobieraliśmy próbę tylko z jednej beli, co nie dawało prawidłowej informacji o składzie pozostałych. Ponadto sianokiszonkę z pryzmy możemy wrzucić do wozu odpowiednią ilość. Baloty różniły się wagą i wrzucając je bez rozcinania ciężko była za każdym razem zachować jednakowy skład miksu – mówi Bogdan Szczygielski.

Józef Nuckowski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a