Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Z konwiówki na przewodówkę, z wideł na wóz

Data publikacji 02.01.2022r.

W ostatnim czasie gospodarstwo Anety i Tomasza Grześkiewiczów z Gulczewa nabrało wiatru w żagle. Wszystko za sprawą inwestycji, jakie gospodarzom udało sie zrealizować w ramach PROW i które dały jeszcze więcej motywacji do dalszego rozwoju.

mazowieckie

Kiedy Aneta i Tomasz Grześkiewiczowie przejęli gospodarstwo po rodzicach było w nim 30 sztuk bydła. Dziś dochowali się stada liczącego łącznie (z opasami) 50 sztuk, w tym 30 krów mlecznych. Pogłowie nie jest co prawda duże, ale pracy było przy nim co niemiara i to ciężkiej. Jeszcze do niedawna wszystko trzeba było bowiem wykonywać ręcznie. To zmieniło się w ubiegłym roku.

– Długotrwała stagnacja spowodowała, że podjęliśmy się trudu wykorzystania unijnych środków do rozwoju gospodarstwa – wspomina Aneta Grześkiewicz. – Z pierwszego naboru PROW udało nam się zakupić rozrzutnik obornika, belarkę, siewnik do nawozów i opryskiwacz. To zachęciło nas do dalszego korzystania z dofinansowania. Tak więc, wiosną ubiegłego roku skorzystaliśmy również z drugiego naboru, doposażając gospodarstwo w nowy ciągnik, wóz paszowy i nowy, większy zbiornik chłodzący o pojemności 800 l.

Sama tylko wymiana zbiornika na dwa razy większy świadczy o tym, że państwo Grześkiewiczowie produkcję mleka zamierzają znacząco, oczywiście na miarę możliwości gospodarstwa, zwiększyć.

– Szybko chyba i ten nowy schładzalnik zrobi się za mały – z uśmiechem napomknął senior Jan Grześkiewicz, który przysłuchiwał się naszej rozmowie.

Jeszcze do niedawna, bo niespełna dwa miesiące temu stado dojone było dojarką konwiową.

– Długo czekaliśmy, ale doczekaliśmy się i w listopadzie ubiegłego roku zamontowaliśmy w oborze dojarkę przewodową. Co prawda jest to urządzenie używane. Planowaliśmy nowe, jednak nie wystarczyło już środków z PROW, dlatego postanowiliśmy inwestycję zrealizować ze środków własnych. Skończyło się dźwiganie konwi, a dój stał się przyjemnością – podkreśliła pani Aneta.

Od dwóch miesięcy w gospodarstwie pracuje także wóz paszowy o pojemności 8 m3 firmy DAF Agro. Zamiar jego nabycia sprawił, że już w ubiegłym sezonie zwiększył się areał zasiewu kukurydzy. Sianokiszonki wykonywane są w balotach.

– Balotowanie to kosztowna metoda konserwacji traw, jednak nasze łąki są oddalone od siedliska, więc – w naszym wypadku – jest to zdecydowanie lepsza metoda. Gdybyśmy zdecydowali się na pryzmy, konieczna byłaby pomoc, a o pracownika dziś bardzo trudno. I na dodatek trzeba niemało zapłacić. Tak baloty robimy sami, a dysponując nowoczesną i wydajną belarką trawy zbieramy szybko i w najodpowiedniejszym dla ich wartości terminie – wyjaśniał gospodarz.

W wozie – jak na razie – mieszana jest tylko kiszonka z kukurydzy oraz sianokiszonka. Pasze treściwe zadawane z ręki, każdej sztuce indywidualnie. Jak przyznała pani Aneta, powoli zaczyna być widać różnicę w wydajności, odkąd krowy otrzymują dobrze wymieszaną paszę. Zwiększyło się pobranie i nie ma segregowania pasz.

Pasze treściwe sporządzane są na bazie zbóż własnych: głównie owsa i pszenżyta. Jedynie dla cieląt kupowane są startery. Jak poinformowała pani Aneta, cielęta odpajane są mlekiem pełnym nawet do 3. miesiąca życia.

– Wiemy, że to długo, jednak taki sposób doskonale się sprawdza, bo cielęta bardzo dobrze przyrastają, są zdrowe i szybko zaczynają pobierać pasze stałe. A nam bardzo zależy, na jak największej ilości dorodnych cieliczek, które po odchowie wejdą do stada zastępując gorsze sztuki – tłumaczyła gospodyni.

Z Grupą Kapitałową Polmlek gospodarstwo państwa Grześkiewiczów współpracuje od blisko dekady.

– Zmieniając podmiot skupowy początkowo mieliśmy wiele obaw. Szybko okazało się jednak, że były całkowicie nieuzasadnione i dziś wiemy jak dobrą decyzję podjęliśmy przed laty, bo w przeciwieństwie do poprzedniego podmiotu, wypłatę za dostarczone mleko mamy na czas, a często nawet przed czasem. Zawsze możemy także na liczyć na pomoc pracowników skupowych naszej mleczarni
– stwierdził pan Tomasz zaznaczając, iż współpraca z dobrym podmiotem motywuje.

I wydaje się, że ostatnie inwestycje, jakie przeprowadzono w gospodarstwie są tego najlepszym przykładem. Niestety, jest tylko jedno bardzo duże ograniczenie. Obora, w której produkują mleko rolnicy z Gulczewa to stropowy obiekt uwięziowy, typowy dla budownictwa lat 70., który posiada pełną obsadę.

– Oj przydałaby się nam nowa, większa obora, ale jakże ciężko dziś nawet myśleć, a co dopiero podjąć się budowlanej inwestycji, przy tak ogromnych kosztach. Tak więc, póki co staramy się radzić sobie jak możemy i w naszej opinii jedyną dla nas alternatywą jest doskonalenie genetyczne utrzymywanego stada, za którym oczywiście idzie wydajność. I w tym właśnie kierunku zmierzamy – tłumaczyła pani Aneta, dodając, iż do „pełni szczęścia” w oborze brakuje jeszcze wyciągu do obornika. Jak się okazuje, nie jest to takie łatwe zadanie, bowiem za oborą jest tylko 4 metry działki własnej. Tej przylegającej sąsiad nie chce sprzedać. A większa płyta obornikowa wymaga miejsca, którego tutaj nie ma.

W rodzinie Grześkiewiczów wyraźnie widać upodobania, co do utrzymywanego nim bydła. Pani Aneta zdecydowanie woli krowy mleczne, pan Tomasz – bydło opasowe, które, jak mówi, jest mało pracochłonne. I właśnie z myślą o opasach rolnicy zaadaptowali dawny budynek gospodarczy, w którym utrzymywane jest obecnie około 20 sztuk. Nadzieją na coraz lepszy dochód są zwyżki cen bydła opasowego i – jak dodała Aneta Grześkiewicz – coraz wyższe ceny mleka w skupie.

Do opasu kierowane są buhajki mieszańcowe pochodzące z krzyżowania krów z rasą limousine oraz simental. Bydło odbiera firma Sokołów, z którą hodowcy mają podpisaną umowę kontraktacyjną.

Beata Dąbrowska

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a