Na początek wstępniaka nasz gorący apel w sprawie nawozów. Z różnych regionów Polski dochodzą do nas sygnały, że leżą one w magazynach dystrybutorów, a rolnicy nie mogą ich kupić, bo sprzedawcy czekają na nowe cenniki. Zacznijcie wreszcie sprzedawać nawozy! Teraz rolnicy mają idealne warunki do ich wysiewu. Piszemy to w piątek, kiedy ceny w hurcie wzrosły – np. mocznika – do około 6000 zł/t. Do tego należy doliczyć marżę hurtownika. Wiele lat temu, jeszcze za komuny, postulatem rolników było, aby litr mleka kosztował tyle co litr paliwa. I tak było za czasów, gdy ministrem rolnictwa był gospodarny Wielkopolanin – Jerzy Wojtecki. Oczywiście takie ceny funkcjonowały przez krótki okres. Owe żądanie było wysuwane przez rolników jeszcze w późnych latach dziewięćdziesiątych. Dziś mamy prawie ten sam przelicznik, ale w nawozach. Koszt kilograma nawozu zbliża się niebezpiecznie do ceny netto litra oleju napędowego. To jest czyste szaleństwo! Wszak w sytuacji wojny u naszych granic, bezpieczeństwo żywnościowe jest niepodważalnym priorytetem. Oczywistą oczywistością jest fakt, że jego osiągnięcie nie jest możliwe bez wyprodukowania odpowiedniej ilości żywności, która będzie się charakteryzowała wysoką jakością.
Co więc należy zrobić? Zawiesić opłaty emisyjne dla producentów nawozów i wprowadzić dopłatę do ich zakupu. Oba problemy może rozwiązać Komisja Europejska. Apelujemy więc do polityków zarówno tych w kraju, jak i reprezentujących nas w Parlamencie Europejskim, aby wspólnie wywierali presję na Komisję w tej sprawie. Uważamy, że wspólne wystąpienie środowisk, które do tej pory miały dla siebie wyłącznie złe słowa, potrafi przekonać Ursulę von der Leyen, szefową Komisji. Będzie to jeszcze jednym dowodem, że agresja na Ukrainę potrafiła w ważnych sprawach pogodzić polską opozycję ze Zjednoczoną Prawicą. Na razie Bruksela udzieliła najgorszej z możliwych odpowiedzi. Poradzili nam, żebyśmy produkowali więcej biogazu. W stanowisku Komisji znalazło się zdanie, że można wspierać producentów nawozów (nie rolników). Z tego co wiadomo Polska przygotowuje kolejną propozycję, aby tę furtkę wykorzystać. Mówi się o tym, że w nowy mechanizm wsparcia włączona może być Agencja Rezerw Materiałowych. Tego jeszcze w momencie pisania naszego komentarza nie wiemy. Podobnie, jak kto na tym naprawdę zarobi? Jedno jest pewne: zgoda Unii na wszelakie dopłaty ma charakter formalny i nie wiąże się z żadnymi pieniędzmi z Brukseli. I tym sposobem Polska, która przyjęła około 1,5 miliona uchodźców, będzie musiała te dopłaty pokryć z własnych środków. No tak: kraje bogate, takie jak Niemcy i Francja będą mogły efektywnie pomagać swoim farmerom. My jesteśmy na efektywną pomoc po prostu za biedni. Złotówka jest bardzo słaba, inflacja się rozkręca z dnia na dzień, zaś ceny paliw, gazu i energii elektrycznej są bardzo wysokie! Dlaczego firmy z państw bogatych (w tym banki), których rządy tak chwalą Polskę, jej męstwo, wycofują swoje kapitały z naszego kraju? Od pochwał dalece lepsze byłyby sygnały, że Polska jest stabilnym państwem i warto w niej inwestować miliardy dolarów i euro!
Na pocieszenie zostało nam to, że w dzisiejszym zamęcie pewne rzeczy są stałe. Dzięki nim możemy odróżniać dobro od zła i mądrość od głupoty. Takim drogowskazem jest Sylwia S., europosłanka z Polski i jej sekta. Gdy na Ukrainie od dwóch dni toczyły się walki, Sylwia S. wzywała do wprowadzenia zakazu reklam mięsa, mleka i jajek. Walczyła też o wstrzymanie budowy bariery wzdłuż granicy z Białorusią. Pani Sylwio, żeby choć pani ujęła się za kotami i psami, które pozostały w bombardowanych na Ukrainie miastach! Ale nie! Bo Pani Sylwia z kotletami schabowymi walczyła. Wstrzymała się też od głosu podczas głosowania nad funduszami dla Polski w związku z falą uchodźców wojennych. No cóż, Sylwia S. nadal konsekwentnie zarzuca Unii Europejskiej, że jest w polityce klimatycznej za mało ambitna. Jej zdaniem, organy UE odwracają wzrok od problemów, jakie rodzi rolnictwo. Europosłanka z Polski twierdzi, że Parlament Europejski „ma na swoim koncie takie wybryki jak” zakaz używania nazwy kiełbasa na określenie wyrobów roślinnych itp. Tak szanowni Czytelnicy, to są zmartwienia Sylwii S. w czasach, gdy za granicą kraju, który reprezentuje, toczy się wojna, giną tysiące ludzi a miliony uciekają przed śmiercią. Ona uważa, że UE powinna „wspierać branżę roślinną”. Pani Sylwio, jest ku temu wspaniała okazja. Wystarczy domagać się zawieszenia systemu opłat za emisję CO2. Tylko Grupa Azoty rocznie wydaje na to miliardy złotych, które mogłyby pozostać w kieszeniach rolników z „branży roślinnej”. Dorzucilibyśmy do tego jeszcze walkę o dopłaty do zakupu nawozów. Branża roślinna na pewno na tym skorzysta.