mazowieckie
Jadów – gmina wiejska, choć nie jest to jej ostatnie słowo. Ale o tym za chwilę. W czerwcu 2020 roku zawiązało się we wsi stowarzyszenie.
– Kiedy byłem jeszcze w liceum, postanowiliśmy z bratem, że z Jadowa się wynosimy. Że to wieś zabita dechami, nie ma tu żadnej historii, nie ma się do czego przywiązać. Poszedłem na politologię i pod wpływem jednego z profesorów – Eugeniusza Cezarego Króla – zacząłem prywatnie studiować lokalne dzieje. I okazało się, że Jadów ma w sobie niezwykłą historię. Miałem nawet pisać książkę o wsi, zgromadziłem materiały, ale nigdy nie zdążyłem się do niej zabrać – opowiada Marek Suchocki, założyciel i prezes Jadowskiego Stowarzyszenia Historycznego, na co dzień pracujący u jednego ze znanych operatorów telefonii komórkowej.
Niemiec od Szpilmana...
Czego się o zwykłym dotąd Jadowie dowiedział? Między innymi tego, że był w połowie żydowskim miasteczkiem przez dziesięciolecia. Że wieś w 1820 roku została jako dobra jadowskie własnością hrabiego Stanisława Kostki Zamoyskiego. Otrzymał je za Zamość, który musiał oddać na rzecz Królestwa Polskiego. A ponieważ leżał na szlaku handlowym, hrabia wystarał się dość szybko o prawa miejskie dla Jadowa.
– Dysponujemy dokumentem, w którym napisane jest, że Jadów zostanie przeznaczony na „osadę rozmaitych rękodzielników i fabrykantów zagranicznych”. Hrabia Zamojski sprowadził Żydów. A potem Szkotów – opowiada Marek.
Marek, grzebiąc w historiach, natrafiał na różne materiały. W międzyczasie wspomniany wcześniej profesor wydał książkę z listami Wilma Hosenfelda – Niemca, który uratował słynnego pianistę Władysława Szpilmana, znanego między innymi z filmu „Pianista” Romana Polańskiego.
– Wziąłem książkę do ręki i dowiedziałem się, że Hosenfeld pisał te listy z Jadowa! Za pośrednictwem profesora skontaktowaliśmy się z córką Hosenfelda. Była zachwycona, że chcemy uczcić pamięć jej ojca, który otrzymał tytuł Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata. Otrzymaliśmy skany listów i zdjęcia, które Hosenfeld zrobił w Jadowie w czerwcu 1940 roku, a które nigdy wcześniej nie były publikowane! – mówi Marek.
...a Szkoci od Paca
Po wsi krążyła od lat pogłoska, że żyli w niej kiedyś Szkoci. Ponoć sprowadzeni też przez hrabiego. Markowi wciąż chodziło po głowie otwarcie muzeum. Właśnie kończył się remont budynku, w którym miała się usadowić biblioteka. Przed wojną był w tym miejscu szpital. Marek przygotował projekt muzeum, dyrektorka zgodziła się natychmiast. Napisał wniosek o marszałkowskie pieniądze i otrzymał grant. Po czym zorganizował wystawę o historii Jadowa. Jest w niej kopia najstarszego dokumentu związanego z Jadowem – z XV wieku. Jest w niej o Żydach, o Zamoyskich, jest pokój ze starymi sprzętami z wiejskich chat, pokój z czasów drugiej wojny światowej i peerelowski sklep. Jest o Hosenfeldzie, są w gablotach ołowiane kule z powstania styczniowego i historia o jadowskich doktorach Judymach. I są Szkoci.
– Historia rozpoczyna się w 1803 roku. Hrabia Zamoyski jeszcze o Jadowie wtedy nie słyszał. Ale z przyjacielem generałem Ludwikiem Pacem – tym od porzekadła – wyjechali do Anglii. Z wyjazdu Pac sprowadził do pałacu w Dowspudzie osadników ze Szkocji. Mieli oni dużo nowocześniejszą niż my technikę rolniczą. Używali pługów, wprowadzili kopcowanie ziemniaków. Mamy wycinek z gazety szkockiej z 1817 roku z adnotacją, że kolejna grupa osadników wyrusza do Polski. W 1821 roku do generała Paca przypłynęła kolejna grupa – był w niej Walter Govenlock, który po powstaniu listopadowym opuścił Suwalszczyznę i sprowadził się na ziemie jadowskie. Między innymi on jest pochowany na leśnym cmentarzu we wsi. Wiosną 2021 roku uprzątnęliśmy go po uzyskaniu stosownych zgód – opowiada jadowski społecznik.
Z Łapką pod rękę
Ale ma w zanadrzu jeszcze jedną historię. Otóż do szkoły w Jadowie chodził Stanisław Łapka – dowódca Dywizjonu 302 w czasie bitwy o Anglię, dowódca Dywizjonu 306 w czasie lądowania w Normandii, odznaczony m.in. Virtuti Militari. Marek chodził do tej samej szkoły. I nie dowiedziałby się o tym, gdyby nie jego sąsiad Krzysztof Król. Przyszedł kiedyś do Marka i przyniósł mu list napisany przez Łapkę w 1932 roku.
Takie poszukiwania to domino. Marek ruszył jeden klocek i posypały się kolejne.
– Znów szperałem w Internecie. Znalazłem bardzo stary, może sprzed piętnastu lat, post na forum internetowym. Jakaś dziewczyna, Brytyjka, pisała, że jest wnuczką Stanisława Łapki. Znalazłem na Facebooku trzy osoby o takim nazwisku. Napisałem do wszystkich. Odezwała się jedna i to była ona. Wysłałem jej skan tego listu. Z matką rozpoznały pismo. Zaczęliśmy się wymieniać informacjami i materiałami. Dostaliśmy zdjęcia Łapki z księciem Kentu, generałem Sosnkowskim, ze Stanisławem Skalskim. Dziś mamy świetny kontakt. Przetłumaczyłem im nawet wiersze napisane przez Łapkę w gimnazjum – cieszy się Marek.
Cmentarz szkocki został wpisany do rejestru zabytków. W planach mają podniesienie olbrzymiego przewróconego nagrobka. Zorganizowali Szkocki Wieczór, na który zaprosili ze Szkocji pastora. Dziś są w kontakcie z mieszkającymi na całym świecie potomkami jadowskich Szkotów. A co do gminy wiejskiej. Jadów w przyszłym roku obchodzi dwustulecie nadania praw miejskich, które w międzyczasie utracił. Wójt zapowiedział starania i niewykluczone, że w przyszłym roku mieszkańcy wioski z tysiącem historii staną się mieszczuchami.
Karolina Kasperek