Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Ursusy, które wyprzedziły swój czas

Data publikacji 14.03.2022r.

Imponowały nowoczesnym wyglądem, komfortem i parametrami. Miały jeden z najlepszych wskaźników masy do mocy, a pod względem bezpieczeństwa znacznie przewyższały ówczesne ciągniki dostępne na rynku. To wszystko sprawiało, że Ursusami z rodziny U zainteresował się Renault, który zapowiedział nawet rezygnację z produkcji własnych traktorów na rzecz importu tych maszyn. Ale gdy pod koniec 1970 roku zmienił się rząd w Polsce i zadecydowano o rozwoju przemysłu ciągnikowego w oparciu o zakup zagranicznej licencji, wiadomo było, że zakończyła się historia ciągników U nim tak naprawdę na dobre się zaczęła. Pamięć o tych unikatowych traktorach podtrzymuje Wojciech Bury, właściciel firmy Bury produkującej opryskiwacze i maszyny uprawowe, który w swojej kolekcji posiada aż cztery modele z tej serii.

– Te traktory wyprzedzały swój czas. Nie tylko wyróżniały się bardzo wysokim poziomem technicznym, ale wyglądały doskonale jak na lata, w których powstawały, bo mówimy przecież o maszynach opracowywanych na przełomie lat 60. i 70., kiedy w produkcji znajdował się jeszcze Ursus C–4011, protoplasta C–355 i C–360 – opowiada Wojciech Bury. – Gdyby trafiły do seryjnej produkcji myślę, że inaczej potoczyłyby się losy Ursusa, bo wedle założeń, te traktory miały być sprzedawane na całym świecie nie tylko przez sieć Ursusa, ale i Renault. Z tego co udało mi się dowiedzieć, to początkowo miały być sprzedawane pod wspólną nazwą Ursus-Renault lub Renault-Ursus, a potem po umocnieniu swojej pozycji we Francji miały być sygnowane wyłącznie marką Ursus, co byłoby poprzedzone przejęciem przez polską markę całej sieci handlowo-serwisowej francuskiego producenta.

r e k l a m a

Zbiornik paliwa ukryty w korpusie

Aby poznać historię tych traktorów trzeba cofnąć się do roku 1966. Wtedy przy Ursusie utworzony został Zakład Doświadczalny Ciągników Rolniczych. W 1968 roku po interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji i zawieszeniu współpracy Ursusa z Zetorem, ówczesne władze w Polsce przyjęły uchwałę o rozwoju polskiego przemysłu ciągnikowego w oparciu o konstrukcję własną. Warszawska fabryka mogła więc ruszyć z opracowaniem nowej serii ciągników. Prace nad rodziną lekkich i średnich traktorów o nazwie roboczej U 500/700 ruszyły na dobre w drugim kwartale 1969 roku. Projekt był na tyle ambitny, że zakładał zastosowanie w tych maszynach nowo opracowanych silników, transmisji, układów hydraulicznych czy kabin. W 1970 roku po prezentacji traktorów na wystawie w Paryżu, mocno zainteresował się nimi Renault, który wyraził chęć importu tych maszyn pod warunkiem, że przy ich modernizacji będą mogli uczestniczyć konstruktorzy francuskiej firmy. Współpraca polsko-francuska doprowadziła do powstania drugiej wersji tych maszyn, obejmującej modele o mocach 30, 45, 60 i 75 KM.

– Wiele zastosowanych w tych traktorach układów i podzespołów odbiegało od przyjętych standardów. Wystarczy spojrzeć na zbiornik paliwa, który znalazł się w kadłubie między silnikiem a skrzynią biegów. Wlew był wyprowadzony na wysokości podłogi kabiny, czyli tak jak to ma miejsce w obecnie produkowanych traktorach – opisuje Wojciech Bury. – Kolejną innowacją było zastosowanie półramy z dodatkowymi otworami. Dzięki nim możliwe było przestawianie przedniej osi tak, aby zwiększyć lub zmniejszyć rozstaw. Najważniejsze było jednak to, że były to pierwsze traktory Ursusa o zunifikowanej konstrukcji, co dawało możliwość stosowania takich samych podzespołów pasujących do całej gamy.

Wypuszczenie na rynek przedprodukcyjnych modeli poprzedziło przetestowanie samych silników. Ocenę prawidłowości zastosowanych rozwiązań konstrukcyjnych w motorach, zakończoną wydaniem pozytywnej opinii, wykonała angielska firma Ricardo. Gdy pod koniec 1972 roku nowa rodzina ciągników była w pełni gotowa i mogła być wdrażana do seryjnej produkcji, wtedy niespodziewanie polski rząd z polecenia ministra przemysłu maszynowego Tadeusza Wrzaszczyka zmienił wydaną wcześniej decyzję, stawiając na zakup licencji. Oznaczało to koniec projektu ciągników z serii U. Nie mogli się z tym pogodzić dyrektor Zakładu Doświadczalnego Ursusa Bogumił Bajdecki oraz główny konstruktor Henryk Szczygieł, który po protestach zostali odwołani ze swoich stanowisk. Po tym projekcie pozostało tylko około 30 traktorów powstałych w tzw. preserii.

– To jest jeden z pierwszych wyprodukowanych traktorów serii U. Jest to traktor z 1971 roku, który ma wybity na bloku numer seryjny 03 – Wojciech Bury wskazuje na model U–310. – Był to też pierwszy traktor z tej serii, który zakupiłem. Stałem się jego właścicielem trochę przez przypadek. Po prostu dowiedziałem się, że we wsi Mysłaków niedaleko Łowicza w jednym z gospodarstw stoi nietypowy Ursus. Mój znajomy z tamtych okolic go odnalazł, porozmawiał z właścicielką, która zdecydowała się go sprzedać. Od siedmiu lat nie pracował. Mimo tego po przewiezieniu do warsztatu szybko udało się go uruchomić. Niestety, nie chciał wchodzić na obroty. Okazało się, że pompa wtryskowa wymagała naprawy i tu pojawiły się schody, bo sekcje były wyposażone w dodatkowe kanały rozruchowe. Nie sposób było dostać takich elementów i musieliśmy założyć sekcje bez nich, co skutkuje dzisiaj tym, że traktor przy niższych temperaturach ciężej pali. Brakuje w nim kilku szyb, ale mamy już wykonane szablony, które pomogą je dorobić. Musimy też pozbyć się dodatkowych elementów przyspawanych do zaczepu. Nie zamierzam jednak zbyt mocno ingerować w konstrukcję tego traktora, bo moim celem jest to, aby możliwie w jak największym stopniu pozostawić stan fabryczny.

Traktory z Kłudzienka

Ursus U–310 to traktor dwucylindrowy. Napędza go motor S-24 o mocy 30 KM. Skrzynia oferuje trzy biegi główne do przodu i jeden wsteczny. Wszystkie mogą pracować w trzech zakresach prędkości. Identyczna przekładnia montowana była w 45-konnym modelu U–510. Z kolei w większych U–610 (60 KM) i U–710 (75 KM), dzięki zastosowaniu czterech zakresów prędkości przekładnia oferowała 12 biegów do jazdy w przód i 4 wsteczne. Niestety, skrzynia przekładniowa we wszystkich traktorach tej serii okazała się najsłabszym ogniwem. Choć była wyposażona w synchronizatory, to właśnie one najczęściej się psuły.

– W tym ciągniku skrzynia była kilka lat temu naprawiana – Wojciech Bury omawia zakupiony jako drugi 75-konny model U–710. – Niestety remont doprowadził do zdekompletowania traktora. Brakuje w nim elementów hydrauliki (cylindra oraz ramion i cięgien podnośnika) oraz bocznych osłon deski rozdzielczej. Trzeba jeszcze pouzupełniać instalację elektryczną oraz dorobić jedną z szyb. Ciekawe jest to, że ten ciągnik porusza się jeszcze na fabrycznych oponach. To jest traktor z 1972 roku. Ma numer fabryczny 10. Jeżeli chodzi o jego historię to wyglądała tak, że Ursus przekazał go do Instytutu w Kłudzienku, który potem go odsprzedał. Kupiłem go z gospodarstwa z okolic Sochaczewa, gdzie pracował przez kilka lat. Po remoncie skrzyni nie był już użytkowany. Niestety, nie udało się go uruchomić w gospodarstwie, ale w naszym warsztacie przeszedł solidny przegląd i teraz odpala za pierwszym razem.

Trudno oszacować ile traktorów U ostało się do dnia dzisiejszego. Oprócz czterech maszyn Wojciecha Burego, wiadomo że jeden z traktorów U–710 jest na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie, a kolejny U–710 pochodzący z Muzeum Zakładowego Ursusa znajduje się w Chlewiskach w oddziale terenowym Narodowego Muzeum Techniki w Warszawie. Traktor U–310 z numerem fabrycznym 08 z prototypowni fabryki Ursusa jest w rękach jednego z rolników prowadzących gospodarstwo rolne w okolicach Ryk.

– Być może to jest jedyny zachowany Ursus U–610. Trafiłem na niego przez ogłoszenie. Jest to traktor z 1972 roku z numerem fabrycznym 07 – Wojciech Bury pokazuje kolejny ciągnik z serii U. – Kupiłem go w 2019 roku. Znajdował się w doskonałym stanie technicznym. Był stale użytkowany i garażowany. Zachował się w nim nawet komplet oryginalnych opon. Jedyną rzeczą, którą trzeba w nim zrobić to zregenerować pompę układu wspomagania, bo nie działa tak jak należy. Jeżeli chodzi o historię tego traktora, to też była związana z Instytutem w Kłudzienku. Potem przechodził z rąk do rąk aż wreszcie trafił do rolnika prowadzącego gospodarstwo we wsi Bartniki w okolicach Skierniewic, od którego go kupiłem.

r e k l a m a

Wszystkie informacje są cenne

Wojciech Bury zamierza udostępniać Ursusy serii U szerszej publiczności w Muzeum w Nieborowie, które niebawem zmieni oblicze. Planowana jest bowiem budowa nowego obiektu, w którym ma być wygospodarowane miejsce poświęcone traktorom Ursusa. Liczy, że po nagłośnieniu tematu tych traktorów odezwą się właściciele takich lub innych prototypowych ciągników. Poszukiwana jest także dokumentacja do tych lub innych tego typu maszyn. Znalezienie jej dzisiaj jest bardzo trudne, bo wiele dokumentów zostało zniszczonych. Taki los spotkał m.in. streszczenia sprawozdań z badań ciągników U, które swego czasu znajdowały się w archiwum Instytutu Budownictwa, Mechanizacji i Elektryfikacji Rolnictwa.

– Może ten artykuł przeczyta były konstruktor warszawskiego Ursusa albo ktoś związany z tą fabryką, kto ma wiedzę na temat traktorów serii U lub innych takich unikatowych maszyn i posiada np. fabryczne zdjęcia tych maszyn. Wszystkie przekazane informacje będą bardzo cenne. O tych ciągnikach trzeba mówić, trzeba je pokazywać, bo możemy być dumni, że w Polsce zaprojektowano od podstaw traktory, które swoją konstrukcją dorównywały, a w wielu aspektach przewyższały maszyny czołowych firm zachodnich – podkreśla Wojciech Bury.

Kolekcję wyjątkowych Ursusów Wojciecha Burego uzupełnia drugi U–310. Traktor był wystawiony na sprzedaż w Regowie niedaleko Szymanowa. Jest to traktor z 1972 roku z numerem fabrycznym 06.

– Jego historia też jest związana z Instytutem w Kłudzienku. Również przechodził z rąk do rąk. Bez problemu odpala, a jego skrzynia jest w pełni sprawna. Brakuje w nim dwóch szyb. Niestety, ktoś go pomalował i ze względu na to, że jest to mój drugi Ursus U–310 to mam taki plan, aby doprowadzić do go stanu idealnego, czyli żeby wyglądał tak, jak w momencie kiedy opuszczał fabrykę – kończy Wojciech Bury.

Przemysław Staniszewski

Zobacz także

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a