Zaczęto wtedy dodawać cholesterol do diety, ale to nie pomagało. Dam doszedł więc do wniosku, że wraz z cholesterolem w normalnej diecie musi znajdować się jeszcze jakiś składnik, który przeciwdziała krwawieniom. Po latach badań ów czynnik zapobiegający krwawieniom znalazł w nasionach konopi i zdecydował wtedy, że nazwie go witaminą krzepnięcia. Po duńsku koagulation vitamin, dlatego też substancja ta została nazwana witaminą K. Dam wraz z innym naukowcem – Edwardem Doisym – otrzymali w 1943 roku nagrodę Nobla za to odkrycie.
Królowa? To MK-7
K należy do grupy witamin rozpuszczalnych w tłuszczu. Póki co, to proste i łatwo zapamiętać. Żeby było jeszcze łatwiej, pomyślmy: K jak krem. Tłusty. Teraz trochę skomplikujemy. Witamina K, którą otrzymujemy z pożywieniem, ma dwie dominujące formy. Jedna to tzw. K1, czyli filochinon. Główne zadanie tej formy witaminy to tworzenie skrzepów, czyli sprzyjanie właściwemu krzepnięciu krwi. W krzepnięciu ma potężne znaczenie kilka tzw. czynników krzepnięcia, a jednym z nich jest protrombina. Nasza wątroba nie wyprodukuje jej bez witaminy K1.
Forma zwana witaminą K2, a inaczej menachinonem, też bierze udział w krzepnięciu. Ale jej podstawowa, niedawno odkryta rola, to budowanie i utrzymywanie silnych kości, a także hamowanie tworzenia się złogów wapnia w tętnicach i żyłach. I to właśnie forma K2 jest dla nas, ludzi, ważniejsza.
Idźmy dalej. W telewizji i radiu sporo było swego czasu reklam dotyczących witaminy K, ale pojawiało się tam mnóstwo innych cyfr i liter. Warto wiedzieć, co znaczą, by nie paść ofiarą nieuczciwej reklamy. Te skomplikowane symbole dotyczą właśnie tej ważnej dla nas formy, czyli witaminy K2.
Występuje ona w kilku postaciach, ale znów dwie mają kluczowe znaczenie. Najpopularniejsza to syntetyczny menachinon 4, czyli znana z reklam i opakowań MK-4. A druga postać to występująca naturalnie, ale też identyczna z nią syntetyczna, czyli menachinon 7 (MK-7). I to właśnie K2 (a zwłaszcza jej postać MK-7) jest prawdziwą królową. Ma taką budowę chemiczną, że jest niemal w całości absorbowana przez organizm i dlatego wystarczą małe jej dawki, a poza tym utrzymuje się we krwi najdłużej. To sprawia, że jest dostępna nie tylko wątrobie, ale też tkankom poza nią – kościom, tętnicom i tkankom miękkim. Badania pokazują też, że postać MK-7 jet dużo skuteczniejsza od MK-4.
Brakuje, bo jesteśmy sterylni?
Długo wierzono, że niedobory witaminy K to rzadkość, ponieważ dowolna zrównoważona dieta zapewnia optymalne jej wartości. A jeśli nie, to jej „dorobieniem” zajmą się bakterie w jelitach – to także jedno z ich zadań. Z badań wynika jednak, że niedobory są częstsze, niż się wydawało. Witaminy K dostarczamy sobie dziś mniej niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Zmieniliśmy diety, zmienia się skład pożywienia. W latach 1950–1990 w zachodniej diecie było dużo więcej olejów. Rolę gra tu też sposób przygotowywania pożywienia. Dawniej produkowano żywność w obecności różnych szczepów bakterii, w tym takich, które syntetyzują witaminę K2. Dziś produkcja przebiega w dużo bardziej sterylnych warunkach, w których prawie nie ma mikroorganizmów, w tym korzystnej flory bakteryjnej.
Niedobory witaminy K są często skutkiem zażywania leków. Przede wszystkim tych, które hamują rozrost bakterii syntetyzujących witaminę. Ale też takich, które upośledzają produkcję albo przepływ żółci, która jest niezbędna, by nastąpiło wchłanianie witaminy w jelitach. Na niedobór są więc narażone osoby przyjmujące często antybiotyki, leki przeciwgruźlicze i przeciwzakrzepowe. Osoby z chorobami wątroby i dróg żółciowych, z zaburzeniami wchłaniania, np. celiakią, chorzy na mukowiscydozę, osoby po operacjach bariatrycznych, czyli usunięciu żołądka lub jego fragmentów. Deficyty witaminy K obserwuje się też u noworodków, które nie mają jeszcze dobrze rozwiniętego układu pokarmowego, a co za tym idzie – nie produkują wystarczająco dużo potrzebnych do syntetyzowania witaminy bakterii. Nie mają jej też zmagazynowanej w ciele, a w mleku matki też niewiele jest tej witaminy. Dlatego noworodki narażone są na krwawienia z niedoboru witaminy K, a najniebezpieczniejsze są krwawienia do mózgu. Zapobiec temu może podanie witaminy dziecku zaraz po porodzie albo matce w trakcie porodu.
Jeśli stosujemy dietę zachodnią, możemy spodziewać się małych niedoborów witaminy K. Formę K1 znajdziemy w warzywach o zielonych liściach, brokułach, szpinaku i jarmużu. Cenniejszej witaminy K2 szukajmy w twarogu, żółtych serach i fermentowanych produktach mlecznych, a w mniejszych ilościach w mięsie i jajach. Za bezwzględnie najlepsze źródło witaminy K2 uważa się japońską potrawę natto przyrządzaną z fermentowanej soi. Jest ona jednak mało popularna w świecie zachodnim, dlatego zwłaszcza w przypadku występowania wspomnianych wyżej schorzeń warto suplementować witaminę K2 w wersji MK-7 – dla mocnych kości, dobrej krzepliwości i zdrowego serca.
Karolina Kasperek