Jego początki to tak naprawdę dużo wcześniej niż lata 50. XX wieku. Wkłuwanie w ciało igieł dla złagodzenia objawów różnych chorób stosowano już w czasach Hipokratesa – lekarza w starożytnej Grecji, czyli około 400 lat przed Chrystusem. Hipokrates używał igieł kaktusa, którymi leczył bóle pleców. Chińczycy stosowali akupunkturę, czyli nakłuwanie ciała, już 6000 lat przed naszą erą. A w XIX wieku, wraz z wynalezieniem igły pustej w środku, zaczęto za pomocą igieł wprowadzać w skórę i głębiej różne substancje.
Od ucha do... cery
Mezoterapię w nowoczesnym rozumieniu, jako technikę medyczną, opracował w 1952 roku francuski lekarz Michel Pistor. Leczył nią ból i choroby żył. Wszystko zaczęło się, kiedy wstrzyknął astmatykowi dożylnie nowokainę i odkrył, że co prawda z astmą się nie polepszyło, ale za to pacjentowi poprawił się upośledzony wcześniej słuch. Z intencją wzmocnienia tego efektu Pistor zaczął więc wstrzykiwać małe dawki nowokainy wokół ucha i w samo ucho. Od tego momentu do Pistora paradowały całe rzesze głuchych. Z czasem zauważono, że dzięki zabiegowi udało się łagodzić także objawy zapalenia ucha zewnętrznego, ból stawu skroniowo-żuchwowego i szumy uszne.
Tyle historia. Dziś mezoterapia to także zabieg medycyny estetycznej. Mniej inwazyjny niż chirurgia i nieco mniej inwazyjny niż wstrzykiwanie wypełniaczy, ale trochę bardziej ingerujący w skórę niż zabiegi na przykład złuszczania, czyli choćby peeling kawitacyjny (z udziałem ultradźwięków) czy peeling enzymatyczny. Mezoterapia niby jedna, ale istnieją dwie metody jej stosowania.
Koktajl przez igłę
Pierwsza to tzw. mezoterapia igłowa. Jej celem jest wprowadzenie do skóry właściwej substancji aktywnych za pomocą iniekcji.
– Substancję aktywną, zwaną poprawnie stymulatorem tkankowym, podaje się albo „ręcznie”, czyli wstrzykując w daną okolicę substancję za pomocą strzykawki i bardzo cienkiej igły, albo też z wykorzystaniem specjalnej maszyny z głowicą wyposażoną w kilka igieł i strzykawkę, która podaje do igieł preparat. W takich urządzeniach wykorzystuje się często działanie próżni. Skóra przed nakłuciem jest przez tę głowicę lekko zasysana. Takie odciągnięcie skóry powoduje zmniejszenie bólu, zmniejszenie krwawienia i ograniczenie powstawania siniaków. Igły mogą wbijać się na różną głębokość – zazwyczaj jest to 0,5 mm – wyjaśnia Izabela Tarasiuk, kosmetolożka pracująca w jednym z poznańskich gabinetów medycyny estetycznej.
Preparat podawany do skóry jest trochę takim autorskim koktajlem. Podający miesza w różnych proporcjach jego składniki w zależności od potrzeb skóry. Mezoterapia może mieć charakter bardziej punktowy. Wtedy preparat podawany jest w wybrane partie – na przykład pod oczy – ręcznie. Jeśli potrzeba stymulacji większej liczby obszarów skóry na twarzy – pod oczami, wokół ust, czoła, szyi, dekoltu – do mezoterapii wykorzystuje się urządzenie albo pen, ale można też ostrzykiwać te obszary ręcznie.
Koktajl, który wstrzykuje się w skórę właściwą, to tzw. stymulatory tkankowe. Pod tym tajemniczym terminem kryją się znane w kosmetologii od dawna substancje – kwas hialuronowy nieusieciowany, aminokwasy – glicyna, prolina czy lizyna, kolagen, witaminy C, E, A, B12, wapń, krzem, żelazo, kwas bursztynowy.
Kłujemy, żeby budzić
Po co jednak podajemy skórze te koktajle?
– Substancje te mają pobudzać znajdujące się w skórze właściwej komórki zwane fibroblastami. To komórki odpowiedzialne za produkcję kolagenu i elastyny – dwóch substancji odpowiadających za kondycję skóry. Kolagen stanowi nieco sztywniejsze rusztowanie skóry, a na nim opiera się nieco bardziej giętka siatka elastyny, która nadaje skórze elastyczność. Z wiekiem fibroblasty pracują coraz słabiej, a skóra traci jędrność. Stymulatory budzą fibroblasty, a te znów intensywniej zaczynają produkować kolagen i elastynę – mówi Izabela Tarasiuk.
Mezoterapia igłowa to podawanie ożywczego koktajlu. Ale można też budzić skórę i fibroblasty bez niego. Temu służy mezoterapia mikroigłowa. W tym zabiegu celem jest jedynie nakłuwanie skóry za pomocą tzw. pena, czyli urządzenia przypominającego gruby długopis wyposażonego w kilka lub kilkanaście igieł. Liczne drobne nakłucia mają wywołać w skórze niewielki proces zapalny, który pobudza wydzielanie przez skórę tzw. czynników wzrostu. One również stymulują fibroblasty, a w konsekwencji powodują regenerację skóry. Podczas zabiegu mezoterapii mikroigłowej również możemy wykorzystać substancje, które tutaj mają za zadanie umożliwić kontrolę nad stanem zapalnym oraz stymulować proces odnowy.
Dla kogo jest mezoterapia? Może z niej skorzystać i dwudziestokilkulatka, i pani koło osiemdziesiątki. Każdy, kto chce ujędrniać skórę albo spowalniać jej starzenie. Jednak obowiązują pewne zasady.
– W mezoterapii, zwłaszcza mikroigłowej, wywołujemy stan zapalny skóry. Dlatego musi być ona zdrowa. Jeśli ktoś leczy jakieś choroby skóry, należy odczekać nawet kilka miesięcy od momentu wyleczenia. Mezoterapia mikroigłowa jest odradzana, jeśli nie uregulowało się zaburzonej pracy tarczycy czy anemii. Bardzo ważny jest wywiad z pacjentem. Jeśli podejrzewamy chorobę przewlekłą, najpierw trzeba się nią zająć – mówi kosmetolożka.
Kto skorzysta na mezoterapii? To metoda regeneracji skuteczna w zagęszczaniu skóry, likwidowaniu drobnych zmarszczek i cieni pod oczami. Dobrze działa też jako przygotowanie skóry do lata, ale też innych zabiegów medycyny estetycznej. Mezoterapia mikroigłowa pomaga w leczeniu blizn potrądzikowych.
Na pierwsze efekt trzeba czekać 2–3 miesiące, choć wiele klientek deklaruje, że wyraźną poprawę widzi już po pierwszym z serii trzech zabiegów. Zabiegi dobrze jest robić w seriach, ale ich częstotliwość i liczbę powinien ustalać kosmetolog lub lekarz medycyny estetycznej.
Karolina Kasperek