– Na żyznych ziemiach ekologia nie wypali, bo chwasty zagłuszą roślinę uprawną, zresztą tam trzeba wykorzystać potencjał dobrych gleb. Zaś na słabych glebach używanie nawozów, zwłaszcza w okresach suszy nic nie daje. W ekologii nie wydajemy pieniędzy na bardzo drogie sztuczne nawozy, których nie można stosować, ale zużywamy dużo paliwa. Wszak chwasty możemy zwalczać tylko mechanicznie, co generuje dużą ilość przejazdów z pielnikami – powiedział Jerzy Nowacki.
Jeszcze nie tak dawno rolnik uprawiał łubin, który wydawał się dobrym gatunkiem na słabe ziemie i warunki ekologiczne, ale do czasu.
– Zaprzestaliśmy uprawy łubinu, bo po kilku latach wystąpiła bardzo duża presja chorób, z którą w ekologii bez możliwości stosowania chemicznej ochrony roślin nie byliśmy w stanie sobie poradzić. Ze strączkowych najbardziej odpowiednia w ekologii jest seradela oraz takie zboża jak żyto i owies. Jednak plony w ekologii są bardzo niskie, w przypadku żyta i owsa wahają się w granicach 10–15 kwintali z ha – wyjaśnił rolnik.
Niskie plony rekompensują dodatkowe dopłaty z tytułu prowadzenia gospodarstwa ekologicznego, które w sumie stanowią podobną kwotę co dopłaty bezpośrednie w rolnictwie konwencjonalnym, zatem upraszczając w ekologii jest jakby podwójna dopłata.
– Mamy dopłaty do ekologii, ale też za pośrednictwem ogłoszeń w Internecie można drożej sprzedać ziarno zbóż czy też seradeli. Po ten towar przyjeżdżają odbiorcy z różnych stron, nawet spod Piły, czyli pokonując kilkaset kilometrów. Często są to też rolnicy gospodarujący w ekologii, którzy potrzebują ekologicznej paszy dla swoich zwierząt np. koników polskich. Żyto chętnie kupują firmy, które przetwarzają je na mąkę ekologiczną. Żyto zimą sprzedawaliśmy w cenie powyżej 130 zł za kwintal, kiedy żyto konwencjonalne było o 40 zł tańsze na kwintalu – powiedział Jerzy Nowacki.