Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Walka z ASF wymaga czujności

Data publikacji 06.04.2022r.

Pojawienie się afrykańskiego pomoru świń wymaga współpracy wszystkich zaangażowanych stron i przejrzystości działań, aby mieć szansę na opanowanie epidemii. Wszyscy eksperci za wzór podają rozwiązanie sytuacji po wykryciu ASF u dzików w Czechach w okolicach Zlína, kiedy w wyznaczonej strefie zagrożenia wybito praktycznie wszystkie dziki. Problem zaczęto rozwiązywać natychmiast i dokładnie. Nie odkładano działań na kolejne miesiące.

Czeski przykład walki z afrykańskim pomorem świń powinien być przez wszystkich analizowany i naśladowany. Kluczowa okazała się współpraca każdej ze stron i pełne zaangażowanie wszystkich służb – każdy rozumiał, co musi zrobić. To dało podstawy do opracowywania skutecznej strategii zwalczania choroby u dzików. Pokazało to też, jak bardzo konieczna jest w tym wszystkim przejrzystość działań.

Tymczasem, jak zwraca uwagę portal Pig Progress, od połowy stycznia, kiedy Dominikana może samodzielnie wykonywać testy w kierunku ASF (wcześniej próbki były sprawdzane przez Stany Zjednoczone), żadne kolejne informacje na temat ognisk choroby nie zostały zgłoszone do Światowej Organizacji Zdrowia Zwierząt (OIE). Ostatnie wykryte zachorowanie pochodzi z 5 grudnia 2021 roku i od tego czasu strona internetowa dominikańskiego ministerstwa rolnictwa milczy na temat ASF. Czy to tylko zbieg okoliczności? – zastanawiają się eksperci portalu Pig Progress.

Brak kontroli zagraża już USA

Wirus ASF rozprzestrzenia się dość szybko i po kilku miesiącach w tych krajach, w których poziom bezpieczeństwa biologicznego jest niski, najczęściej bardzo duży obszar jest już zainfekowany. Tak było między innymi w Chinach, Wietnamie, Filipinach, Rumunii czy Rosji. Dlatego, zdaniem specjalistów, mało prawdopodobne jest, aby wirus zniknął z Dominikany. Może rozprzestrzeniać się niekontrolowanie w tym państwie sąsiadującym w niewielkiej odległości od głównych producentów trzody chlewnej, takich jak USA, Brazylia czy Kanada. Wystarczy jedna przesyłka z zakażonymi produktami pochodzenia zwierzęcego, aby został tam zawleczony. Tym bardziej że stwierdzane wcześniej na Dominikanie ogniska były rozmieszczone w całym kraju, a wirus został zgłoszony w wielu lokalizacjach.

Już zwalczanie wirusa na Haiti było bardzo trudne, ponieważ brakuje tam środków finansowych i infrastruktury, a jeśli rozprzestrzenia się teraz także na Dominikanie, to cała wyspa Hispaniola może stanowić zagrożenie dla produkcji trzody chlewnej w krajach Ameryki. Haiti jest jednym z najbiedniejszych krajów na świecie i nie ma dobrze funkcjonującej struktury nadzoru weterynaryjnego. Ogniska występują z reguły w małych stadach liczących do 10 świń. W kwestii prawidłowego testowania pod kątem wirusa ASF kraj ten jest uzależniony od pomocy zagranicznej. Potwierdzenie pierwszego przypadku na Haiti we wrześniu 2021 roku odbyło się w Centrum Chorób Zwierząt Plum Island w USA, które pomagało również w wykrywaniu ognisk ASF w sąsiedniej Dominikanie, tworzącej wschodnią część wyspy Hispaniola.

Mamy wpływ na bioasekurację

Naukowcy z Południowochińskiej Akademii Rolniczej i Chińskiej Akademii Nauk Rolniczych wskazują, że głównym źródłem rozprzestrzeniania się wirusa ASF są ludzie. W 46% zbadanych ognisk w tym kraju wirus przedostał się do gospodarstwa za pośrednictwem obsługi lub transportu.

– Kiedy ASF pojawił się na moim terenie, działania w województwie łódzkim to także był to efekt nieprzemyślanych działań człowieka. W sumie do dzisiaj nie ustalono, skąd tak naprawdę pochodził wirus, ale źródłem były prosięta z jednego z gospodarstw. Dziwnie podejrzane jest, że nagle nie wiadomo skąd choroba pojawiła się na granicy trzech gmin o największej produkcji trzody chlewnej. Podobnie było zapewne przy przeniesieniu wirusa z Polski wschodniej na zachód naszego kraju. Najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie to działanie ludzi. Czy świadome, czy nie, tego pewnie się nie dowiemy – mówi lekarz weterynarii Mateusz Trzaskacz.

W Chinach w 42% ognisk w stadach świń przyczyną zakażenia była zanieczyszczona pasza (nadal używa się tam dużej ilości odpadów). Badania laboratoryjne wykazały, że wirus w paszy może przetrwać nawet kilka miesięcy. Ponadto ozdrowiałe świnie lub dziki wydalają wirusa nawet do 6 miesięcy po zakażeniu. W ten sposób zakażony dzik może teoretycznie zanieczyścić zboże na polu. Również świnie, które przechorowały, mogą powodować reinfekcje w stadach. Naukowcy wskazali też, że wirus może przetrwać w oborniku przez co najmniej 11 dni, a po miesiącu nadal znajdował się w podłogach i ścianach chlewni.

Z tego powodu czyszczenie i dezynfekcja są kluczem do zapewnienia bezpieczeństwa biologicznego gospodarstwa. Aby odkażanie było skuteczne, musi być jednak bardzo dokładne – ze względu na charakter wirusa​​. Konieczna jest temperatura co najmniej 70°C przez 20 minut, aby zabić wirusa, na przykład w środkach transportu. W przypadku mycia i dezynfekcji pomieszczeń ważne jest odpowiednie stężenie preparatów oraz minimalny czas dezynfekcji. Stwierdzono, że 0,3-procentowy roztwór formaliny lub 2,3-procentowy roztwór chloru muszą działać przez co najmniej 30 minut, aby były skuteczne. Do czyszczenia i dezynfekcji systemów zadawania paszy i wody zaleca się stosowanie kwasów organicznych.

Wspólna odpowiedzialność

– Każde działanie, nawet to z pozoru najprostsze, jak zmiana obuwia i odzieży przy wejściu do chlewni, znacząco ogranicza ryzyko wprowadzenia wirusa. Posiadając świnie, nie należy też chodzić do lasu, ponieważ to niepotrzebnie zwiększa zagrożenie – uważa Mateusz Trzaskacz.

Skuteczność niecek do dezynfekcji pojazdów będzie natomiast w dużej mierze zależała od tego, jak często wymieniany jest roztwór środka odkażającego, aby nie była to po prostu deszczówka. Odkażanie kół samochodu czy ciąg­nika opryskiwaczem wydaje się lepszym rozwiązaniem, jeśli rolnik nie ma czasu dopilnować czystości i funkcjonalności niecki.

– Lekarze weterynarii także muszą uderzyć się w piersi, ponieważ słyszę czasami od rolników, że zamiast świecić przykładem, narzekają, że muszą wziąć prysznic i przebrać odzież oraz obuwie. To rolnik jest właścicielem gospodarstwa i ma prawo wymagać od nas przestrzegania wszystkich zasad, które ustalił jako niezbędne do zachowania bioasekuracji, a my musimy się bezwzględnie do tego dostosować – podkreśla Trzaskacz.

Jako urzędowy lekarz weterynarii przeprowadza kontrole w gospodarstwach i jego zdaniem zabezpieczenie chlewni przed ASF jest w naszym kraju już na wysokim poziomie i z pewnością nie odstajemy pod tym względem od standardów europejskich. Producenci trzody chlewnej mają świadomość problemu i konieczności wdrażania zasad bezpieczeństwa.

– Nie może być jednak tak, że tylko w momencie wzrostu liczby ognisk ASF w stadach wydaje się rozporządzenia czy nakazy o zwiększeniu odstrzału dzików. Polowania muszą być prowadzone stale przez cały rok. Nawet jeśli udało się zmniejszyć populację dzików, to nie można zaprzestać działań, gdyż natura potrafi się bronić i dostosować. Zwiększa się plenność loch, rozrodczość i populacja bardzo szybko się odbudowuje – wyjaśnia lekarz weterynarii.

Dominika Stancelewska

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a