Mirosław Kasiak ze wsi Dębinki (pow. nowodworski) gospodaruje na 60 hektarach, w tym 36 ha własnych. Uprawia 15 ha rzepaku, 10 ha buraków cukrowych, 10 ha kukurydzy na ziarno i 25 ha zbóż ozimych. Prowadzi tylko produkcję roślinną.
– Sytuacja w rolnictwie nie jest kolorowa aczkolwiek pewne zachowania rynku można było przewidzieć. Tzn. jeśli pszenica po żniwach kosztowała 1 tys. zł za tonę, a saletra amonowa niewiele więcej, to należało się spodziewać dużych wzrostów cen nawozów i kupować je z wyprzedzeniem. Oczywiście nie wszystko było do przewidzenia, jak cenowe szaleństwo w przypadku gazu będące elementem polityki Rosji oraz wojna w Ukrainie czy ogromne problemy w łańcuchach dostaw. My nawozy kupiliśmy zaraz po żniwach w sierpniu płacąc za saletrę amonową 1280 zł netto za tonę, a pszenicę sprzedaliśmy można powiedzieć prosto z pola w cenie 1070 zł za tonę. Obecnie na moim terenie saletra amonowa kosztuje ok. 6 tys. zł za tonę, niektórzy twierdzą, że jest możliwość jej zakupu w pewnych miejscach taniej, po 4,5 tys. zł za tonę, ale ja tego nie potwierdzam. Plony zbóż i rzepaku, jakie osiągaliśmy w poprzednim roku nie były najwyższe, ale nadrobiła to kukurydza ziarnowa, która plonowała bardzo dobrze. Ogólnie zima wydawała się bardzo mokra, niestety nie było okrywy śnieżnej i przyszła bardzo sucha wiosna, dlatego na polach dramatycznie brakuje wilgoci. W naszym terenie mamy suszę i jest też bardzo zimno. Przede wszystkim obawiam się o wschody buraków cukrowych, które siejemy dzisiaj tj. 31 marca. Preferujemy wczesny siew buraków, bo z doświadczenia wiem, że przy opóźnionym siewie nie było dobrego plonu. Ogólnie oziminy, zarówno rzepak, jak i zboża przezimowały bardzo dobrze, przy czym rzepak miał utrudnione wschody nawalnymi deszczami, które ubiły ziemię. Rośliny są w dobrej kondycji, ale z niecierpliwością oczekujemy na deszcze – powiedział Mirosław Kasiak.
Jerzy Słowikowski ze wsi Słojki (pow. makowski) gospodaruje na 24 ha własnych, w tym 16 ha gruntów ornych oraz 4 ha dzierżawy. Uprawia zboża oraz łąki. Główną produkcją jest mleko pozyskiwane od 15 krów i dostarczane do PPHU Mleks Wyszków, czyli firmy skupującej surowiec na potrzeby SM Mlekovita.
– Mam 62 lata, a następcy brak, bo oboje dzieci wybrało życie w Warszawie, dlatego powoli z żoną wygaszamy produkcję mleka. Jak długo to jeszcze potrwa, to zależy od zdrowia i opłacalności, chciałbym jeszcze chociaż 3 lata do emerytury, ale jak to będzie to czas pokaże. Wszak opłacalność jest coraz słabsza, cena mleka wzrosła niewspółmiernie do wzrostu kosztów środków produkcji takich jak: nawozy, paliwo i pasze. Jeszcze dobra opłacalność na mleku była rok temu w czerwcu, lipcu, sierpniu, a potem było już tylko gorzej. Dlatego martwię się o przyszłość młodych, którzy teraz dopiero rozpoczynają swoje pierwsze kroki w prowadzeniu gospodarstwa na własny rachunek. Oczywiście lubię tę pracę, z której osiągamy z żoną satysfakcję i stały dochód. To też między innymi produkcja mleka pozwoliła na wymianę parku maszynowego, oczywiście przy wykorzystaniu funduszy unijnych. Nigdy nie mielibyśmy tych maszyn co mamy, gdyby nie dofinansowanie. Nie uprawiamy kukurydzy, natomiast stosujemy mieszankę treściwą z dużym udziałem śruty kukurydzianej. Raz w miesiącu przyjeżdża do nas mobilna mieszalnia pasz, która mieli bądź gniecie w zależności od potrzeby nasze zboże, dodaje zakupione komponenty i dodatki paszowe, miesza i mamy gotową paszę treściwą. Oczywiście podstawą jest pasza treściwa: sianokiszonka z traw oraz kiszonka z całych roślin owsa – powiedział Jerzy Słowikowski.
Paweł Barciński ze wsi Brzeście Małe (pow. płoński) gospodaruje na 50 ha. Uprawia 37 ha kukurydzy na ziarno, 8 ha zbóż, w tym głównie pszenicę oraz 5 ha buraków cukrowych. Utrzymuje tuczniki w cyklu otwartym w systemie kontraktowym.
– Przy tuczu kontraktowym na zlecenie firmy, z którą mam podpisaną umowę ponoszę znacznie mniejsze ryzyko, bo mam wynegocjowaną stawkę za odchów jednego tucznika i dołki, i górki cenowe tego nie zmienią. Dlatego w ostatnich dwóch latach bardzo trudnych dla producentów trzody chlewnej najkorzystniejszy był właśnie tucz kontraktowy. Stawki w tuczu kontraktowym są negocjowane indywidualnie, firma wstawia warchlaki i zapewnia paszę oraz opiekę weterynaryjną. Po mojej stronie jest praca oraz prąd i woda. Mam dwie chlewnie rusztowe i w każdej prowadzę tucz 950 sztuk. W każdej z nich są zwierzęta w innym wieku, co pozwala na skrócenie okresów pomiędzy kolejnymi sprzedażami oraz spełnienie wymogów co do DJP na ha. Dzięki temu, że nie używamy własnych pasz do żywienia trzody chlewnej, całą produkcję roślinną możemy przeznaczyć na sprzedaż. Najwięcej uprawiamy kukurydzy na ziarno, bo żadna roślina nie jest w stanie dać takiego zysku z ha, nawet pszenica, bo kukurydza bardzo dobrze plonuje. W poprzednim roku uzyskaliśmy jej średni plon na poziomie 14 ton z ha, przy 30-procentowej wilgotności ziarna. Sprzedaliśmy ziarno prosto z pola w cenie 600 zł za tonę. Znacznie niższa opłacalność jest przy burakach cukrowych, które przecież wymagają dużych nakładów. Jednak buraki są dobrym płodozmianem, a zmianowanie jest bardzo ważne. Buraki już zasiałem i czekam na deszcz, bo warunki nie są sprzyjające względem wschodów, jest zimno i sucho. Pszenicę sprzedałem zaraz po żniwach po znacznie niższej cenie niż gdybym ją przechował do zimy, ale nie chciałem ryzykować, bo gdyby przyplątał się ASF, to całe magazynowane zboże byłoby zutylizowane. Na szczęście saletrę amonową kupiłem dość wcześnie, bo we wrześniu i październiku jeszcze po 2 tys. zł za tonę. Mam też zapas saletrzaku z roku 2020, za który płaciłem 700 zł za tonę – powiedział Paweł Barciński.
Piotr Ołdakowski ze wsi Kolonia Paderewek (pow. sokołowski) gospodaruje z dwoma braćmi na 200 ha, w tym 130 ha własnych i 70 ha dzierżawy. Uprawiają kukurydzę na kiszonkę oraz na ziarno, pszenicę, rzepak oraz użytki zielone. Utrzymują 160 sztuk bydła, w tym 80 krów. Miesięcznie dostarczają ok. 65 tys. litrów mleka do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Kosowie Lackim. Stado objęte jest oceną użytkowości mlecznej, a średnia wydajność laktacyjna wynosi 10 900 kg mleka.
– W powiecie sokołowskim na produkcję mleka postawiło wiele gospodarstw jednocześnie znacznie podnosząc wydajności mleczne. Czołówka powiatowa pod tym względem od przeciętnej krowy doi po 14 tys. kg mleka w 305 dni laktacji. My również postawiliśmy na mleko. Krowy utrzymujemy w zmodernizowanej oborze uwięziowej. Jałówki chodzą luzem na głębokiej ściółce. Dawkę TMR zadajemy za pomocą wozu paszowego Trioliet o pojemniości 10 m3. Jest wyposażony w dwa ślimaki pionowe i naprawdę jesteśmy zadowoleni z jego pracy. Użytkujemy go od 2009 roku i właściwie jest bezawaryjny. 12 lat niezawodnej pracy w trudnych warunkach oborowych i to każdego dnia, to nie lada wyczyn. Oprócz mleka sprzedajemy również ziarno kukurydzy, pszenicę i rzepak. Powiększamy areał upraw, prawie co roku dokupując ziemię. Ceny gruntów ornych w naszym terenie wahają się w granicach od 40 do 60 tys. zł za ha, przy czym coraz trudniej kupić ziemię w tej dolnej granicy. Co do produkcji zwierzęcej, to zostajemy przy obecnej obsadzie, gdyż nie planujemy budowy nowego obiektu, co wiązałoby się z olbrzymią inwestycją. Obecne czasy są wręcz nieobliczalne i nie wiemy czego można się spodziewać za rok, a to utrudnia planowanie produkcji i inwestycji. Szokują nas ceny nawozów czy śruty sojowej i rzepakowej. Chociaż nasza mleczarnia bardzo się stara i co miesiąc podnosi cenę mleka, to i tak niszczą nas koszty produkcji. Współpraca z OSM Kosów Lacki układa się bardzo dobrze, mleko z naszego gospodarstwa trafia tam już od ponad 20 lat – powiedział Piotr Ołdakowski.