Zawartość mocznika w mleku informuje nas o bilansie białkowo-energetycznym podawanych pasz. Zawsze trzeba patrzeć na zawartość mocznika w odniesieniu do zawartości białka. Jeśli mamy niski poziom mocznika w mleku (poniżej 150 mg/l), to najprawdopodobniej nasze krowy otrzymują zbyt mało pasz białkowych. Jeśli przy tak niskim moczniku poziom białka w mleku utrzymuje się w normie (3,2–3,4%), to mamy do czynienia tylko z niedoborem białka, który można łatwo zniwelować dodając do dawki kiszonki z lucerny bądź dobrej jakości sianokiszonki lub też śrutę rzepakową. Gorzej, jeśli również zawartość białka jest dość niska tzn. poniżej 3,0%, wtedy krowy są niedożywione i występuje u nich zarówno deficyt białka, jak i energii. Taka sytuacja może wystąpić przy skarmianiu wyłącznie pasz objętościowych, w których koncentracja składników pokarmowych jest znacznie mniejsza niż w paszach treściwych. Tu należałoby zwiększyć dawkę zarówno pasz białkowych, jak i energetycznych. Jeśli niskiej zawartości mocznika towarzyszy stosunkowo wysoki poziom białka (powyżej 3,5%), to w dawce pokarmowej oprócz niedoboru białka mamy nadmiar energii, czyli krowy otrzymują za dużo pasz energetycznych, a za mało białkowych. Taka sytuacja ma miejsce, gdy podstawową lub jedyną paszą objętościową jest kiszonka z kukurydzy, a treściwe to śruty zbożowe.
Należy jak ognia unikać zbyt wysokiego poziomu mocznika w mleku. Nie można dopuszczać do sytuacji, w której mocznik przekracza 250 mg/l mleka. Wtedy krowy pobierają zbyt dużo pasz białkowych i nie są w stanie wykorzystać całego otrzymywanego białka na potrzeby bytowe oraz produkcję mleka, co za tym idzie, część białka jest tracona bezpowrotnie i ląduje w kanale gnojowym. Jest to dość nierozważne, gdyż białko jest najdroższym ze składników pokarmowych.