mazowieckie
„Żegnam cię, mój świecie wesoły, już idę w śmiertelne popioły. Rwie się życia przędza, śmierć mnie w grób zapędza. Bije pierwsza godzina. Żegnam was, dzieci, kochani, znajomi, krewni i poddani. Za łaskę dziękuję, z opieki kwituję. Bije druga godzina...”. Te słowa w jakiś mroczny, a jednocześnie słodki sposób wyśpiewuje jedwabistym głosem Michał Szpak – wokalista, którego okrzyknięto swego czasu barwnym ptakiem polskiej sceny muzycznej. Śpiewa tak, że czuć zapach grobowej deski i woń ziemi zmieszaną z duszącym aromatem lilii. Radek Łukasiewicz do udziału w „Rzeczach ostatnich” namówił też, między innymi, Matyldę Damięcką i Vito Bambino.
r e k l a m a
Wieś – miasto – wieś
Dwa miesiące temu usłyszałam Radka w programie Marcina Mellera „Drugie śniadanie mistrzów”. Opowiedział tam, że właśnie przygotowuje płytę z tekstami o śmierci. I że to teksty zasłyszane na polskich wsiach. Pomyślałam wtedy: „Facet z miasta, grający rocka i hip-hop wziął się za teksty ludowe. Niebywałe”.
– To nie do końca tak, że facet z miasta. Wychowałem się na wsi i przemieszkałem na niej pierwsze dwadzieścia dwa lata życia. Pochodzę z Ostrówka niedaleko Warszawy. Mazowiecka wieś, na której każdy miał krowę, świnię, na śniadanie jadło się wyłącznie swojskie jajka, a samochód był luksusem. Kilkuhektarowe gospodarstwo mieli jeszcze dziadkowie – mówi Radek, który do miasta pojechał studiować lingwistykę stosowaną.
Dziś jest kompozytorem, wokalistą i autorem tekstów, ale też tłumaczem z angielskiego i francuskiego.
Frazy prosto z pól
Skąd „Polskie znaki”? Kolega Radka, Jarek Ważny, muzyk, od dawna gromadził ludowe śpiewniki, rękopisy, zapisywał zasłyszane na wsi pieśni. Głównie na terenie Polesia Lubelskiego.
– Znamy się od dawna i zawsze chcieliśmy coś razem nagrać. A on już dawno temu zauważył, że w tych jego zbiorach sporo jest tekstów o śmierci. Nie miałem pojęcia, że twórczość ludowa tak dobrze ten temat przerobiła. Kojarzyłem ją raczej z tekstami rubasznymi albo o pracy na roli. Tymczasem w tych ludowych tekstach o śmierci bardzo dużo jest życiowej filozofii. Mądrej, przydatnej. Jarek miał dostęp też do melodii, trochę ponagrywał z kołem gospodyń „Niezapominajki” z Gorajca i Janem Wnukiem, mieszkańcem Zdziejowic – wyjaśnia Radek.
Zaznacza, że teksty pochodzą tylko z jednego regionu, nie są więc reprezentatywne. Nie jest to też zbiór na miarę działań Kolberga.
– Chcieliśmy przede wszystkim wybrać utwory, które mogą dzisiaj coś ciekawego ludziom powiedzieć, jakoś wpłynąć na ich życie. Ich największa wartość to chyba to, że są bardzo czytelne. Opowiadają o śmierci w sposób bardzo bezpośredni, z perspektywy człowieka, który dużo o śmierci wie i się z nią pogodził. I przez to mogą mieć walor nawet terapeutyczny – wyjaśnia Radek i dodaje, że do starych tekstów skomponowali współcześnie brzmiącą muzykę.
Celem zespołu było, żeby przekaz tych tekstów trafił do współczesnego odbiorcy. Tym bardziej że współczesna cywilizacja ukryła śmierć przed oczami nie tylko dzieci, ale i dorosłych. Dziś nie czuwamy przy stojących w domach na stołach trumnach, często nie myjemy i nie ubieramy naszych bliskich zmarłych.
r e k l a m a
Świat wiele obiecuje
Pytam Radka, czy z tych tekstów dowiedział się czegoś nowego o człowieku, o śmierci, o przemijaniu.
– One nie mówią niczego odkrywczego. Mówią o tym, o czym każdy przyzwoity człowiek wiedzieć powinien. Że trzeba żyć godnie, spełniać dobre uczynki, nie przywiązywać się do piękna cielesności, bo jest ulotne. Że wszyscy są wobec śmierci równi. To, co mnie ujęło, jako tekściarza, to ta bezpośredniość, niemalże bezczelna. W tekście „O, jak fałszywe wszystko” jest taki dwuwers, jeden z moich ulubionych: „Świat wiele obiecuje, rozkosze cukruje, a na koniec każdemu ciemny grób gotuje”. Przecież chciałoby się na to powiedzieć: „joł!”. Te teksty zresztą musieli tworzyć utalentowani poeci – mówi współtwórca „Rzeczy ostatnich”.
Współtwórca, bo oprócz niego i Jarka Ważnego trzon zespołu stanowi także trębacz Janusz Zdunek. Utwory na płycie to także fenomenalne klipy i oryginalni i niezwykle utalentowani wokaliści.
– Michał Szpak jest wybitny. Jest tak skupiony, jego głos jest jak wielkie piszczałkowe organy albo jak porsche, które jedzie sobie sto dwadzieścia na godzinę, wiedząc, że może spokojnie jechać dwa razy tyle. A Matylda jest jedną z moich ulubionych wokalistek. Współpracujemy przy różnych projektach od jakiegoś czasu. Uwielbiam jej charyzmę, głos, lekką chrypkę – mówi muzyk.
Pytam Radka, czy doświadczenie wojny zmieniło perspektywę, sprawiło, że te teksty czyta się inaczej.
– Utwór „Niech monarchowie”, który śpiewa Vito Bambino, wypuszczaliśmy tydzień po inwazji Rosji na Ukrainę. Właściwie dedykowaliśmy go włodarzom z Kremla, bo on jest właściwie o tym. Że wszyscy umrą dokładnie tak samo – czy pan, czy sługa, czy biedak, czy bogacz. Szeregowy żołnierz i król w marmurowym pałacu, który go wysłał na wojnę.