Austria, Niemcy
– Pielniki będą zyskiwały na znaczeniu, bo dynamicznie rośnie popyt konsumentów na żywność wyprodukowaną „bez chemii”. Presję w tym kierunku wywiera również sama Unia Europejska – mówi Andreas Egelwolf, współzałożyciel firmy CFS, znanej z produkcji pielników obrotowych i rzędowych, która została przejęta przez Pöttingera. – Dodam, że w Austrii funkcjonuje już prawie 25 tys. gospodarstw ekologicznych. Łączna uprawiana przez nie powierzchnia stanowi jedną czwartą wszystkich użytków rolnych w Austrii. To najlepszy wynik w całej Unii Europejskiej.
Pöttinger zaczął oferować maszyny do mechanicznego odchwaszczania w sierpniu 2021 roku. Wyglądało to tak, że najpierw nawiązał współpracę z firmą CFS (Cross Farm Solution), specjalizującą się w produkcji tego typu maszyn, a po dogadaniu szczegółów stał się jej właścicielem. Dzięki temu może dzisiaj zaoferować pielniki obrotowe Rotocare V do niszczenia chwastów i spulchniania gleb. Modele są trzy i mają 6,6 m, 8 m lub 12,4 m szerokości. Działają tak, że obracające się gwiazdy o średnicy 540 mm rozbiją zaschniętą skorupę gleby oraz wyrywają chwasty, które pozostają na powierzchni pola do całkowitego wyschnięcia. Każda gwiazda połączona jest z ramą z wykorzystaniem sprężyny. W ten sposób sekcje są dociskane z odpowiednią siłą do podłoża oraz są zabezpieczone przed uszkodzeniem przy najechaniu na przeszkodę. Pielniki osiągają dużą wydajność, wszak można nimi pracować z prędkością do 30 km/h. Pöttinger podaje, że można je wykorzystać m.in. do redukcji chwastów w kukurydzy wysokiej na 30 cm lub w rzepaku do wysokości 20 cm.
Kolejną grupą maszyn Pöttingera do odchwaszczania stanowią pielniki rzędowe o nazwie Flexcare V. Gama liczy trzy modele o szerokościach 4,7 m, 6,2 m oraz 9,2 m. Bazują na sekcjach mocowanych do ramy układem równoległobocznym. Można je dowolnie rozsuwać i ustawiać dopasowując do rozstawu rzędów. Zakres wynosi od 25 do 80 cm. Na każdej sekcji znajduje się do pięciu zębów, które płytko spulchniają glebę. Ich głębokość pracy jest regulowana kółkami podporowymi. Na sekcji mocowane są też tarcze osłonowe chroniące rośliny oraz ograniczające zasypywanie ich ziemią oraz gwiazdy, które są umieszczone na oddzielnych układach równoległobocznych i których zadaniem jest usuwanie chwastów. Rama pielnika jest hydraulicznie przesuwana, co pozwala dostosować elementy robocze do międzyrzędzi. Możliwe jest również automatyczne prowadzenie pielnika z wykorzystaniem kamery rozpoznającej rośliny.
r e k l a m a
Transformer w walce z chwastami
Potencjał rozwojowy urządzeń do mechanicznego odchwaszczania zauważa również niemiecka firma Horsch. Twierdzi, że to presja społeczna zmusi rolników do produkcji żywności przy mniejszym wykorzystaniu chemii. Jej zdaniem, jednym z rozwiązań do spełnienia tych wymagań może stać się rolnictwo hybrydowe, czyli połączenie metod ekologicznych i konwencjonalnych. Firma Horsch już w 1996 roku oferowała brony-chwastowniki z pięcioma rzędami palców i z regulowanym hydraulicznie kątem natarcia. Ten sprzęt był zdolny do pracy z prędkością do 15 km/h. Maszyny o nazwie Jumbo ST w trakcie pracy mieszały resztki pożniwne i nasiona chwastów z górną warstwą gleby, a po ich wschodach możliwe było mechaniczne ich zwalczanie przez kolejne prace uprawowe. A co dzisiaj Horsch ma do zaoferowania rolnikom w kwestii mechanicznego niszczenia chwastów?
– Naszą odpowiedzią jest m.in. pielnik rzędowy Transformer VF, który od czasu debiutu w 2019 roku mocno się zmienił – mówi Johannes Schmidt, pracownik firmy Horsch. – Teraz dostępny jest w szerokościach 6, 9, 12, a nawet 18 metrów. Składa się z sekcji, które można ustawić na ramie tak, aby uzyskać rozstaw od 25 do 80 cm. Sekcje są połączone z ramą układem równoległobocznym, a ich elementami roboczymi są zęby zapewniające płytkie podcinanie gleby. Możliwie jest doposażenie sekcji w talerze lub tarcze, które mają zabezpieczać rośliny będące we wczesnych stadiach wzrostu przed zasypaniem, tylne zgrzebła do wyrównywania gleby, gwiazdy do usuwania chwastów lub obsypniki, które dają możliwość dorzucenia ziemi w rząd, aby przykryć chwasty.
Pielnik Transformer VF jest mocowany blisko traktora. Aby podążać za rzędami roślin wyposażono go w zespół przesuwu bocznego o zasięgu do 45 cm, który jest oparty na specjalnych szynach. Wszystko może tu działać w automacie dzięki kamerom, które precyzyjnie rozpoznają rośliny mające tylko 2 centymetry. W maszynach o szerokości od 9 metrów Horsch zaleca montaż dwóch kamer – jedna jest mocowana z lewej strony maszyny, druga z prawej strony. Na wypadek złej widoczności można doposażyć sprzęt w zestaw oświetleniowy.
Z naciskiem
do 5 kilogramów
Do mechanicznego zwalczania chwastów w zbożach czy w innych roślinach wysiewanych tradycyjnymi siewnikami, firma Horsch proponuje chwastowniki Cura, które są dostępne w szerokościach 6 m, 9 m, 12 m, 13,5 m, 15 m oraz 24 m. Elementami roboczymi są w nich elastyczne palce rozmieszczone w sześciu rzędach z podziałką co 28 mm. Mają one za zadanie wyciągać chwasty na powierzchnię gleby do ich wyschnięcia oraz wyrównywać glebę. Opcjonalnie wyposażenie stanowią palce z dodatkową warstwą z węglika spiekanego, co trzykrotnie zwiększa ich wytrzymałość. Do każdego palca jest zamocowana podwójna sprężyna oraz linka, która jest połączona z belką. Jej położenie można zmieniać siłownikami hydraulicznymi, co z kolei powoduje zmianę nacisku elementów roboczych. Zakres wynosi od 500 gramów do 5 kilogramów na jeden palec. Horsch zapowiada, że w tym roku na chwastownikach Cura pojawi się możliwość montażu siewników do poplonów czy międzyplonów. Niemiecki producent planuje również wprowadzić w tych maszynach automatyczną zmianę nacisku. Aby to stało się możliwe, przy każdym palcu dołożony zostanie czujnik, który będzie mierzył kąt wychylenia palca oraz siłę, jaka jest wywierana przy jego odchyleniu. Na podstawie tych pomiarów będzie zmieniane położenie siłowników hydraulicznych.
– Ile procent zbóż wypada po przejeździe takiej maszyny? Z doświadczenia wiem, że uszkadzanych jest ok. 5 procent roślin, dlatego rolnicy, którzy używają takich chwastowników o 10 procent zwiększają dawkę wysiewu zbóż, przyjmując, że dwukrotnie będą wykonywali przejazdy chwastownikiem po takiej plantacji – informuje Andreas Bogner z firmy Horsch.