Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Francja: minimalna rentowność 10 procent pod marką sieci handlowej

Data publikacji 26.04.2022r.

Rynek detaliczny bez wątpienia jest zdominowany przez kilku dużych graczy, którzy mają wymierny wpływ na to, jak kształtują się wyniki finansowe zarówno zakładów przetwórczych, jak i gospodarstw rolnych. Nie dotyczy to tylko Polski. Trend ten jest widoczny w Europie od wielu lat.

Siła sieci handlowych wynika ze skali prowadzonego biznesu. Wśród państw unijnych często jest to nawet 60 procent sprzedaży detalicznej na terenie kraju. Według raportów firmy Nielsen, już w 2018 co trzecia złotówka wydawana przez polskich konsumentów trafiała do dyskontów. Największa w Polsce spółdzielnia mleczarska, czyli Mlekovita, osiągnęła w 2021 6 miliardów zł sprzedaży. Dla porównania, w tym samym okresie przychody ze sprzedaży Jeronimo Martins Polska, będącego właścicielem sklepów Biedronka, osiągnęły 68,2 miliarda zł. Zysk netto, jaki wykazało Jeronimo Martins, w roku 2021 wynosił 2,86 miliarda zł. Mniejsi gracze, jak Carrefour, również osiągają niebagatelny poziom sprzedaży. Wymieniona spółka w 2020 roku osiągnęła 8,2 miliarda złotych sprzedaży. Co ciekawe, wiele sieci handlowych – i tych rodzimie portugalskich czy francuskich, posiada siedziby w Holandii. Jedynym akcjonariuszem Jeronimo Martins Polska jest Warta – Retail & AMP Services Investments B.V. z siedzibą w Amsterdamie. W przypadku Carrefoura, całość udziałów w spółce posiada ulokowana w wymienionym mieście Carrefour Nederland.

r e k l a m a

Przy tak dużej skali

działalności oraz braku regulacji, niejednokrotnie rodziło się szereg problemów, które jako pierwsi odczuwali ich dostawcy, oraz producenci rolni. Sygnalizowały to nie tylko najbardziej liberalne europejskie państwa, jak Wielka Brytania, ale także Norwegia czy Francja. Pierwsze z wymienionych państw już kilkanaście lat temu podjęło się regulacji relacji pomiędzy producentami żywności a sieciami handlowymi. Nie powinno to dziwić, skoro na brytyjskim rynku 4 sieci handlowe odpowiadały za 76% sprzedaży. Z kolei liczba ich dostawców wynosiła 7000. Taką formę łańcucha dostaw często porównuje się do klepsydry, której zwężeniem są sieci handlowe. Stanowią one „wąskie gardło”, przez które przepływają towary od dostawców do gospodarstw domowych. O wykorzystywanie dominującej roli, a nawet nadużycia przy takiej konstrukcji rynku, wyjątkowo łatwo.

Brytyjczycy przyjmowali kodeksy standaryzujące relacje pomiędzy detalistami a ich dostawcami. Został on wynegocjowany przez NFU (Krajowa Unia Rolna) i BRC (Brytyjskie Konsorcjum Detaliczne). Jednocześnie utworzono GCA (Groceries Code Adjudicator). Jest to organizacja rządowa, będąca niezależnym arbitrem pomiędzy supermarketami i dyskontami a ich dostawcami. Praca GCA skupia się na tym, aby duże markety traktowały swoich dostawców zgodnie z prawem i uczciwie. Urząd ten bada skargi i rozstrzyga spory. Sieci, które obowiązane są do przestrzegania Kodeksu (GSCOP) wyznaczone są przez odpowiednik naszego UOKIKu.

Jednym z postanowień zawartych w Kodeksie było określenie terminów płatności wobec małych i średnich przedsiębiorców na 14 dni, co znacznie wpłynęło na poprawę ich płynności finansowej. Należy tu zwrócić uwagę, że zgodnie z obecnymi brytyjskimi przepisami, jednym z warunków do uznania firmy za średniego przedsiębiorcę jest m.in. wartość sprzedaży znacznie wyższa niż w Polsce. Jest to pułap 45 mln funtów (250,2 mln zł). Tym samym za małe i średnie firmy uznana byłaby duża część mleczarni funkcjonujących w naszym kraju. Podobną do Wielkiej Brytanii ścieżką kroczy Republika Irlandii, gdzie utworzono kodeks na wzór brytyjskiego. Nieprzestrzeganie go może skutkować karami. Wprowadzenie go nie naprawiło w pełni relacji na rynku, ale negocjacje w sieciach, mimo że trudne, stały się bardziej uczciwe. Wykluczono w znacznym stopniu: nieracjonalne zamówienia, wymuszanie rabatów i skrócono terminy płatności, które w ekstremalnych przypadkach wynosiły nawet dwa lata. Kraj ten rozważa również wprowadzenie regulacji odnośnie minimalnej marży dostawcy związanego z produkcją rolną, w przypadku dostaw pod markami własnymi sieci handlowej.

Najdalej w regulowaniu relacji pomiędzy dużymi detalistami a dostawcami produktów rolnych posuwa się Francja i Hiszpania. W pierwszym z wymienionych państw znaczące było wprowadzenie pakietu „EGalim’’. To potoczna nazwa zbioru przepisów ujętych w Ustawie o równowadze stosunków handlowych w sektorze rolnym oraz zdrowej i zrównoważonej produkcji żywności, która została wprowadzona 1 listopada 2018 r. Jednym z postanowień jest podniesienie rentowności sprzedaży produktów spożywczych do sieci handlowych poprzez kształtowanie ceny w ten sposób, aby dostawcy produktu pod marką własną osiągali co najmniej 10% marży. Jest to odpowiedź na dysproporcje zysków ze sprzedaży produktu osiąganych przez sieci handlowe (marżowość na poziomie 30–40%) w stosunku do ich dostawców. Oznacza to również, że rentowność sprzedaży produktów pod markami własnymi sieci handlowych jest zdecydowanie niższa niż pod marką dostawcy, a dysproporcja pomiędzy nimi staje się wręcz porażająca. Poza tym, że są instrumentem, który może detaliście zapewnić niższą cenę na półce, to pozwala również ratować dostawców. Francuskie władze próbują zneutralizować takie postępowanie zrównując marże osiągane przez producenta zarówno na sprzedaży produktu pod własną, jak i sieciową marką. Warto też zwrócić uwagę na położenie polskich producentów żywności.

Rentowność biznesu

w krajowym mleczarstwie to zaledwie około 2%. Większość zachodnich producentów nie schodzi z poziomem rentowności poniżej 5%. Dla przykładu, rentowność osiągana przez Danone na terenie Francji to 5,6%. Innym rozwiązaniem, które zawarto w pakiecie, jest zobligowanie do używania co najmniej 50% produktów lokalnych, oznakowanych pochodzeniem lub certyfikatem jakościowym (w tym ekologicznym) od 2022 r. Ponadto wprowadzono rozwiązania umożliwiające renegocjację już zatwierdzonych cen w wyniku znaczącego wzrostu kosztów surowców i energii.

Problem związany z tym, jak ukształtował się rynek produktów spożywczych w państwach UE, jest poruszany już od wielu lat. W tym czasie z europejskiego rynku zniknęło mnóstwo gospodarstw rolnych, jak i wielu przetwórców żywności. Wiele z nich zakończyło działalność, pomimo że ze strony konsumentów występowało zapotrzebowanie na ich produkty. Większość z nich nie posiadając w obecnym układzie jakiejkolwiek siły przebicia, najzwyczajniej utraciło dostęp do rynku. Owszem, mali producenci czy zrzeszenia rolników mogą konkurować w wyścigu na jakość. Jednak już niekoniecznie w wyścigu na cenę. Kraje unijne biednieją, w wyniku czego coraz częściej konsumenci zwracają uwagę na to, ile mają zapłacić za produkt. Reagują na to władze poszczególnych państw, w wyniku czego od lat zwiększają najróżniejsze zasiłki. Ostatecznie poprzez mieszkańca danego kraju trafiają one w znacznej części do dyskontów. Pojawiały się twierdzenia, że siła niemieckich sieci handlowych została zbudowana w oparciu o duże świadczenia socjalne występujące w tym kraju. Co więcej, wielu twierdzi, że ich dobre wyniki finansowe są przez to w znacznym stopniu podtrzymywane. Nie sięgając do naszych zachodnich sąsiadów. W raporcie finansowym właściciela Biedronki znajdujemy stwierdzenie, że w roku 2021, pomimo trudnych warunków, polska gospodarka wzrastała w sporym tempie. Warunkowane było to głównie popytem wewnętrznym, a w szczególności konsumpcją prywatną, która wzrosła w 2021 o 6,2%. Szkoda, że tak prosto nie udaje się w obecnych ramach prawnych dotować producenta rolnego, a wszelkie zmiany w opłacalności jego produkcji są ratowane za pomocą dyrektyw i kodeksów. Z drugiej strony, sieci handlowe wielokrotnie otrzymywały korzystne finansowanie na swój rozwój. Samo Jeronimo Martins Polska w 2020 r. uzyskało 720 mln zł kredytu z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, który ma pomóc w dalszym powiększaniu skali działalności. W przeszłości ze środków innego banku (EBOR – Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju) korzystała grupa Schwarz, będąca właścicielem sklepów Lidl i Kaufland. W 2017 roku otrzymała ona 180 mln euro na wsparcie ekspansji w Rumunii, Mołdawii i Bułgarii. Dwa lata wcześniej grupa otrzymała pożyczkę od Banku Światowego w wysokości 350 mln euro na finansowanie rozwoju działalności w Rumunii, Serbii, Polsce, Bułgarii i Chorwacji.

Artur Puławski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a