Sankcje nałożone na Rosję spowodowały niemal zablokowanie wymiany handlowej z tym krajem. Rosjanie blokują sprowadzanie towarów z unijnych państw. W przeszłości spotykało to nasz kraj już wielokrotnie. Jak się okazuje, ma to obecnie pozytywny wpływ na polskich eksporterów żywności.
r e k l a m a
Czy brak handlu z Rosją dotyczy Polski?
– Nie. Jeśli o to chodzi, byliśmy przez Rosjan naciskani od początku lad 90. Każde nasze działania uznawane przez Rosję za nieodpowiednie były kwitowane embargiem na handel żywnością – mówił Bartosz Urbaniak, szef bankowości Agro PNB Paribas na Europę Środkowo-Wschodnią i Afrykę, podczas Agro Akademii, która na początku kwietnia odbyła się w Żninie. – Efekt jest taki, że nasz eksport do Rosji, w porównaniu z całą sumą eksportu realizowaną z Polski, jest nieistotny. Wartość wysyłanych towarów, w tym produktów spożywczych, do Białorusi i Rosji stanowiła 2% ogólnego krajowego eksportu. Te państwa w żadnej dziedzinie nie są istotnym dla polskich producentów partnerem.
Oczywiście mogą wystąpić sytuacje, że dla niektórych przedsiębiorstw zatrzymanie handlu z Rosją, Białorusią oraz Ukrainą będzie uciążliwe. Z naszego kraju, na przykład, sporo wysyłaliśmy kwiatów ciętych i roślin ozdobnych. W 2021 roku wartość eksportu tych towarów sięgnęła 91 mln euro i stanowiła ponad 38% ogólnej ich sprzedaży. Dla porównania – udział eksportu produktów mleczarskich, jaj, miodów i jadalnych produktów pochodzenia zwierzęcego na Białoruś w 2021 roku wyniósł 0,2%, do Ukrainy 4,8%, a do Rosji 0%.
Niedobór glukozy i tłuszczów roślinnych
– Jeśli chodzi o import ze wschodu, to pod tym względem jesteśmy niezależni, ale sprowadzamy tłuszcze i oleje, głównie słonecznikowe – informował Urbaniak.
W 2021 roku tłuszcze pochodzenia roślinnego i zwierzęcego zostały sprowadzone za kwotę ponad 450 mln euro. Udział importu z Ukrainy tych surowców wyniósł ponad 23%, z Białorusi 3,4%, a Rosji 1,7%.
Brak kukurydzy z Ukrainy i Rosji może być bardzo dotkliwy dla branży wytwarzającej produkty spożywcze. Pozyskiwany z niej syrop glukozowy jest składnikiem znacznej ich ilości. Strategiczne znaczenie ma również olej słonecznikowy. Toczące się kampanie na rzecz ochrony klimatu doprowadziły do ograniczania stosowania oleju palmowego, którego produkcja prowadziła do karczowania lasów równikowych. Był on więc zastępowany przez olej ze słonecznika, który w znacznym stopniu uprawiany jest w Ukrainie. Olej słonecznikowy zawiera nawet 80% produktów dla dzieci poniżej 12. miesiąca życia. Jest także stosowany do wytwarzania płatków śniadaniowych i wielu przekąsek.
– Tłuszczu słonecznikowego nie będzie. Konieczna stanie się zmiana wielu receptur. Być może trzeba będzie go zastąpić innym tłuszczem, który dostępny będzie na rynku. Może on być znacznie droższy, dlatego czeka nas wiele skoków cenowych dotyczących wielu z pozoru nieoczywistych produktów. Olej słonecznikowy jest ważnym składnikiem bardzo wielu receptur produktów spożywczych. Rosja i Ukraina są bardzo znaczącymi producentami podstawowych kategorii surowców spożywczych, czyli pszenicy, kukurydzy i słonecznika. Skala zmian, z którymi będzie trzeba się zmierzyć, może być ogromna – przewiduje Urbaniak.
Ukraina położona jest w strefie klimatu kontynentalnego. W związku z tym nie ma tam dużych możliwości, jeśli chodzi o manewry dotyczące wykonywania zabiegów agrotechnicznych. Gatunki jare, w tym słonecznik, kukurydzę czy też soję, trzeba zasiać w określonym terminie. Po jego upływie z rolniczego punktu widzenia niewiele można zrobić.
– W Ukrainie areał upraw jarych będzie o prawie 40% mniejszy. Z 7,7 mln ha obsianych zbożami ozimymi do żniw dostępnych może być 5,5 mln ha, co oznacza 28-procentową utratę. W przypadku roślin oleistych 50% może być utraconych. Jest to stan na początek kwietnia. Nie wiemy, jak będzie wyglądał dalszy przebieg prac polowych i jak przebiegać będą zbiory – wymieniał Bartosz Urbaniak.
r e k l a m a
Wzrost cen żywności
Wojna w Ukrainie spowodowała wzrost cen żywności. W krajach Unii Europejskiej został zanotowany zwiększony udział ogólnych wydatków na żywność. Im społeczeństwa są bogatsze, tym procentowo mniej swoich całkowitych dochodów wydają na produkty spożywcze.
– Po wstąpieniu Polski w 2004 roku do Unii udział wydatków na żywność gwałtownie się zmniejszał. Tempo to nieco spadło w 2014 roku, choć nadal wydatki malały. W 2020 doszło do kryzysu, który był związany z COVID-19. Zaczęliśmy wydawać na żywność więcej, jeśli chodzi o nasze dochody. Przewidujemy, że wojna spowoduje, że na żywność będziemy wydawać tak dużo naszych dochodów, jak miało to miejsce w momencie naszego wstępowania do Unii. Cofniemy się więc o 20 lat. To nie jest tylko nasz kryzys. Podobnie dzieje się w innych krajach Unii Europejskiej – mówił Bartosz Urbaniak.