podkarpackie
Wieś Łąka w gminie Trzebownisko to przedmieścia Rzeszowa. Odległość z siedziby gospodarstwa Błażeja Bieniasza do granic administracyjnych miasta wynosi tylko 4 km. Niewiele dalej stąd do lotniska w Jasionce, gdzie niedawno lądował Air Force One z prezydentem Joe Bidenem na pokładzie i gdzie obecnie stacjonują wojska amerykańskie.
r e k l a m a
Gospodarstwo założył Józef Ślisz
– Sąsiedztwo miasta i lotniska nie ułatwia rozwijania gospodarstwa – mówi Błażej Bieniasz. – Firmy inwestują w pobliżu portu lotniczego windując ceny gruntów do niebotycznych poziomów. Ziemia w przetargach osiąga takie ceny, że trudno liczyć na zwrot poniesionych kosztów w jakiejś sensownej perspektywie.
Gospodarstwo w tym miejscu działa już od trzech pokoleń. W 1961 roku założył je Józef Ślisz, dziadek Błażeja Bieniasza. To postać zasłużona dla polskiego ruchu ludowego. Sygnatariusz porozumień rzeszowsko-ustrzyckich, a po 1989 r. wicemarszałek Senatu RP.
– Gdy dziadek zmarł, miałem kilka lat. Siłą rzeczy wspomnienia są więc zatarte. Ale pamiętam, że woził mnie ciągnikiem – opowiada rolnik. – Kiedy dziadek zaczynał, tu było szczere pole. Rozpoczął od wybudowania chlewni, która stoi do dziś, choć produkcji zwierzęcej już nie prowadzimy.
Stare polskie powiedzenie mówiące, że niedaleko pada jabłko od jabłoni, sprawdza się w przypadku tej rodziny jak ulał. Dlaczego? Błażejowi Bieniaszowi, podobnie jak jego dziadkowi, leżą na sercu sprawy polskiej wsi i – podobnie jak on – nie siedzi z założonymi rękami. Działa na rzecz rolników, angażując się w przedsięwzięcia AgroUnii.
Gleby bardzo ciężkie w uprawie
Mój rozmówca na własny rachunek prowadzi gospodarstwo na 30 ha od 2021 r. Jego rodzice uprawiają ok. 160 ha, oba gospodarstwa wspierają się, w praktyce tworząc jeden organizm.
Błażej Bieniasz zajmuje się uprawą kukurydzy na ziarno i jęczmienia browarnego. Oprócz uprawy zbóż, prowadzi plantację truskawek w gruncie i w tunelach foliowych. Ma do dyspozycji żyzne gleby klasy IIIa i b. To jednak bardzo ciężkie w uprawie zwięzłe iły. Jak ciężkie, dobrze obrazuje ta sytuacja:
– Kilka lat temu podczas prowadzenia orki zaczął padać deszcz. Ziemia tak oblepiła koła ciągnika, że ściągnęła przednie błotniki – opowiada rolnik. – Nie dało się ruszyć z miejsca, trzeba było naprawiać ciągnik na miejscu.
Uprawy są prowadzone w tradycyjnej płużnej technologii.
– Eksperymentowaliśmy z technologiami bezorkowymi, jednak na naszych ciężkich glebach to rozwiązanie się nie sprawdza – wyjaśnia gospodarz.
r e k l a m a
Kukurydza wróciła po przerwie
– Tato uprawiał kukurydzę przez wiele lat, wprowadził ją jeszcze w 1990 r. – mówi rolnik. – Po odkryciu stonki kukurydzianej na naszych plantacjach nastąpiła kwarantanna i w sumie dziesięcioletnia przerwa w uprawie. Kukurydza wróciła do struktury zasiewów cztery lata temu i zajmuje od tamtej pory większość areału.
Rolnik zwraca uwagę, że plonowanie kukurydzy w gospodarstwach jego i jego ojca jest po dziesięcioletniej przerwie znacznie wyższe. – W mojej ocenie to efekt postępu hodowlanego oraz ocieplenia klimatu, które sprzyja kukurydzy – stwierdza.
Plantator informuje, że w jego okolicy najlepiej sprawdzają się kukurydze o FAO między 270 a 300.
– I takie właśnie siejemy w naszych gospodarstwach. To odmiany dent. Preferujemy je, ponieważ lepiej oddają wilgoć – mówi. – Poza tym, sprawdziły się, więc tego wyboru się trzymamy.
Mój rozmówca oprócz uprawy kukurydzy, zajmuje się także sprzedażą jej nasion.
– Widziałem wiele upraw kukurydzy, wiele poletek doświadczalnych i mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że na Podkarpaciu najlepiej radzą sobie odmiany z dwóch hodowli: Pioneer i Dekalb. Potwierdzają to także wyniki sprzedaży - zapewnia.
Rozmawialiśmy 15 kwietnia, na siew kukurydzy było wówczas za wcześnie. Temperatura gleby nie osiągnęła jeszcze odpowiedniego poziomu, padał deszcz, a w prognozach pogody były zapowiadane przymrozki. Na siew czekał materiał siewny z Dekalbu, odmiany: 4098 (FAO 290), 3787 (FAO 270) i 3888 (FAO 270). Wszystkie już sprawdzone w gospodarstwie. W ubiegłym roku odmiana 4098 plonowała na rekordowym poziomie 17,5 t/ha (przy 30% wilgotności). Średnie plonowanie z wielolecia w gospodarstwie to ok. 14 t/ha (przy 30% wilgotności).
4098 z Dekalbu to odmiana dedykowana uprawom na ziarno prowadzonym w południowej Polsce. Firma zapewnia, że odmiana charakteryzuje się silnym systemem korzeniowym, dzięki temu nie wylega, ponadto posiada mocny efekt stay-green oraz wysoką zdrowotność. Najlepiej plonuje na stanowiskach od średnich do bardzo dobrych.
Podstawa to azot i odchwaszczanie
– Można oszczędzić na nawożeniu kukurydzy potasem i fosforem, co jest zrozumiałe przy obecnych cenach nawozów, ale nie polecam oszczędzania na nawożeniu azotem – mówi Błażej Bieniasz. – Bez odpowiedniej dawki tego pierwiastka kukurydza będzie się męczyć, rośliny będą mniejsze, podobnie plon.
Plantator w swoich uprawach kukurydzy stosuje dokarmianie azotem w dawce ok. 140 kg N/ha
w czystym składniku. Aplikacja RSM odbywa się przedsiewnie w jednej dawce. – Wylewamy nawóz przed samym siewem, potem uprawa, żeby wymieszać go z glebą i uniknąć strat azotu, a następnie od razu siew – wyjaśnia rolnik.
Druga kwestia, która w uprawie kukurydzy jest kluczowa, to ochrona herbicydowa. Kukurydza długo dopuszcza promienie słoneczne do międzyrzędzi, co sprzyja rozwojowi innych, niepożądanych roślin.
– Kukurydza nie toleruje konkurencji chwastów – przypomina Błażej Bieniasz.
W swoich plantacjach rolnik stosuje odchwaszczanie powschodowe nalistne. Przeprowadza oprysk, gdy kukurydza ma 4-5 liści. – Od dwóch lat stosujemy taką technologię. Jest skuteczna w zwalczaniu perzu, który pokazuje się jeszcze na niektórych nowych, niedawno włączonych w obszar gospodarstwa stanowiskach – dodaje.
Drugi argument, który przemawia za tą technologią w przypadku podkarpackiego gospodarstwa, to czas. – Siejemy kukurydzę razem z ojcem, to w sumie sto kilkadziesiąt hektarów. Biorąc pod uwagę, że praktycznie jednocześnie rozlewamy RSM i siejemy, to zabrakłoby nam czasu, żeby w trzy dni po siewie zaaplikować wszędzie herbicyd doglebowo – twierdzi gospodarz.
Plantator mówi, że dotychczas metoda się sprawdza, praktycznie nie ma problemów z zachwaszczeniem wtórnym, które wymagałoby poprawek. W tym roku zamierza powtórzyć zastosowaną w ubiegłym sezonie kombinację substancji czynnych składających się na preparat Lumax 537,5 SE.
Zobacz także
Ważne przygotowanie cieczy roboczej
Właściwy dobór technologii i środków odchwaszczających to jedno. Istotne są też właściwości wody. Rolnik nie stosuje preparatów modyfikujących, czyli środków kondycjonujących jej stan.
– Nie da się stosować wszystkiego – stwierdza. - Co nie znaczy, że nie dba o jej właściwości. Wcześniej stosowałem do przygotowywania cieczy roboczej wodę z różnych źródeł, m.in. deszczówkę. Jej pH było za wysokie i wymagało obniżania przez zakwaszanie. Warto dbać o właściwe pH cieczy roboczej, bo różnica na plus w działaniu mieszaniny przygotowanej na bazie wody o obniżonym pH była widoczna gołym okiem.
Obecnie plantator do przygotowywania cieczy roboczej wykorzystuje wodę z wywierconej specjalnie w tym celu studni głębinowej. Zanim zostanie wykorzystana w oprysku, musi odstać pewien okres w zbiorniku o pojemności 50 tys. l.
– Rzecz w tym, że nasza woda jest mocno zażeleziona. Gdy jest powoli wlewana do zbiornika, żelazo opada i osadza się na jego dnie. Kolejny plus to ogrzewanie się wody w zbiorniku, co też nie jest przecież bez znaczenia - tłumaczy Błażej Bieniasz.
Ponieważ odchwaszczanie kukurydzy odbywa się w technologii nalistnej, mój rozmówca stosuje adiuwanty aktywujące, czyli te, które mają ułatwić dostarczenie substancji aktywnej do tkanki roślin. Może się to odbywać poprzez zwiększenie przyczepności cząsteczek herbicydu do powierzchni roślin konkurujących z kukurydzą lub dzięki zmniejszaniu napięcia powierzchniowego preparatu, w konsekwencji czego jest on lepiej wchłaniany przez roślinę.