Badania dowodzą, że im więcej mleka daje krowa, zwłaszcza jeśli jest to ponad 40 kg/dzień, tym czas trwania i okazywania rui jest coraz krótszy. Dlatego wszystkie krowy, które dają 40 kg mleka na dzień – i więcej – warto bardzo dokładnie obserwować. Musimy przyjść bardzo wcześnie do obory, gdyż krowa będzie pokazywała objawy rujowe tylko wtedy, kiedy jest spokój, a więc nie w trakcie podawania paszy, doju czy też wygarniania obornika.
Zatem opłaca się zwiększenie częstotliwość przebywania w oborze w okresie spoczynku krów. Wystarczą trzy dwudziestominutowe obserwacje – pierwsza z samego rana przed dojem, druga w południe i trzecia późnym wieczorem. W obserwacji krów przydatny jest też monitoring, który można spotkać w coraz to większej liczbie obór, a w większych stadach również komputerowe systemy wykrywania rui oparte na aktywności ruchowej krów, a także analizie czasu przeżuwania i pobrania paszy.
Jeśli krowy są wypasane, to ruję w okresie letnim zaobserwujemy z łatwością. Jednak jeśli krowy przez okrągły rok przebywają w oborze, a do tego posadzka jest wyślizgana, tam krowa rui nie okaże. Nie okaże rui również krowa z uszkodzonymi racicami, gdyż ból i niepewność stania jej na to nie pozwolą. W wielu oborach konieczne jest ryflowanie (frezowanie) podłóg, zwłaszcza tych wolnostanowiskowych. Badania dowodzą, że aż 15 razy większa jest aktywność krów w ich naturalnym środowisku, a więc na pastwisku.
Okazuje się, że pomimo obecności pęcherzyka czy też ciałka żółtego na jajniku, funkcje tych narządów często są upośledzone, ponieważ spada koncentracja hormonów. Organizm wysokowydajnej krowy pracuje na najwyższych obrotach, co ma związek z poziomem hormonów we krwi. Badania z 2002 roku pokazały wyraźnie, że koncentracja progesteronu – hormonu odpowiedzialnego za utrzymanie ciąży, ewentualnie wznowienie cyklu rujowego – jest prawie dwukrotnie niższa u krów będących w szczycie laktacji niż u krów zasuszonych, czyli tych ze spowolnionym metabolizmem. U krowy produkcyjnej w ciągu godziny przez wątrobę przepływa dwa razy więcej krwi niż u krowy zasuszonej; tak wytężony metabolizm nie może pozostać bez negatywnego wpływu na rozród. Podobnie jest z hormonem estrogenowym, czyli estradiolem (dwukrotnie niższa koncentracja we krwi u krów produkcyjnych niż u zasuszonych), który wydzielany jest wraz z dojrzewaniem pęcherzyka, czego efektem jest widoczny śluz na wargach sromowych. Dzisiaj zaobserwowanie śluzu jest coraz trudniejsze, a przecież jeszcze kilka lat temu była to podstawowa oznaka w rozpoznaniu rui.
Badania dowodzą, że komórki rozrodcze zaczynają się namnażać w miąższu jajnika już na 60–70 dni przed rują, więc aby dobrze przeanalizować rozród, musimy przypomnieć sobie, co działo się z krową w tamtym czasie. Jeśli miała wtedy zapalenie wymienia lub przechodziła mastitis, była w złej kondycji po wycieleniu, przechodziła ketozę albo zaleganie poporodowe, możemy być pewni, że krowa nie zajdzie w ciążę i powinniśmy darować sobie zabieg inseminacji, aby nie narażać się na niepotrzebne koszty.