podkarpackie
– Wcześniej ten traktor pracował w gospodarstwie w Niemczech i był jednym z dziesięciu Ursusów 1634, które były tam na stanie – Marek Kudła wskazuje na ursusowską "szesnastkę". – Słyszałem, że mocno dostawał w kość. Zresztą w moim gospodarstwie też nie jest oszczędzany, bo wykonuje najcięższe zadania i mierzy się z bardzo ciężkimi glebami o podłożu gliniastym. Podczepiam do niego m.in. czteroskibowy pług obracalny, gruber lub trzymetrowy agregat uprawowo-siewny oparty na bronie wirnikowej. Wiem, że opinie o tym modelu są skrajne. Jedni go mocno chwalą, inni krytykują. W moim gospodarstwie traktor się sprawdził. Gdy go kupowałem miał na liczniku ok. 6000 motogodzin. Obecny jego przebieg doszedł do 10 500 godzin i jak na razie wystąpiła w nim tylko jedna poważna awaria związana z uszkodzeniem wału korbowego.
r e k l a m a
Można go rozpędzić do 40 km/h
Ursus Marka Kudły napędzany jest sześciocylindrowym turbodoładowanym silnikiem Martin Diesel Z8602.12 o pojemności 6,8 litra. Maksymalną moc 155 KM osiąga przy 2200 obr./min, a największy moment obrotowy wynoszący 566 Nm – przy 1650 obr./min. Traktor wyposażono w mechaniczną, zsynchronizowaną skrzynię przekładniową o liczbie biegów 16/8 z hydraulicznie włączanym wzmacniaczem momentu o przełożeniu 1,34. Hydraulicznie sterowane są też hamulce tarczowe oraz sprzęgło główne z samoczynną regulacją luzów.
– Zawsze chciałem posiadać taki traktor, a szukając go celowałem w wersję eksportową, bo miała lepsze wyposażenie w porównaniu do maszyn skierowanych na rynek krajowy. Przykładowo, ten traktor miał w standardzie klimatyzację, pneumatyczne siedzenie marki Grammer oraz skrzynię biegów, która pozwala rozpędzić ciągnik do 40 km/h. Dla porównania, Ursus 1634 przeznaczony na rynek krajowy mógł się poruszać co najwyżej z prędkością niewiele większą niż 30 km/h – opowiada rolnik, który dodaje, że "szesnastka" zastąpiła w jego gospodarstwie Ursusa 1014 (96 KM).
Sterownik za dźwignie
W układzie hydraulicznym prezentowanej "szesnastki" zastosowano wzmocnioną pompę o wydatku 55 l/min zapewniającą nominalne ciśnienie na szybkozłączach 160 barów. Hydraulikę zewnętrzną obsługuje aż 8 wyjść. Fabrycznie podnośnik traktora był sterowany mechanicznie dźwigniami, a jego udźwig wynosił 5,5 tony. Rolnik postanowił przerobić go na elektryczny. Takie możliwości dało zamontowanie w kabinie sterownika EHR-u marki Rapitronics HPS, który poprzez silniczek elektryczny steruje jedną z dźwigni. Z tyłu traktora na błotnikach dołożone zostały przyciski do obsługi ramion, które ułatwiają podczepianie maszyn i narzędzi towarzyszących.
– Na sterowniku są trzy pokrętła i dwa przyciski. Jeden przycisk blokuje lub odblokowuje panel. Kolejny uruchamia podnoszenie lub opuszczanie ramion. Pokrętła służą do ustawiania wysokości opuszczania i podnoszenia ramion oraz do zmiany szybkości opuszczania TUZ-u. Z kolei diody sygnalizują osiągnięcie skrajnych pozycji ramion podnośnika oraz wskakują błędy w układzie – opisuje działanie sterownika Marek Kudła.
r e k l a m a
Przydałoby się więcej półbiegów
Kabina – zdaniem rolnika – jest obszerna i nieźle wyciszona. Widoczność również oceniana jest na plus. Właściciel Ursusa mówi, że dostęp do dźwigni i przełączników jest dobry, a dzięki synchronizacji wszystkie biegi wchodzą płynnie bez zgrzytów i szarpnięć. Pewnym utrudnieniem jest to, że aby wybrać pożądaną prędkość WOM-u trzeba wysiąść z kabiny i zamontować końcówkę z 6 wpustami (540 obr./min) lub 21 wpustami (1000 obr./min).
– Jedno co na pewno by się przydało w polu, to dwa lub trzy półbiegi, bo wzmacniacz momentu to za mało – dodaje rolnik. – A opowiadając o tym traktorze nie sposób nie wspomnieć o niskich kosztach napraw oraz dostępności części. Praktycznie 80 proc. części do tego modelu pasuje od "osiemdziesiątki". To bardzo duży plus.
Oprócz Ursusa 1634 w gospodarstwie Marka Kudły na stanie jest jeszcze czteroletni 110-konny Zetor Forterra 115, który ma 3000 motogodzin przebiegu oraz ursusowska trzydziestka.