Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Jak rolnik z Podlasia przyłapał celebrytę z Podlasia

Data publikacji 05.05.2022r.

Państwo Bielińscy dzierżawią grunty na terenie sąsiedniej gminy Poświętne, w odległości około 20 km od gospodarstwa. Uprawiają tam mieszankę łąkową z motylkowymi oraz lucernę. Sporządzone z zielonki baloty przechowują na dzierżawionej ziemi. Kilka tygodni temu Dariusz Bieliński zauważył ślady ciągnika i zorientował się, że nie zgadza się stan składowanych balotów.

podlaskie

– Mieliśmy 300 balotów sianokiszonki, a łącznie zginęło ich około 100 sztuk. Kupiliśmy fotopułapkę, czyli kamerę z czujnikiem ruchu. W ostatnią niedzielę marca zainstalowałem urządzenie na polu, ale przez pierwsze kilka dni nic się nie działo. Dopiero 1 kwietnia br., o godzinie 4:33 otrzymałem na telefon zdjęcie z fotopułapki, na którym nic nie było widać. Wkrótce przyszło drugie zdjęcie, na którym było już widać koło ciągnika. Ruszyliśmy z braćmi i w połowie drogi, żona – monitorując sytuację za pomocą telefonu – poinformowała nas, że złodziej już załadował baloty, podczepia ciągnik do przyczepy i będzie odjeżdżał. Nie wiedzieliśmy, w którym kierunku może ruszyć, ale na drodze zauważyliśmy ciągnik ze zdjęć z przyczepą z 11 balotami. Okazało się, że za kierownicą siedział Kamil T., jeden z bohaterów programu telewizyjnego „Rolnicy. Podlasie” – mówi Dariusz Bieliński.

r e k l a m a

Pomocne technologie

Hodowca zastosował także inne rozwiązanie techniczne, które jeszcze dobitniej udowodniło winę złapanemu w drodze rolnikowi.

– Złodziej wypierał się, twierdząc, że wiezie bele z innej miejscowości. Na szczęście w jednym z balotów umieściłem nadajnik GPS. Okazało się, że faktycznie znajdował się w balocie w zatrzymanym przez nas transporcie. W międzyczasie wezwaliśmy policję. Razem z funkcjonariuszami wjechaliśmy na podwórko sprawcy, gdzie wyjąłem nadajnik z balotu. Na miejsce przyjechali też policjanci z wydziału dochodzeniowo-śledczego – wyjaśnia Dariusz Bieliński, który otrzymał zawiadomienie o wszczęciu dochodzenia o przestępstwo określone w art. 278 paragraf 1 Ustawy z dnia 6 06 1997 roku Kodeks karny w sprawie zabrania i przywłaszczenia balotów z sianokiszonką oraz o tym, że postępowanie nadzoruje Prokuratura Rejonowa w Białymstoku.

Z paszowozem wygodniej

Najstarsza część obory państwa Bielińskich pochodzi z połowy lat 80. i znajdowało się w niej 14 stanowisk. W 2001 roku gospodarze rozbudowali obiekt tworząc kolejne 23 stanowiska. Później hodowcy kolejny raz powiększyli oborę, a w 2020 roku w przylegającej do obiektu stodole utworzyli 20 stanowisk dla krów mlecznych. Dój prowadzony jest za pomocą przewodówki na 9 aparatów udojowych.

Od około 5 lat w gospodarstwie państwa Bielińskich zadawanie pasz krowom odbywa się za pomocą wozu paszowego. Początkowo hodowcy używali mniejszej, jednoślimakowej maszyny o pojemności 10 m3, która przy stale zwiększającym się stadzie stała się za mała.

– 2 lata temu zdecydowaliśmy się na wóz Evolution PRO 14 TWIN, z dwoma ślimakami pionowymi o pojemności 14 m3, z którego jesteśmy bardzo zadowoleni. Pasza mieszana jest w nim szybko i dokładnie. Nasza obora nie jest przejazdowa i część miksu rozdajemy bezpośrednio z wozu, a część musimy dowieźć, ale i tak jest lżej i szybciej niż wcześniej – mówi Dariusz Bieliński.

r e k l a m a

Korzystny zbiór sieczkarnią

Pierwszy i drugi pokos sianokiszonki sporządzany jest na pryzmach, trzeci i czwarty w balotach. Od około 5 lat zbiór dwóch największych pokosów prowadzony jest za pomocą sieczkarni samozbierającej i, zdaniem gospodarza, jest to bardzo dobre rozwiązanie.

– W ten sposób dziennie zbieramy trawy z powierzchni 20 ha. Pasza z sieczkarni jest rozdrobniona, dzięki czemu komponenty w wozie paszowym szybko zostają wymieszane, skracając tym samym czas pracy ciągnika, co oznacza oszczędność paliwa. Skraca się także czas pracy i zużycie wozu paszowego. Komponenty do wozu musimy zwieźć z różnych zakątków gospodarstwa, ale samo mieszanie paszy trwa około 10 minut. Odrębny TMR otrzymują jałówki – mówi Dariusz Bieliński.

Od około dekady hodowca sam inseminuje swoje stado i uważa, że było to bardzo dobre posunięcie.

– Przy inseminacji usługowej skuteczność zabiegów w naszym stadzie była gorzej niż zła. Na 10 sztuk zacielała się jedna. Postanowiłem więc ukończyć kurs, szybko nabrałem wprawy i znacząco poprawiły się parametry rozrodu. Mogę stwierdzić, że właśnie 10 lat temu rozpoczął się prawdziwy rozwój genetyki naszego stada, nad którą oczywiście cały czas pracujemy. Wybierając buhaje, zwracam uwagę na takie cechy, jak: długowieczność, mocne nogi i prawidłowo zbudowane wymię – mówi
hodowca.

Józef Nuckowski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a