Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Koszty produkcji a cena gazu

Data publikacji 05.05.2022r.

Stało się to, co przewidywano już od kilku tygodni. Rosja użyła narzędzia politycznego nacisku, jakim są dostawy gazu do państw Unii Europejskiej. Jego ofiarą w pierwszej kolejności padły Polska i Bułgaria.

Wstrzymana została również możliwość dostaw na Litwę, która jednak już od początku kwietnia z nich nie korzystała. Jak zapewniają władze, powstała luka jest możliwa do zapełnienia. Polska posiada gazoport w Świnoujściu. Może uzupełniać dostawy zakupami z sąsiednich Niemiec czy Litwy, jak i bardziej oddalonych państw – Kataru czy Stanów Zjednoczonych. Na ukończeniu jest również rurociąg Baltic Pipe. Według planów, ma on zacząć działać z początkiem października tego roku. O ile wszystko pójdzie zgodnie z planem, ponieważ ze względów środowiskowych inwestycja ulegała już opóźnieniom. W każdym razie najistotniejsza, podmorska część instalacji jest już ukończona, a gaz z Norwegii ma popłynąć przez nią niezwłocznie. Jednak kurek zapewne zostanie przykręcony również innym państwom. A to spowodowałoby już poważny gazowy kryzys w większości państw unijnych.

O ile o zaopatrzenie w gaz nie ma co się martwić – i raczej go nie zabraknie – to jego cena bez wątpienia wzrośnie. Najzwyczajniej, w Europie wzrośnie popyt na gaz z Kataru czy Norwegii. W przypadku odcinania kolejnych państw od rosyjskiego, będzie się on zwiększał. Kolejne państwa zaczną rywalizować o możliwość pozyskania paliwa z innych źródeł niż nasz wschodni sąsiad. Tuż po ogłoszeniu decyzji o odcięciu trzech unijnych państw od rosyjskiego gazu, ceny tego paliwa na holenderskiej giełdzie ponownie zaczęły wzrastać. W ciągu doby zdrożał on o 4,5%. W przyszłości wcale nie wykluczone jest, że dojdzie do racjonowania go w poszczególnych krajach. Duzi europejscy odbiorcy obawiają się konieczności wprowadzania stopni zasilania. Dla kilku sektorów rolnych oznaczałoby to produkcję poniżej kosztów opłacalności. Ostatnie wydarzenia będą miały również niebagatelny wpływ na zakłady mleczarskie. Wszak gaz ziemny jest jednym z kluczowych paliw używanych podczas przetwórstwa mleka. Jedną z popularniejszych w ostatnich latach inwestycji w branży mleczarskiej były zakupy kotłowni gazowych. Szczęśliwymi mogą okazać się ci, którzy nie zlikwidowali starych instalacji opartych o węgiel. W tym przypadku niektóre z firm już kilka tygodni temu zgromadziły rekordowe w historii zapasy węgla. Cena gazu ma ogromny wpływ na koszty wytworzenia większości produktów mleczarskich. W szczególności warto wymienić tu produkcję mleka w proszku. Instalacje do jego wytwarzania potrzebują dużych ilości energii, a jej udział w ostatecznej cenie jest wyjątkowo wysoki. Plasuje się on zazwyczaj na drugiej pozycji, zaraz za kosztem zakupu mleka.

Nie ma też mowy o tym, aby kraje unijne tak szybko odcięły się od gazu z Rosji. Cała UE importuje 90% zużywanego gazu ziemnego, z czego 45,3% pochodzi z Federacji. Owszem, politycy z kolejnych państw wydają oświadczenia o przyspieszeniu dekarbonizacji i inwestycji w odnawialne źródła energii. Jednak transformacja ta wymaga znaczących nakładów finansowych. Hasła przejścia na odnawialne źródła energii, czy wdrażanie produkcji w obiegu zamkniętym, wydają się atrakcyjne. Jednak mali producenci najzwyczajniej nie posiadają środków, aby prowadzić tak kosztowne inwestycje, które mogą wymagać całkowitej reorganizacji produkcji. Bez jakichkolwiek dofinansowań trudno też prowadzić inwestycje większym przedsiębiorstwom. Przez lata zarówno przetwórcy, jak i producenci mleka, byli zasilani najróżniejszymi programami, dzięki którym mogli unowocześniać mleczarnie. Obecnie są od większości tych środków odcięci. Cały czas trwa również batalia pomiędzy polskim rządem a Komisją Europejską w sprawie uruchomienia pieniędzy z Planu Odbudowy. Można postawić tezę, że już za moment jedynymi źródłami finansowania nowych inwestycji w mleczarstwie będą wyłącznie banki. Co też w obecnej sytuacji może nie być takie proste, ze względu na podwyżki stóp procentowych i wiążące się z tym koszty kredytu. Jeszcze kilka lat temu mieliśmy do czynienia z uruchamianiem dużych instalacji produkcyjnych przez wiele firm mleczarskich. Na dziś można powiedzieć, że proces inwestycyjny w mleczarstwie wyhamował. Wiele firm, które nie rozwinęły się w poprzednich latach, raczej już nie będzie miało takiej szansy. W wyniku tego można również oczekiwać, że znowu pojawią się w branży konsolidacje pomiędzy spółdzielniami, a funkcjonujące na rynku spółki będą wykupowane przez firmy o mocniejszej pozycji rynkowej.

Na wyjątkowo tanie zakupy udają się również rosyjskie grupy kapitałowe. Każdy kryzys czy nałożone sankcje stwarzają możliwości dla wszystkich ze stron. W Federacji Rosyjskiej pozostają przedsiębiorstwa porzucone przez wycofujące się z tego kraju firmy. Stwarza to możliwość tanich zakupów całych zorganizowanych części biznesu. Przykładem jest tu fińska spółdzielnia mleczarska VALIO. Już na początku wojny zadeklarowała ona szybkie wycofanie się z Federacji Rosyjskiej. W zeszłym tygodniu całość jej majątku została zakupiona przez rosyjskiego producenta żywności – Grupę VELKOM. Nabywca to rodzinna firma zajmująca się wyrobem produktów mięsnych. Znaczna część jej produktów jest wytwarzana z surowców pochodzących z rolnictwa ekologicznego. Firma jest znana w Rosji z tego, że jako pierwsza wprowadziła na swoich wyrobach oznaczenie,,bez soi’’. Transakcja objęła fabrykę serów topionych w miejscowości Erszowo pod Moskwą oraz prawa do oznaczania serów marką Viola, pod którą spółdzielnia sprzedawała swoje produkty na terenie Federacji Rosyjskiej. Wartość transakcji nie została podana przez żadną ze stron. Władze fińskiej spółdzielni decyzję o sprzedaży argumentują groźbą nacjonalizacji prowadzonego przez siebie biznesu. Spekuluje się, że spółdzielnia mogła otrzymać „propozycję nie do odrzucenia”. Warto przypomnieć, że rosyjska Duma już w marcu wprowadziła przepisy umożliwiające przejęcie przez państwo przedsiębiorstw z,,krajów nieprzyjaznych’’, które wygaszają działalność na terenie Federacji. Powstała nawet lista 60 firm, które – w razie problemów z bezrobociem czy kryzysem – przejdą pod państwowy zarząd.

Artur Puławski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a