– Metaltech powstał dzięki pracy, staraniom i przychylności wielu ludzi – powiedział na wstępie Ryszard Beer. – Nie sposób nie wspomnieć nieżyjącego już burmistrza Mirosławca Józefa Śliwińskiego, który nam zaufał powierzając majątek zlikwidowanego Państwowego Ośrodka Maszynowego. Miało to miejsce wiosną 1992 roku. Wystartowaliśmy z małą halą, 30 osobami i dokumentacją POM-u dotyczącą produkcji przyczepy zbierającej T010. Pierwszą maszynę sprzedaliśmy 20 kwietnia. Potem wyprodukowaliśmy 6 kolejnych, a pierwszy rok działalności zakończyliśmy z kadrą 90 osób i liczbą kilkuset wyprodukowanych maszyn. To były takie czasy, że z zysków wypracowanych do końca 1992 roku nie tylko spłaciliśmy wszystkie zobowiązania kredytowe, ale starczyło nam jeszcze na zakup kilku maszyn i urządzeń produkcyjnych.
Przez kolejne cztery lata poziom obrotów Metaltechu zwiększył się pięciokrotnie. Do 1997 roku firma wyprodukowała ok. 4 tys. przyczep zbierających oraz ponad 100 rozrzutników obornika N-243. Zatrudnienie zwiększyło się do blisko 130 osób. Jednak, gdy w drugiej połowie lat 90., zaczęła się rozpowszechniać technologia zbioru siana i słomy z wykorzystaniem pras zwijających, Metaltech zaczął odnotowywać spadki sprzedaży przyczep zbierających, które sięgały nawet 80 procent.
– W 1997 roku mieliśmy bardzo duży kryzys i nie było wiadomo czy firma w ogóle przetrwa. Było to związane z tym, że wypuściliśmy na rynek 100 złych produktów, co skończyło się liczbą 100 telefonów od osób, które zadzwoniły do nas z reklamacją – wspomina Ireneusz Ciepielewski. – Żadnemu producentowi nie życzę takiej sytuacji. Dla nas to była prawdziwa lekcja życia, która zaowocowała tym, że każde kolejne maszyny, które wypuszczaliśmy na rynek były mocno dopracowane i sprawdzone. A ze wspominanym problemem zmagaliśmy się przez dwa lata. Zakończyło się to tym, że maszyny zostały dostosowane do takiego stanu technicznego, który został zaakceptowany przez klientów. Warto dodać, że w tym trudnym dla nas roku 1997 pomogło nam też to, że staliśmy się częścią grupy Agro 7, zrzeszającej siedmiu krajowych producentów maszyn i urządzeń rolniczych, co dało możliwość wymiany informacji na temat sytuacji rynkowej czy sprzedaży oraz pozwoliło na prowadzenie wspólnych działań marketingowo-handlowych.
r e k l a m a
Era przyczep
Przełomowy dla Metaltechu okazał się rok 1998, w którym na mocy kooperacji z niemiecką firmą Hilken rozpoczęła się produkcja przyczep rolniczych. Z czasem stały się one flagowym produktem firmy. W tamtych latach dla produktów Metaltechu otworzyły się rynki zagraniczne. To efekt nawiązania współpracy z firmami Henk Kremer (Holandia), Holst Sorensen (Dania), Trejon (Szwecja), a po zawarciu umowy z Margoss i Blumenbecker z Niemiec, w ofercie pojawiły się m.in. wycinaki do kiszonek. Istotne z punktu widzenia tego producenta było też rozpoczęcie w 2000 roku współpracy w zakresie dostawy nadbudów wagonów dla niemieckiego giganta kolejowego Deutsche Bahn (DB) oraz pojawienie się pierwszych krajowych dealerów – firm Osadkowski i Roltop.
– To zaowocowało otwarciem w 2000 roku biura konstrukcyjnego i biura technologicznego. Zatrudnienie w Metaltechu wzrosło do takiego poziomu, że staliśmy się największym pracodawcą nie tylko w Mirosławcu, ale w całym powiecie wałeckim – dodaje Jan Borowiec.
W kolejnych latach Metaltech nawiązał współpracę z kluczowymi z punktu widzenia rynku polskiego firmami Korbanek i Agromarket, a w 2003 roku po dołączeniu do oferty przyczep hakowych służących do załadunku, transportu i rozładunku kontenerów, firma jeszcze mocniej zaistniała na rynku niemieckim, a to za sprawą rozpoczęcia współpracy z firmą KI. Bartels E.K. prowadzoną obecnie przez Franka Bartelsa. W 2003 roku do oferty Metaltechu dołączyły wozy paszowe, których produkcja i sprzedaż tak się rozwinęła, że producent z Mirosławca stał się nawet liderem rynku w sprzedaży tego typu maszyn. Tak przynajmniej wynikało z danych dotyczących sprzedaży paszowozów w ramach PROW 2007–2014. Kolejnym nowym produktem w portfolio były wprowadzone w 2005 roku przyczepy przeładunkowe, a potem rozrzutniki obornika.
– Coraz większa oferta wymusiła inwestycje w zaplecze produkcyjne. W latach 2006–2010 przy wsparciu funduszy unijnych i wsparciu kredytowym, nasz zakład przeszedł gruntowną przebudowę. Powstał jeden spójny obiekt, którego zwieńczeniem było oddanie do użytku w 2012 roku nowego budynku biurowo-administracyjnego. W tamtym czasie bardzo mocno inwestowaliśmy też w urządzenia produkcyjne. Kupowaliśmy m.in. roboty spawalnicze, wycinarki laserowe czy prasy krawędziowe – opowiada Ireneusz Ciepielewski.
Nowy zakład
Inwestując w zakład macierzysty, szefostwo Metaltechu zdawało sobie sprawę, że rozbudowa tej fabryki ze względu na ograniczoną powierzchnię prędzej czy później stanie się niemożliwa, a jedynym sposobem na kontynuowanie rozwoju będzie postawienie drugiego zakładu. W tym celu już w 2008 roku zakupiona została 22-hektarowa działka w Chojnicy nieopodal Mirosławca. A po uzyskaniu w 2012 roku zapewnienia od władz samorządowych, że inwestycja zostanie wsparta unijną dotacją, prace pod nowy obiekt ruszyły na dobre. Ale po kilku miesiącach firmę Metaltech zaskoczyła informacja o odmowie podpisania umowy dotyczącej przyznanej dotacji. Tłumaczono to procedurami i przepisami unijnymi. Konieczne było zweryfikowanie planów, które skutkowały tym, że inwestycja przeciągnęła się w czasie o prawie dwa lata. Jej zakończenie miało miejsce w 2015 roku.
– Wcześniej, bo w 2013 roku spotkała nas niemiła sytuacja, bo zarząd naszej firmy opuścił jeden z założycieli Bogdan Białas, który w 2015 roku odsprzedał swoje udziały firmie Famarol ze Słupska. A że jest to duży gracz na rynku zatrudniający wielu pracowników, to nasza firma przez tego udziałowca straciła status średniej firmy zatrudniającej do 250 osób. Efektem tego było zablokowanie na parę lat dostępu do środków unijnych – mówi Ireneusz Ciepielewski. – Sprawa się unormowała dopiero w 2019 roku, kiedy odkupiliśmy od Famarolu udziały.
r e k l a m a
"Mieliśmy szczęście do ludzi"
Metaltech zatrudnia w macierzystej fabryce niewiele poniżej 250 osób. Hale zajmują tam ok. 11 000 m2 powierzchni. Podobna powierzchnia zadaszona znajduje się w spółce BBC w Chojnicy nieopodal Mirosławca, który produkuje przyczepy i maszyny pod potrzeby Metaltechu. W tym zakładzie pracuje ok. 110 osób. W zeszłym roku firma wypuściła na rynek ponad 1200 przyczep i maszyn rolniczych. Około 30 procent produkcji trafiło na eksport.
– Naszym celem na kolejne lata jest utrzymanie asortymentu tego, który mamy. Na rozszerzenie oferty w obecnych warunkach nie ma szans, bo nie pozwalają na to warunki lokalowe, dlatego szansę upatrujemy w możliwości przejęcia jakiegoś producenta czy marki. Czy taka szansa się nadarzy? Zobaczymy. Na pewno – jak mówi Ireneusz Ciepielewski – podsumowując minione 30 lat mieliśmy szczęście do ludzi. Udało nam się stworzyć świetną kadrę pracowniczą, która jest mocno zaangażowana w rozwój i działalność naszej marki. Wspieramy ich nie tylko w pracy, ale również na zewnątrz poprzez sponsoring dwóch drużyn sportowych (piłki nożnej i siatkówki) oraz klubu wędkarskiego, a także corocznie organizując pikniki rodzinne dla pracowników oraz ich rodzin. Ta impreza jest bardzo duża, bo łącznie uczestniczy w niej nawet 800 osób. Jesteśmy dumni też z tego, że już 30 000 przyczep i maszyn rolniczych opuściło nasz zakład. Ten sprzęt pracuje nie tylko w Polsce czy krajach Europy Zachodniej, ale można go spotkać m.in. w Kanadzie, Włoszech czy na afrykańskich bezdrożach.