Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Postawili na oryginalne francuskie limousine

Data publikacji 05.05.2022r.

Kontynuując projekt „Szlakiem Polskiego Mięsa” sfinansowanego z Funduszu Promocji Mięsa Wołowego, Związek Polskie Mięso zorganizował kilka wyjazdowych spotkań dla dziennikarzy mediów ogólnopolskich.

warmińsko-mazurskie

W czasie ostatniej podróży mieliśmy okazję zwiedzić wyposażany wówczas w najnowocześniejsze urządzenia i systemy jeden z najnowocześniejszych zakładów rozbioru mięsa wołowego w Europie. Odwiedziliśmy modelowe gospodarstwo, w którym utrzymywana jest hodowla bydła mięsnego rasy limousine, a na koniec podróży wysłuchaliśmy wykładu eksperta Jacka Zarzeckiego na temat wpływu produkcji mięsa wołowego na środowisko.

r e k l a m a

Rozpłodniki tylko z Francji

Gospodarstwo Jolanty i Dariusza Świderskich uchodzi w kręgach hodowców za najlepsze z hodowlą rasy limousine w północno-wschodniej Polsce, a może i w całym kraju. Materiał hodowlany jest najwyższej klasy, bo pochodzi bezpośrednio ze stad we Francji. Jak opowiadał Kazimierz Świderski pod nieobecność syna – francuskie buhaje hodowlane sprowadzane są systematycznie.

Teraz są w gospodarstwie trzy takie rozpłodniki w różnym wieku, a najstarszym o wadze grubo ponad 1,5 t jest Celiot. Za byka Celiota gospodarz zapłacił 22 tys. zł a do tego trzeba doliczyć koszt transportu z Francji. Był kupiony na wystawie i stamtąd przyjechał prosto do Polski. Teraz ma 4 lata i waży ponad 1500 kg. Jeszcze nabierze masy i pewnie przekroczy 2 t, bo będzie użytkowany w stadzie do wieku 5–6 lat.

– Nie denerwuj się Jopek, zobacz ilu masz gości – mówił do Celiota Kazimierz Świderski. – Mówię do niego Jopek, bo lepiej rozumie i reaguje na zawołanie, niż zawołałby go ktoś – Celiot.

Ważna genetyczna bezrożność

Wszystkie buhaje z dobrym rodowodem Dariusz Świderski sprowadza tylko bezpośrednio z Francji. W stadzie zawsze jest kilka buhajów, w tym buhaj rezerwowy i obecnie priorytetem dla hodowcy jest ich genetyczna bezrożność.

Francuska hodowla limousine jest doskonała, ale trzeba mieć też świadomość, że hodowca bydła nigdy nie sprzeda na zewnątrz najlepszej genetyki. Niedawno przyjechały do gospodarstwa jałówki. Były zamówione i kupione we Francji, kiedy miały zaledwie po dwa miesiące. Przy takim poziomie hodowli zwierzęta z gospodarstwa nie trafiają na ubój. Każda sztuka jest cenna i kupują je inni rolnicy do dalszej hodowli. Jeśli już, to do ubojni sprzedawane są po selekcji wybrakowane krowy mamki.

Oczywiście takie czynności jak badanie cielności, profilaktyka parazytologiczna, profilaktyka chorób zakaźnych, a także selekcja stada z jego podziałem na różne grupy technologiczne z brakowaniem włącznie to standard i codzienność.

r e k l a m a

Przy porodach cisza
i reżim sanitarny

Gospodarstwo Jolanty i Dariusza Świderskich odwiedzaliśmy pod koniec ub.r. w okresie porodów i tym bardziej ważna była cisza, krótka wizyta, a przede wszystkim reżim sanitarny, dezynfekcja obuwia itd. Pod nieobecność młodych gospodarzy uczulał na te elementy senior rodziny Kazimierz Świderski.

– Przy porodach najważniejsza jest cisza i reżim sanitarny. To ważne, przede wszystkim dla cieląt tuż po urodzeniu, które dopiero poznają nowy świat i muszą nabrać odporności – podkreślał Kazimierz Świderski.

Wołowina jest w zgodzie
ze środowiskiem

W studyjnej podróży „Szlakiem Polskiego Mięsa” zorganizowanej przez Związek Polskie Mięso uczestniczył ekspert – Jacek Zarzecki, który jest prezesem zarządu Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego, jednocześnie hodowcą rasy limousine i prawie sąsiadem państwa Świderskich. Wygłosił ciekawy wykład na temat wpływu produkcji mięsa wołowego na środowisko, obalając jednocześnie jeden z najbardziej rozpowszechnionych i kłamliwych mitów. A ten krążący mit wykorzystywany przez przeciwników hodowli zwierząt i środowiska wykluczające mięso z diety mówi, że na wyprodukowanie 1 kg mięsa wołowego zużywanych jest 15 000 l wody.

– To mój ulubiony mit – mówi Jacek Zarzecki. – Jako hodowca wiem, że to absurd, w który wierzy część konsumentów. Zawsze staram się wyobrazić i przekonać do tego innych, jak można wlać w tego zwierzaka ponad 15 tys. l wody na jeden kilogram, kiedy to zwierzę dziennie przyrasta przecież o 1,2–1,3 kilograma. Ten mit opiera się na nierozróżnieniu trzech rodzajów wody. Wody zielonej (90% zawiera się w zjadanych przez zwierzęta roślinach), wody szarej (to ok. 3% wody zużywanej do obróbki po uboju), wody niebieskiej (ok. 4% – woda wypijana przez zwierzęta w czasie swojego życia). Nie ma możliwości, aby tyle wody użyć do produkcji 1 kg wołowiny. Ten powielany mit – 15 tys. l wody na produkcję 1 kg wołowiny pochodzi z dziwnych badań sprzed 14 lat.

Badania przeprowadzone w 2016 r. przez jeden z francuskich instytutów wykazały, że do produkcji 1 kg wołowiny potrzeba od 70 l do 540 l wody, która przy zaniechaniu produkcji wołowiny, teoretycznie mogłaby zostać wykorzystywana przez ludzi. Mitem jest też, że wołowina i w ogóle jedzenie mięsa szkodzi. Nie ma żadnych badań naukowych i lekarskich, które potwierdziłyby tę tezę, czyli związek jedzenia mięsa z pogorszeniem zdrowia. Oczywiście w nadmiarze może szkodzić każde pożywienie.

Zobacz także

Bydło wspiera bioróżnorodność

Jak podkreślał Jacek Zarzecki – przeciwnicy hodowli zwierząt mówią, że produkcja szkodzi środowisku, ale nie mówią, że z ok. 2,5 mld ha zajętych na całym świecie pod produkcję zwierzęcą ponad 2 mld ha to użytki zielone – łąki i pastwiska, których w inny sposób wykorzystać się nie da. I to tym bardziej wpisuje się w bioróżnorodność niż zagospodarowanie tych areałów na intensywną produkcję rolniczą z nawadnianiem upraw. To najmniej szkodliwa produkcja dla środowiska. Bez hodowli bydła nie mielibyśmy zachowanych siedlisk dla ptactwa i bioróżnorodności roślin na użytkach zielonych.

Co więcej – Jacek Zarzecki uważa, że dobre dla bioróżnorodności byłoby wykorzystanie blisko 700 tys. ha użytków zielonych w Polsce, które nie są zagospodarowane. To stwarza doskonałe możliwości dla rozwoju produkcji zwierzęcej związanej z hodowlą bydła mięsnego. Z wypasem tych zwierząt, bo to naturalny i najlepszy model ich hodowli.

Najbardziej kontrowersyjnym elementem hodowli jest emisja dwutlenku węgla i jej wpływ na emisję gazów cieplarnianych. I tutaj też powtarzane są informacje, że 15% emisji gazów cieplarnianych pochodzi z rolnictwa, przy czym w UE rolnictwo emituje ok. 8% gazów cieplarnianych, z czego produkcja zwierzęca niecałe 4% i z roku na rok ta ilość zmniejsza się, bo produkujemy coraz bardziej efektywnie. Produkujemy krócej, lepiej i z wykorzystaniem wiedzy naukowej.

Hodowcom zależy
na dobrostanie

Dobrostan, to najważniejszy element dla hodowców bydła mięsnego, lecz też jest rozpowszechniana nieprawda, że hodowcom na tym nie zależy. Po blisko 2 latach funkcjonowania programu około 50 tys. gospodarstw rolnych z tego korzysta. Zwierzęta przez cały rok mają dostęp do świeżego powietrza i wybiegu, z którego korzystają kiedy chcą. Mają wolność i dobrostan.

Dobrostan jest praktycznie realizowany w ok. 80% stadach bydła mięsnego w Polsce. To co wiąże się z dobrostanem zwierząt a w Polsce kuleje, to ekologia produkcji żywca wołowego. Faktycznie, w Polsce prawie nie ma ekologicznego bydła mięsnego, bo jeżeli na populację 6,4 mln szt. bydła mamy tylko 8 tys. krów mięsnych ekologicznych, to nie mówimy nawet o 1 procencie udziału, lecz o promilu hodowli ekologicznej. Liczona w promilach jest też produkcja ekologicznego mleka. Nie mamy też produkcji ekologicznej jaj – statystycznie Polak zjadający rocznie 170 jaj konsumuje 0,7 jajka ekologicznego. A zatem, produkcji ekologicznej w Polsce nie ma i bez konkretnego wsparcia nie będzie. Nieosiągalne są zatem założenia Zielonego Ładu.

Przygotowani do ekologii, ale…

– Z badań przeprowadzonych wśród naszych hodowców bydła mięsnego, a w Związku jest ich ponad 1100, wynika, że blisko 60% z nich spełniałoby wymogi rolnictwa ekologicznego – mówi Jacek Zarzecki. – Gdy zadajemy im pytanie, dlaczego tego nie realizują, mówią, że dla bydła nie ma żadnych zachęt. Są zachęty do produkcji pasz ekologicznych z łąk, ale do produkcji zwierzęcej już nie. Jeżeli oczekuje się przestawiania się rolników na produkcję ekologiczną, to my hodowcy bydła mięsnego jesteśmy gotowi, tylko oczekujemy konkretnego wsparcia.

Zdaniem Jacka Zarzeckiego, przy całkiem niewielkim nakładzie inwestycyjnym i wsparciu państwa, Polska w krótkim czasie może stać się europejskim liderem w produkcji wysokiej jakości ekologicznego mięsa wołowego i liderem w zakresie dobrostanu zwierząt. Nam naprawdę niewiele brakuje, aby tak się stało. To muszą zrozumieć rządzący. Teraz producenci wołowiny mają czas hossy i trzeba to wykorzystać dla przyszłości. Nie można jednak przeinwestować tylko utrwalić potencjał produkcyjny poprawiając jakość. O tym, jak to widzi Jacek Zarzecki, a także o potencjale jednego z najnowocześniejszych zakładów rozbioru mięsa wołowego w Europie, wybudowanego przez Grupę Zakrzewscy, napiszemy wkrótce.

Jacek Zarzecki jest przykładem hodowcy dbającego o dobrostan na maksa. Średnia wieku zwierząt rasy limousine w jego gospodarstwie to 16 lat. Najstarsza krowa ma 19 lat i praktycznie każdego roku daje cielęta. Czy zwierzę bez warunków dobrostanu, czyli warunków komfortowych, żyłoby tak długo?

Marek Kalinowski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a