– Jałówki mają znacznie łagodniejsze usposobienie, dzięki czemu wiosną i latem korzystają z pastwisk, które znajdują się tuż przy oborze. Natomiast wypas buhajków w wieku 3 miesięcy i powyżej jest nierealny ze względu na ich temperament i możliwość agresywnego zachowania. Ponadto ceny opasowych jałówek w ostatnim czasie są bardzo atrakcyjne i nie odbiegają znacznie od cen buhajów. Ostatnio udało mi się sprzedać jałówki w cenie ponad 20 zł za kg w rozliczeniu poubojowym, za wagę bitą ciepłą (WBC) za klasę E w systemie EUROP, ale dziś są to już stawki w granicach 22 zł. Jeśli chodzi o wagę żywą, to w tej chwili ceny doszły już do 12–13 zł za kg, wcześniej było to maksymalnie 10 zł. Cieszą te podwyżki, ale w stosunku do rosnących kosztów to i tak niewiele. Skoro pasze podrożały o 100%, a nawozy o 200 lub 300%. Droga jest też energia elektryczna i paliwo – stwierdził rolnik.
Andrzej Lis nie ma następcy i wydzierżawił innemu rolnikowi 8 ha, co oznacza, że zmniejsza produkcję. Zajmuje się także działalnością gospodarczą w zakresie handlu i ubezpieczeń.
– Zdecydowałem się wydzierżawić ziemie oddalone o 8 km od gospodarstwa, głównie ze względu na bardzo duże koszty dojazdu, wszak paliwo jest coraz droższe. Przy dzisiejszych cenach ON i nawozów, lepiej opłaca mi się zakupić pasze za kwotę czynszu dzierżawczego niż uprawiać to oddalone od gospodarstwa pole. Nie uprawiamy zbóż, a tylko użytki zielone, zatem pasze treściwe w całości zakupujemy, zarówno białkowe, jak i energetyczne. W okresie letnim podstawą dawki pokarmowej jest pastwisko, a zimą sianokiszonka – powiedział Andrzej Lis.
W gminie Łyse, na terenie której gospodaruje Andrzej Lis, dominuje produkcja mleka, dlatego on sam nie ma większych problemów z zakupem cieląt do opasu.
– Cielęta do opasu kupuję od okolicznych hodowców bydła mlecznego, przeważnie są w wieku od 1 do 3 tygodni, zatem trzeba je odchować na preparacie mlekozastępczym i jest to najtrudniejszy okres chowu. Są to zwierzęta młode i delikatne, podatne na choroby płuc i biegunki – przyznał rolnik.
Andrzej Lis zauważa, że głównym problemem w jego okolicy jest brak następców chętnych do prowadzenia gospodarstw rolnych, zwłaszcza przy dzisiejszych bardzo niesprzyjających warunkach.
– Jedne gospodarstwa będą się powiększać, a inne zamykać. Produkcja pewnie pozostanie na niezmiennym poziomie, o ile błędne założenia Zielonego Ładu nie zostaną zmienione lub chociaż odłożone w czasie i poddane dyskusji. Zielony Ład oznacza zmniejszenie produkcji i wyższe ceny żywności, co jest bardzo niebezpieczne nie tylko dla rolników, ale i konsumentów – zakończył Andrzej Lis.