W numerze 13. „Tygodnika”, datowanym na 27 marca tego roku, ogłosiliśmy konkurs „Modna Wielkanoc”. Zapraszaliśmy Was, naszych prenumeratorów, do tego, by podsycana myślą o świętach wielkanocnych i budzącą się do życia przyrodą wyobraźnia zaprowadziła Was do kuferków z materiałami dekoracyjnymi. A potem podpowiedziała pomysły na to, jak w oryginalny sposób udekorować wnętrza, w których mieszkacie. Otrzymaliśmy setki zgłoszeń. Na zdjęciach pokazywaliście pisanki, klasyczne koszyczki pełne kolorowych jaj, bukiety, wianki i wiklinowe zające. Wiele z nich nas zachwyciło. Jednak konkurs miał na celu wyłonienie pomysłów nie tyle pięknie wykonanych, co oryginalnych. Bywa, że z oryginalnym pomysłem nie idzie w parze precyzja wykonania, elegancja czy szlachetność materiałów. Dlatego prace naszych laureatów mogą niektórym wydać się nie dość doskonałe. Może zaskoczyć użyte tworzywo albo niedoskonałość wzoru. Mimo to uznaliśmy, że na podium zasługują szczególnie trzy dzieła.
r e k l a m a
Uszy z butelki, kwiatki z nakrętek
Pierwszą nagrodę w postaci zmywarki przyznaliśmy Adamowi Zielińskiemu ze wsi Kujawki w gminie Gołańcz w Wielkopolsce, który jest autorem ekologicznego zająca. Ekologiczne podejście to coś, co stanowi dla nas wartość. Dlatego zając z plastiku urzekł nas wyjątkowo.
Adam ma 32 lata. Prowadzi gospodarstwo rolne, które posiadali już jego rodzice. Uprawia 36 ha i hoduje bydło opasowe i trzodę. Ma ich po kilkadziesiąt sztuk. Skończył technikum rolnicze w Gołańczy. Po maturze wrócił na gospodarstwo – rodzice osiągali wiek emerytalny i przepisali gospodarstwo jemu i jego bratu Łukaszowi. Łukasz, podobnie, jak pozostałe pięć starszych sióstr, założył rodzinę i wyprowadził się. Adam gospodaruje więc sam.
O konkursie wyczytał w gazecie, wertując dział „Wieś i Rodzina”, do którego też chętnie zagląda. Tak się złożyło, że na świąteczno-wakacyjny pobyt zlądowało do niego czworo siostrzeńców: 13-letnia Wiktoria, 9-letni Mikołaj i 5-letnie Emilia i Dominik.
– Zbliżały się święta. Dzieci się trochę nudziły. Pomyśleliśmy, że trzeba by zorganizować jakieś dekoracje. Najstarsza ma uczulenie na siano, więc ten surowiec nam odpadł. Ale przypomniała sobie, że w szkole robili ozdoby z recyklingu. Podsunęła pomysł i zaczęliśmy montować plastikowego zająca – opowiada Adam.
Skompletowali butelki – jedną po ogromnej coli, cztery po nieco mniejszych, dwie po wodzie „Kubuś Water” z charakterystycznym ustnikiem zapobiegającym wylewaniu. Ułożyli butelki na stole, potem pomalowali je siwą, jak przystało na zająca, farbą i zaczęli kleić na ciepło. Kapelusz i podstawę, na której stoi zając, udekorowali świetnie udającymi kwiaty nakrętkami od popularnych owocowych musów w saszetkach. W lewą rękę włożyli zającowi recyklingowe tulipany z łodygami ze słomek i kielichami z plastikowych opakowań po maleńkich jogurtach. A w prawą włożyli koszyczek z opakowania po margarynie, w którym wylądowały żółte jajka z czekoladowych jaj niespodzianek. Ach! Zając przecież musi być godnie odziany na święta. Dostał więc niebieską koszulkę z worka do śmieci i białą spódniczkę z frędzlami ze zużytych cienkich spożywczych foliówek.
– Jeśli tylko można coś wykorzystać drugi raz, to robię wszystko, żeby tak postąpić. Foliówek też staram się nie używać. Raczej papierowe torby. I wożę ze sobą też wielorazówki – mówi autor zwracającej uwagę na potrzebę recyklingu świątecznej dekoracji.
Fryzjerka robi kartki
Drugie miejsce i nagrodę w postaci żelazka parowego otrzymała Paulina Tabiszewska z Mołodutyna pod Chełmem w Lubelskiem. Paulina postawiła na dekoracyjną komunikację świąteczną i wykonała serię autorskich kartek, w których można wpisać życzenia.
Paulina ma 29 lat, mieszka w gospodarstwie męża Tomasza i wychowuje z nim dwoje dzieci. Sama pochodzi z Chełma. Urodziła się tam, skończyła liceum, a potem kurs fryzjerski z tytułem czeladnika. W 2019 przeprowadziła się na wieś do Mołodutyna, gdzie razem z mężem zaczęli się budować. Przy domu mają jedynie hektar łąki i nie mają jeszcze swojego gospodarstwa, ale Paulina ma w planach pójście do szkoły rolniczej, ponieważ Tomasz odziedziczy ziemię po rodzicach. Paulina jest prenumeratorką „Tygodnika”. Kiedy rozmawiamy, Tomasz wspomina o kilogramach egzemplarzy „Tygodnika”, z którymi chce wziąć udział w kolejnym tygodnikowym konkursie. Będzie zaraz sprawdzał, ile waży ładowarka z paletą wypełnioną przeczytanymi „Tygodnikami”.
Kiedy Paulina dowiadywała się o konkursie wielkanocnym z Facebooka, była właśnie w trakcie przygotowywania z 12-letnim synem kartek świątecznych, które miały zostać przekazane na cele charytatywne dla Caritasu. Dorobiła jeszcze kilka i zanim poszły na dobroczynne aukcje, wysłała ich zdjęcie na nasz konkurs.
– Każda z kartek jest z kolorowego brystolu, a po rozłożeniu ma format A6, czyli pocztówkowy. Napisy typu „Wesołych świąt” czy „Wesołego Alleluja” pobrałam z Internetu i wydrukowałam. Do dekoracji użyłam kolorowych papierów, brokatu, styropianowych jajeczek, które przecinałam na pół i przyklejałam. A te kłaczki to wypełnienie pudełek, w których przychodzą zamówione w Internecie drobiazgi. Korzystałam ze wszystkiego, co miałam w domu. Uwielbiam wykonywać różne prace plastyczne związane z rękodziełem. Mam wiele radości, gdy stworzę coś z niczego dostępnego pod ręką – opowiada Paulina.
W przygotowaniu kartek czynny udział brał syn Jakub. Na jednej widnieje w tle jakaś akwarelowa abstrakcja, na innej wpisany w kształt jaja malowany kurczaczek. Trochę włóczki, trochę koronki. Okazuje się, że naprawdę niewiele trzeba, żeby w święta zrobiło się miło. Bo taka kartka cieszy, nawet jeśli nie ma w środku górnolotnych strof.
r e k l a m a
Koszyczek z chałki w Towarzystwie...
Trzecie miejsce, które nagrodzimy szynkowarem, zajęła 47-letnia Monika Klarzak z miejscowości Szubsk-Towarzystwo w gminie Krośniewice w Łódzkiem. Jej dzieło to wypieczony z chałkowego ciasta koszyk wielkanocny pełen równie twórczych dekoracji.
– Szynkowar! To właśnie coś, co bardzo mi się przyda! Bo robię wędliny. Mam już nadziewarkę do kiełbas, więc szynkowar będzie doskonałym dopełnieniem. Skąd taka zabawna nazwa wsi? Przed wojną zostało w niej podobno założone jakieś Towarzystwo Cukrownicze. I tak zostało. Na co dzień prowadzimy z mężem gospodarstwo z dwudziestoma krowami mlecznymi. Czasem robię sery twarogowe, a kurs produkcji podpuszczkowych jeszcze przede mną – mówi Monika.
Skończyła technikum ogrodnicze, kilka lat przepracowała w gospodarstwie, potem poszła na trzyletnie studia informatyczne i skończyła z tytułem magistra ekonomii na Uniwersytecie Łódzkim. Dziś najsilniej czuje się związana z pracą w gospodarstwie, które jeszcze za ruble jej dziadek kupował w 1913 roku. Ma nawet świadczące o tym dokumenty.
O konkursie przeczytała w gazecie. I pomyślała, że to znak, żeby zrobić coś wyjątkowego. Postanowiła wypiec koszyczek i zaczęła szukać informacji w Internecie. Dowiedziała się, że świetnie nadaje się do tego twardsze niż normalnie ciasto na chałkę.
– Wzięłam ceramiczną miskę i odwróciłam do góry dnem. Z ciasta zrobiłam wałki. I plotłam je na misce tak, jak koszyk wiklinowy. Skąd wiedziałam jak? Miałam kiedyś sąsiada, który wyplatał i czasem go podglądałam przy pracy. Do piekarnika wstawiłam ciasto z miską. Osobno upiekłam obręcz z warkocza. A pałąk koszyka też piekłam na misce, dlatego ma taki niemal idealny łuk – wyjaśnia Monika.
W koszyku umieściła jaja z piernika. Gdzieś kiedyś wyczytała, nie wyklucza, że w „Tygodniku”, że na południu Polski robi się pisanki z piernika. Ciasto na nie musi być też nieco twardsze niż na zwykłe pierniki. Monika nieco pisanki spłaszczyła. A potem pokryła wzorami z lukru królewskiego. Że nie są doskonałe? Nie szkodzi. To był jej pierwszy raz. I o tyle intrygujący, że Monika czerpała z zasobów pamięci. Jej nieżyjąca już babcia dziergała i haftowała kiedyś serwety i serwetki na sprzedaż. Monika poprzypominała sobie stare wzory i spróbowała pokazać je na pisankach.
– W koszyku jest jeszcze baranek z ciasta chałkowego. Jest kudłaty, bo brzuszek obtoczyłam mu w płatkach owsianych i tak upiekłam. A oczy i nosek ma z czarnuszki – mówi pieszczotliwie o zwierzaku Monika i zdradza, że, niestety, nie ma już ani koszyczka, ani baranka – taki los jadalnych dekoracji.
Zwycięzcom, jak zawsze, gratulujemy. A wszystkich starym zwyczajem zapraszamy do udziału w naszych konkursach. Nie trzeba mieć do nich ogromnych talentów. Wystarczy pozwolić działać wyobraźni.