Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Kazimierz Anioł: 80–90 procent części do naszych maszyn produkujemy sami

Data publikacji 17.05.2022r.

W fabryce Akpilu w Pilźnie nie było już miejsca na rozwój, dlatego firma zakupiła położoną kilometr dalej ponad 3,5-hektarową działkę, na której stawia nowy zakład. Na razie wzniesiona została pierwsza z czterech hal. Będą w niej produkowane części wykorzystywane przy produkcji maszyn rolniczych. Akpil trzyma się bowiem zasady, wedle której produkcję maszyn opiera w zdecydowanej większości na wytwarzanych przez siebie elementach. To dzisiaj procentuje, gdy inni zmagają się z problemami w dostawach podzespołów od podwykonawców.

podkarpackie

– Nigdy nie było dobrego czasu na inwestycje – mówi na wstępie Kazimierz Anioł, właściciel firmy Akpil. – Dzisiaj też sytuacja nie jest najlepsza. W zastraszającym tempie rosną koszty produkcji. Mówimy tu o astronomicznych podwyżkach. Przykładowo, rok temu za prąd i gaz zużyty w naszej fabryce w pierwszym kwartale zapłaciliśmy 300 tys. zł, a już w pierwszym kwartale tego roku ze te same media na podobnym poziomie zużycia musieliśmy zapłacić 1,5 miliona zł! Problemem jest też droga stal oraz rosnące koszty transportu. Nie bez znaczenia jest bardzo wysoka inflacja.

r e k l a m a

Pierwsze były sadzarki

Firma Akpil ma gigantyczne doświadczenie w produkcji. Zaczęła działalność w 1975 roku. Najpierw zajmowała się blacharką samochodową, potem rzemieślniczą produkcją wyrobów budowlanych. W 1985 roku zaczęła produkować maszyny rolnicze. Dlaczego?

– Zmobilizował mnie do tego szwagier, który w połowie lat 80. chciał kupić sadzarkę w GS-ie w Tarnowie, ale mimo długiego oczekiwania mu się to nie udało. Wtedy wyszedł z pomysłem, abyśmy zaczęli produkować maszyny rolnicze, tym bardziej, że w owym czasie w budownictwie był kryzys. Podchwyciłem temat i tak to się zaczęło – wspomina Kazimierz Anioł. – Byliśmy pierwszym prywatnym producentem maszyn rolniczych w kraju. Zaczęliśmy od sadzarek do ziemniaków. Potem uruchomiliśmy produkcję pielniko-obsypników oraz przyrządów żniwnych do kosiarek. Ze sprzedażą nie było wtedy najmniejszych problemów, bo był to taki czas, że wszystko co się wyprodukowało schodziło na pniu.

W 1991 roku Akpil otworzył biuro konstrukcyjne, którego pierwszym zadaniem było opracowanie kombajnu do zbioru ziemniaków. Wypuszczenie pierwszej takiej maszyny w wersji produkcyjnej poprzedziło powstanie dwóch prototypów. Istotny z punktu widzenia firmy był rok 1992, w którym Akpil stał się właścicielem obiektów po Spółdzielni Kółek Rolniczych, co dało możliwość dalszego rozwoju i zwiększenia skali produkcji. W szczytowym momencie firma zatrudniała 340 osób, a oprócz maszyn wykorzystywanych w uprawie ziemniaków produkowała glebogryzarki, przetrząsacze, brony talerzowe, pługi.

– Wszystko się zmieniło w drugiej połowie lat 90. W rolnictwie wystąpił potężny kryzys. Sprzedaż maszyn niemal stanęła. A rynków eksportowych nie mieliśmy. Przyszłość naszego zakładu – jak wspomina Kazimierz Anioł – była pod znakiem zapytania. Brałem pod uwagę nawet rezygnację z produkcji maszyn rolniczych i postawienie na inne kierunki działalności. Naprawdę trzeba było mieć stalowe nerwy, żeby to przetrzymać, tym bardziej, że aby nasz zakład mógł dalej funkcjonować, musieliśmy zwolnić 140 osób. Gdy kryzys się skończył, będąc bogatszymi o doświadczenie, zmieniliśmy strategię firmy. Wiedzieliśmy, że nie możemy bazować tylko na sprzedaży krajowej i musimy zacząć wysyłać maszyny za granicę. Zaczęliśmy od eksportu do krajów ościennych – Słowacji i Czech. Potem weszliśmy na kluczowe rynki rolnicze jak Niemcy czy Francja, w których dzisiaj mamy swoje oddziały.

”Sami produkujemy piasty i talerze do bron”

Kryzys lat 90. wskazał firmie Akpil konieczność rozwoju palety produktów, która liczy dzisiaj około 40 rodzajów maszyn i prawie 300 modeli. Kluczowymi grupami produktów są brony talerzowe i pługi. Tych maszyn sprzedaje się najwięcej. A numerem jeden – jak mówi Mariusz Potyrała, specjalista ds. sprzedaży w firmie Akpil – są kompaktowe brony talerzowe Bison dostępne w szerokościach od 2,5 do 4 metrów oraz Bison XL o zasięgu od 4 do 6 metrów.

– Sami produkujemy talerze do tych bron. Wytwarzamy też piasty, które są znacznie większe od tych stosowanych w maszynach konkurencyjnych. Montujemy w nich dwurzędowe łożyska oraz uszczelniacze kasetonowe, dzięki czemu są doskonale zabezpieczone przed zanieczyszczeniami. Te elementy są całkowicie bezobsługowe – podkreśla Mariusz Potyrała. – Kolejnym atutem bron Bison jest mechaniczna regulacja zmiany kąta talerzy związana z przekręceniem ramion, do których są one mocowane. Takiego rozwiązania nie ma żaden inny producent. Zakres regulacji wynosi od 12 do 20 stopni. Mniejszy sprawdza się przy doprawianiu zaoranej roli do siewu, natomiast większy powinno się ustawić wtedy, gdy brona ma pracować na ściernisku.

Brony Bison – zdaniem firmy Akpil – pod względem zastosowanych rozwiązań nie mają odpowiednika na rynku. Podobnie rzecz ma się z siewnikiem mechanicznym Seed. Ta maszyna dostępna jest w wersji 2,5-metrowej ze skrzynią na nasiona o pojemności 730 litrów oraz 3-metrowej ze zbiornikiem o kubaturze 850 litrów. Siewnik Seed oferowany jest z redlicami talerzowymi, za którymi podążają kółka dogniatająco-kopiujące.

– To jest jedyny siewnik na rynku, którego sekcje wysiewające są zamocowane na układzie równoległobocznym. To gwarantuje maksymalne kopiowanie terenu – Mariusz Potyrała prezentuje kolejną maszynę. – Drugą opcją dostępną przy sekcjach siewnika Seed są ramiona, które są mocowane za pomocą gumowych elastomerów. W takiej wersji sprzęt nadaje się do siewu w mulcz, bo docisk każdej sekcji dochodzi
do 70 kg.

r e k l a m a

Jedyny taki agregat na świecie

Od 5–6 lat firma Akpil produkuje siewniki pneumatyczne. Na razie w gamie znajdują się maszyny oparte na sztywnej ramie o szerokości do 4 metrów, ale jak zapowiada prezes Kazimierz Anioł, przygotowywany jest składany hydraulicznie siewnik 6-metrowy. Nad tą maszyną pracuje jeden z pięciu konstruktorów zatrudnionych w firmie Akpil.

– Stale prowadzimy innowacyjne projekty. Gdy jeden się kończy, zaczynamy drugi. Przy niektórych współpracujemy z Przemysłowym Instytutem Maszyn Rolniczych z Poznania (Sieć Badawcza Łukasiewicz), dzięki temu już na etapie konstruowania możemy ocenić obciążenia dynamiczne, które działają na elementy maszyn. Nic jednak nie zastąpi testów w warunkach polowych. Dotychczas przeprowadzaliśmy je w zaprzyjaźnionych gospodarstwach, ale chcielibyśmy przygotować pole testowe przy nowym zakładzie. Zobaczymy co z tego wyjdzie – dodaje Kazimierz Anioł.

Najlepszym przykładem innowacyjnej maszyny jest trzymetrowy agregat uprawowo-siewny, który powstał z połączenia siewnika z wozem asenizacyjnym. Wyjątkowości dodaje tu fakt, że ta maszyna nie tylko wysiewa nasiona, ale jest w stanie aplikować gnojowicę z beczki oraz podawać w tym samym czasie płynne nawozy typu RSM z dwóch zbiorników (łącznie 350 litrów) zamocowanych na siewniku. To jest jedyna tego typu maszyna na świecie.

– Mamy tutaj wóz asenizacyjny o pojemności 6000 litrów z zamocowanym z tyłu aplikatorem doglebowym z sześcioma łapami, który wprowadza nawóz pod powierzchnię gleby. Do beczki podczepiony jest siewnik Gepard Drill ze skrzynią o pojemności 1000 lub 1500 litrów, z sekcją uprawową oraz redlicami talerzowymi, który wysiewa nasiona aplikując jednocześnie płynny nawóz. Gnojowica i nawóz podawany jest dokładnie w tym miejscu, w którym są one potrzebne. Również ilość jest dostosowywana do wymagań. To zasługa wykorzystania map aplikacyjnych oraz nawigacji satelitarnej GPS. Taki zestaw waży 5800 kg i wymaga traktora o mocy 300 koni – informuje Mariusz Potyrała.

Przemysław Staniszewski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a