wielkopolskie
„W centralnej części Łagiewnik Kościelnych znajduje się staw z wyspą, a na niej lodownia. Prawdopodobnie jest to jedyna w Polsce, a może w Europie, murowana lodownia na sztucznej wyspie, którą od charakterystycznego kształtu mieszkańcy nazywają Kipą. Słowo to w jednym ze znaczeń określa jarmułkę, czyli żydowskie nakrycie głowy, co bardzo trafnie określa to miejsce. Od wielu lat lodownia popadała w zapomnienie i ruinę, a staw zarastał. W 2016 roku podjęto prace przy rewitalizacji »Kipy«, które trwały trzy lata. Dzięki realizacji projektu odtworzono jedyne w swoim rodzaju miejsce, które stanowi wizytówkę Łagiewnik Kościelnych i gminy Kiszkowo. W odnowionej lodowni, która wcześniej groziła zawaleniem, i w opinii wielu fachowców z branży budowlanej nie nadawała się już do uratowania, urządzono małą izbę tradycji ze sprzętami domowymi z poprzedniej epoki...”.
r e k l a m a
Historia z zagadkami
Tak wygląda część opisu projektu, którego realizacji podjęli się kilka lat temu łagiewniczanie. Opis znalazł się w formularzu zgłoszeniowym do konkursu „Fundusz sołecki – najlepsza inicjatywa” na etapie wojewódzkim. Projekt, realizowany w ramach funduszy z programu Wielkopolska Odnowa Wsi, od początku nosi nazwę „Odtwarzamy Kipę – lodową wyspę na stawie w Łagiewnikach Kościelnych”. Właśnie zdobył pierwsze miejsce w ogólnopolskim konkursie na najlepszą inicjatywę sołecką. Postanowiliśmy przytoczyć część tego opisu z bardzo konkretnego powodu. Dobrze opisany i uzasadniony projekt powinien zawierać w sobie legendę, opowieść, coś mitycznego. Musi pojawić się tam, jak w dobrym kryminale, tajemnica i zaskoczenie. Historia musi mieć dramaturgię i punkt zwrotny, musi być jakoś niezwykła. I tak jest w tym opisie. Inicjatywy ubrane w takie słowa mają zawsze większe szanse na dotacje. Doświadczenie uczy nas, że baśń zawsze jest nieco piękniejsza od rzeczywistości. Nie tym razem. Odwiedziliśmy Łagiewniki i okazało się, że opis z ledwością oddaje to, czego tam dokonano.
Kipa, bo...
Wiosenne ciepłe popołudnie. Centrum Łagiewnik, obok park, wszystko tonie w odurzającym zapachu bzów. Przede mną staw jak z obrazka, wyspa jak z obrazka i jak z obrazka mostek na nią prowadzący. Nieco się chybocze, bo to mostek pontonowy. Męski ośmioosobowy komitet ze Zbigniewem Wołczykiem, sołtysem, na czele prowadzi do kamiennej groty umiejscowionej pod bzowym pagórkiem.
– Dróżka do lodowni taka trochę nierówna. Ale to oryginalne kamienie. Odkryliśmy je i postanowiliśmy zostawić w pierwotnym stanie. Żeby miało klimat – mówią panowie.
Wśród nich jest radny oraz zastępca wójta gminy Kiszkowo.
Lodownia, kipa, grota – różnie nazywają to miejsce. Podmurówka z kamieni, ściany i kolebkowe sklepienie – z cegły z dosztukowanym gdzieniegdzie kamieniem. W środku klimat jak w podziemiach średniowiecznego zamku. Ponoć dawno, dawno temu mieszkańcy trzymali tam lód. Dziś łagiewniczanie umieścili wewnątrz przedwojenne sprzęty i naczynia. Dlaczego Kipa? Może od kształtu jarmułki, a może od niemieckiego kippen, czyli „wysypywać”? Bo składowano tam dawniej różne rzeczy. Dziś wieś organizuje tam spotkania, lekcje historii dla dzieci, jasełka, śpiewanie kolęd. Na wyspie i nad stawem odbyły się już Noc Kupały z wiankami na stawie, powitanie Nowego Roku, uroczystości patriotyczne, zawody wędkarskie i mecze hokeja na lodzie. Mężczyźni wędkują, młodzież siedzi na ławeczkach i dyskutuje. Wysepka jest idealnym miejscem na randkę albo oświadczyny. Romantyczna atmosfera – gratis. Nic nie robią sobie z niej kaczki. Mają zbudowane eleganckie domki, ale podobno nie chcą w nich mieszkać. Wybierają trzciny.
r e k l a m a
Strategia na dziurę
Kipę pamiętają najstarsi mieszkańcy. Moi rozmówcy wspominają, że kiedy staw zamarzał, jeździli na łyżwach. Nie było mostka, na wysepkę przechodziło się po kamieniach.
– Przed wojną na wysepce trzymano lód używany później w pobliskiej zlewni mleka. Woda w stawie była czyściutka. Ludzie się w nim kąpali. A potem staw stał się wodopojem – rolnicy przyprowadzali swoje krowy. Staw nigdy nie stracił wody, nawet czasem się przelewał. Z czasem kipa zaczęła się zawalać, w stropie zrobiła się potężna dziura. Lodownię poprzerastały drzewa – mówi Eugeniusz Występski, były dyrektor łagiewnickiej szkoły, a dziś sekretarz rady sołeckiej.
Pomysły, żeby coś zrobić z kipą, chodziły mieszkańcom po głowach od dawna. Ale nigdy nie było na to pieniędzy. Aż pojawił się program Wielkopolska Odnowa Wsi. Łagiewniki dowiedziały się, że jeśli stworzą strategię sołectwa i zadeklarują w jakimś projekcie wkład własny w postaci pracy i części funduszu sołeckiego, mogą otrzymać 30 tys. zł dotacji. Do Łagiewnik zjechali marszałkowscy szkoleniowcy, by pomóc w pisaniu strategii. Strategia powstała i nie było nawet cienia wątpliwości, że jej bohaterką stanie się Kipa.
– Projekt ruszył we wrześniu 2016 roku. Przyjechała firma z koparką. Najpierw odpompowali wodę. A potem zaczęło się pogłębianie i wybieranie mułu. Miejscowi rolnicy przyjechali ze swoim sprzętem. Dziewięć ciągników z przyczepami wywoziło muł. We wsi zrobiła się wręcz moda na pracę społeczną. Nawet najmłodsi przychodzili tłumnie, choć był już wrzesień i mieli szkołę – opowiada Radosław Występski, zastępca wójta gminy Kiszkowo.
Trzy miesiące wytężonej pracy i staw wypełniono wodą. We wrześniu 2017 przyjechał w częściach most pływający. Mieszkańcy sami go składali. Dzieci zabrały się za obsadzanie brzegów stawu. Z miejscowej Izby Pamięci i Tradycji Ziemi Kiszkowskiej zwieziono kilka starych maszyn rolniczych. Była już woda, był most, ale prowadził do miejsca w ruinie. Wyspa cierpliwie czekała na swój czas, który nadszedł w 2018 roku.
Na pytanie o koszty projektu, wkład własny i dotacje jako odpowiedź otrzymuję od Leszka Czubaszka, koordynatora projektu „Kipa” z ramienia urzędu gminy, całą książkę. Z rubrykami, raportami, sprawozdaniami. W końcu to wielkopolska wieś, Ordnung musi być.
Kipa jest i kwitnie. I cieszy oko miejscowych i przyjezdnych. A w sercach mieszkańców okolicznych wsi budzi nawet zazdrość.
– Inne wioski mówią: „My też byśmy chcieli coś takiego”. A ja odpowiadam na to sołtysom: „A macie takich czterdziestu, którzy przyjdą na zawołanie i pomogą, jak u nas? To chętnie pomożemy przygotować taki projekt” – mówi Leszek Czubaszek i dodaje, że inne wsie zaczynają brać przykład z łagiewnickiego społecznikostwa.
Jak te stawy ze sobą rozmawiają!
Panowie prowadzą jeszcze do parku po drugiej stronie ulicy. Właśnie go zrewitalizowali w ramach kolejnego projektu pod nazwą „W starym parku nowy duch”. Mam zobaczyć ścieżkę edukacyjną, nasadzenia i nowe lampy. Nowoczesną technologię wmontowano w kształty XIX-wiecznych latarni. To przemyślany wybór. Wszystko musi pasować do architektury sąsiadującego z parkiem dworu sprzed dwóch wieków. Łagiewniccy aktywiści już myślą, jak zdobyć fundusze na remont starego dachu. W budynku mieszkają rodziny, ale chodzi też o to, żeby zachować dla potomnych ten najstarszy, obok urokliwego drewnianego kościoła, we wsi budynek.
Jest późno, ale łagiewniczanie przekonują, że warto jeszcze chwilę zostać, by posłuchać koncertu żab. Tych ze stawu wokół Kipy i mniejszego stawku w parku. Radosław Występski mówi, że lada moment „zaczną rozmawiać ze sobą dwa stawy”. I z rozbrajającym uśmiechem przekonuje, że to te same dwa, o których w księdze ósmej „Pana Tadeusza” pisał Adam Mickiewicz. W końcu bywał w okolicy, a epopeję zaczął pisać ponoć w położonym 50 km dalej Objezierzu.
Coś każe mi uwierzyć słowom zastępcy wójta. Może to prawda, może nie, ale wiem na pewno, że łagiewniccy społecznicy wiedzą, jak opowiadać innym o swoim miejscu na Ziemi.