Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Polskie warzywa będą towarem luksusowym?

Data publikacji 23.05.2022r.

Rafał Kargol na 70 ha uprawia pszenicę, fasolę i dynię. Jednak głównym obszarem jego działalności jest gospodarstwo ogrodnicze. Pod osłonami na 13,5 tys. m2 zajmuje się produkcją ogórków i rozsad warzyw. Obawia się, że obecny sezon może być ostatnim w jego szklarniach. – Bez interwencji rządu radykalny wzrost kosztów produkcji w połączeniu z brakiem dostępności opału, będzie dla takich gospodarstw jak moje zabójczy – mówi.

lubelskie

Historia upraw warzyw pod szkłem prowadzonych przez rodzinę pana Rafała sięga 1977 roku. Pierwsze szklarnie w gospodarstwie w Steniatynie w pow. tomaszowskim zakładali jego rodzice. On uprawy szklarniowe na własny rachunek prowadzi od blisko 20 lat.

– A od sześciu lat zajmuję się dodatkowo uprawami polowym na ok. 70 ha. Po śmierci ojca przejąłem gospodarstwo i działam dwutorowo. Nie jest to łatwe, trzeba łączyć wiele obowiązków – mówi gospodarz.

r e k l a m a

Wszystko w górę,
a najbardziej opał

Jednak to nie nawał zajęć jest tym, co niepokoi mojego rozmówcę. Największym problem w jego działalności jest lawinowy wzrost kosztów produkcji.

– W ciągu ostatnich dziesięciu lat niektóre koszty w ogrodnictwie wzrosły nawet dziesięć razy. A obecny sezon jest pod tym względem wyjątkowy – mówi Rafał Kargol. – Ceny nawozów od jesieni wzrosły trzykrotnie. Jeszcze bardziej, wręcz horrendalnie, wzrosły koszty ogrzewania szklarni. Stanowią one ok. 40–50% wszystkich kosztów. Wiadomo, że rosną też ceny naszych produktów. Ale kogo będzie na nie stać?

W szklarniach należących do pana Rafała głównym opałem używanym do ogrzewania jest miał węglowy. Przez lata było to najtańsze paliwo. Teraz nie dość, że miał węglowy jest wielokrotnie droższy niż do niedawna, to praktycznie niedostępny.

– Jeszcze w ubiegłym roku za tonę miału węglowego płaciliśmy 250–350 zł – mówi ogrodnik. – Ceny zaczęły rosnąć jesienią ub. roku. A wraz z wybuchem wojny poszybowały. Obecnie za tonę trzeba zapłacić nawet 1400–1700 zł! I to nie jest jedyny problem. Kupienie miału graniczy z cudem – wyjaśnia.

Kiedyś szklarnie w Steniatynie pracowały i były opalane przez 12 miesięcy w roku. Wraz ze wzrostem kosztów, cykl produkcyjny zaczął się skracać, a zimowa przerwa w produkcji jest wydłużana. – Jednak teraz może być tak, że jeśli nie uda się zgromadzić przed następnym sezonem odpowiednich zapasów miału, produkcja stanie całkiem. Nie będzie z czego spłacać kredytów, gospodarstwo zbankrutuje – mówi pan Rafał.

Rosną koszty,
koniunktura słabnie

Sytuacja na rynku skutkuje też znacznie mniejszymi zamówieniami na rozsady gruntowe warzyw. – Radykalnie zmniejszyły się zamówienia. Nawet o 30–40% – wylicza Rafał Kargol. – W szklarniach, gdzie w poprzednich latach produkowaliśmy rozsady warzyw, dziś rosną ogórki. Ludzi widzą, jak rosną koszty produkcji i ją mocno ograniczają. Ja sam zrezygnowałem w tym roku z kalafiora.

Rolnik dodaje, że cała branża producentów warzyw stoi na skraju załamania. – Produkcja polskiej żywności znacząco się obniży. To nas czeka już w najbliższych miesiącach, czyli latem, jesienią i zimą. Zarobią duże sieci handlowe, które sprowadzą żywność z innych krajów. A zapłacą za to wszystko polscy konsumenci.

Pan Rafał podkreśla, że producenci szklarniowi są w tej sytuacji zostawieni sami sobie. – Rząd nie bierze pod uwagę, że uprawa w szklarniach wymaga znacznie wyższych nakładów niż uprawy polowe – stwierdza. – W związku z tym możemy liczyć tylko na dopłaty do nawozów, takie same jak w przypadku produkcji, dajmy na to, zbóż.

r e k l a m a

Konieczna interwencja

Ogrodnik mówi, że jeśli rząd nie zauważy problemu i nie zacznie działać szybko, to polskie warzywa staną się towarem niszowym, wręcz luksusowym. – Żeby przetrwać, musimy mieć możliwość zakupienia opału przed kolejnym sezonem. I w takiej cenie, która nie doprowadzi nas do bankructwa. Rozwiązaniem jest sprzedaż bezpośrednia. Kiedyś tak to funkcjonowało, kupowaliśmy miał bezpośrednio w kopalni. Obecnie są ograniczenia, w praktyce możemy zaopatrywać się tylko u pośredników, a to oznacza dodatkowe koszty.

Pan Rafał oblicza, że na jeden sezon grzewczy produkcji pomidora czy ogórka w przypadku jego szklarni potrzeba 600–700 ton miału. – Jeśli do końca lata nie zgromadzimy odpowiednich zapasów, produkcji nie będzie. Na ten moment nie mam żadnego zapasu.

Krzysztof Janisławski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a