Konieczność zmniejszania stosowania antybiotyków wynika przede wszystkim z narastającego problemu lekooporności bakterii, które powodują choroby zarówno u świń, jak i u ludzi. Choć niektórzy twierdzą, że tylko około 5% oporności na antybiotyki pochodzi z produkcji zwierzęcej, to większość krajów Unii Europejskiej, chociażby Dania, Holandia czy Niemcy, tworzy mechanizmy ograniczające profilaktyczne stosowanie antybiotyków. Prowadzone są tam programy monitoringu, które mają pomóc rolnikom oraz lekarzom weterynarii osiągnąć maksymalny poziom redukcji stosowania leków.
Również Polska będzie musiała prędzej czy później zmierzyć się z tym problemem. Póki co, producenci sami muszą starać się wdrażać rozwiązania pomagające w zmniejszaniu konieczności leczenia świń, mając nadzieję, że w przyszłości zostanie to dostrzeżone i docenione, przynosząc wymierne korzyści zarówno w chowie zwierząt, jak i zdrowiu ludzi.
r e k l a m a
Ochrona zdrowia zwierząt i ludzi
Kontrola chorób jest jednym z najtrudniejszych elementów produkcji trzody chlewnej, przy czym dużo istotniejsza staje się ochrona stada przed patogenami, a nie tak jak wcześniej – leczenie zwierząt, które już zachorowały. Wynika to z upowszechniania wiedzy na temat zagrożeń płynących z nadmiernego i nierozważnego stosowania antybiotyków oraz zwracania uwagi na konieczność wypracowania praktyk pomagających w ograniczeniu ich używania. Dotyczy to w tym samym stopniu lekarzy co rolników, którzy mają bezpośredni wpływ na zdrowie zwierząt poprzez przestrzeganie warunków dobrostanu, żywienie, higienę oraz bioasekurację.
– Nasze analizy pokazują, że możemy sami sobie stworzyć warunki stabilizacyjne, nawet jeśli ceny żywca na rynku nie spełniają oczekiwań, a przemysł mięsny nie jest gotowy, by płacić więcej za chów bez antybiotyków. Robimy to, by uzyskiwać lepszy, zdrowszy surowiec i końcowo ponosić także niższe koszty wynikające z ograniczenia leczenia świń – mówi Wojciech Styburski, prezes Agro Integracji zajmującej się doradztwem rolniczym i obsługą grup producentów rolnych.
Obecnie konsorcjum obsługuje ponad 40 grup producentów trzody chlewnej z całego kraju, a najnowszy projekt, do którego wytypowano na razie 12 gospodarstw, związany jest z produkcją tuczników bez antybiotyków. Sześć chlewni przeszło już pozytywnie audyty i jest wdrażanych do takiego właśnie rodzaju chowu. Jak podkreśla Styburski, te najlepsze gospodarstwa zgodziły się podjąć ryzyko i zdobywać doświadczenie oraz wiedzę we wdrażaniu chowu dążącego do redukcji stosowania leków przeciwdrobnoustrojowych. Będą przecierały szlaki i wskazywały kierunek działań dla pozostałych chlewni.
W opracowaniu procedur związanych z poprawą warunków utrzymania, stosowaniem właściwej bioasekuracji wewnętrznej i zewnętrznej, dostosowaniem profilaktyki i kontrolą zarządzania pomaga firma Vestin Agro Consaulting opierająca swoją wiedzę na wzorcach integracji duńskiej i wykorzystująca doświadczenia rolników z kraju będącego dużym producentem trzody chlewnej w Europie. Firma przeprowadza kompleksową ocenę i analizę oraz sporządza cały program funkcjonowania gospodarstwa i optymalizacji produkcji.
Najtrudniejsza zmiana świadomości
– Zmiana świadomości i otwartość rolników to kluczowy aspekt w rozpoczęciu myślenia o produkcji bez antybiotyków. Niezbędne jest, oczywiście, właściwe zaplecze, ponieważ w takim programie nie chodzi o nieleczenie zwierząt, ale o zarządzanie ich zdrowiem, więc potrzebne są dobre warunki utrzymania i możliwość ich kontroli. Przynajmniej w pierwszym etapie wymaga to większych nakładów pracy, aby się tej specjalizacji nauczyć i poprawnie ją wdrożyć – twierdzi Karolina Maciorowska z Vestin Agro Consaulting.
Dobre zarządzanie stadem zawsze będzie tańsze od konieczności leczenia zwierząt i późniejszych strat w produkcji. Oczywiście nie można całkowicie zrezygnować z wykorzystania antybiotyków, ponieważ lekarze potrzebują skutecznego narzędzia do leczenia chorych sztuk, jednak, jak podkreśla Maciorowska, zainteresowanie zmianą podejścia do zdrowia świń wśród lekarzy terenowych jest coraz większe.
– Lepsza integracja rolników i lekarzy weterynarii jest konieczna i zasadnicza w ograniczaniu zużycia antybiotyków i przechodzeniu z leków na profilaktyczną opiekę zdrowotną. Powinna polegać na takim kierowaniu produkcją, która uniemożliwia lub istotnie ogranicza możliwości wprowadzenia drobnoustrojów chorobotwórczych na teren chlewni – podkreśla ekspertka.
Bez higieny i dobrostanu się nie uda, dlatego doradcy analizują stan budynków i kojców pod kątem zagwarantowania zwierzętom właściwych warunków bytowych. Środowisko wpływa bowiem na zdrowie zwierząt. Przeprowadzane są kontrole dobrostanu, w tym obsady świń na metr kwadratowy, dostępu do wody i paszy, natężenia światła, prawidłowości wykonania zabiegów, dostępności zabawek i materiałów manipulacyjnych, a także zachowań zwierząt oraz ich aktywności. Wszelkie odstępstwa od normy w tym zakresie mogą być czynnikiem obniżającym zdrowotność świń, przyczyniając się do wybuchu choroby.
Duży nacisk w chowie bez antybiotyków kładzie się na bioasekurację zewnętrzną i wewnętrzną, gdyż przestrzeganie jej zasad rzutuje na stan zdrowotny zwierząt. Zwiększone wymogi dezynfekcji i ochrony dotyczą środków transportu oraz wyznaczania granic stref, aby ograniczyć możliwość przeniesienia zakażenia poprzez zwierzęta czy materiały do miejsc wolnych od patogenu. Wprowadza się procedury dezynfekcji, które umożliwiają inaktywację zarazków obecnych w pomieszczeniach i na przedmiotach. Odkażanie sprzętu używanego do zabiegów i częsta zmiana igieł są podstawowymi zasadami. Zaleca się zaczynać pracę od świń najmłodszych, a kończyć na najstarszych. Podobnie sprawa wygląda, jeśli chodzi o ewentualne zachorowania – najpierw obsługa zwierząt zdrowych, a na samym końcu sztuk chorych.
– Należy eliminować wszelkie tzw. otwarte wrota dla patogenów. Sposobem może być, na przykład, zamiana kastracji chirurgicznej na chemiczną z wykorzystaniem specjalnych preparatów, rezygnacja ze skracania kiełków, a jeśli obcinamy ogonki, to dokładne zasklepienie rany, aby nie pozostała otwarta – uważa Bjarne Vest, prezes Vestin Agro Consaulting.
r e k l a m a
Określone warunki chowu
– Poprzez wspólne działania, obejmujące zakup środków i pasz, zorganizowaną sprzedaż, rolnicy zrzeszeni w grupach wytrwali przy produkcji świń. Zwiększyło to także ich zaufanie i świadomość, że taka forma działalności im służy. Aby móc realizować projekty, w tym chów bez antybiotyków, musieliśmy postawić na zbieranie danych w systemach komputerowych, a także w stworzonej specjalnie na nasze potrzeby aplikacji. Nie da się prowadzić dobrze produkcji i jej optymalizować bez dokładnej i rzeczywistej analizy danych – opowiada Wojciech Styburski.
W grupach około 45% stanowią gospodarstwa prowadzące tucz otwarty, 35% chlewnie produkujące prosięta, często trafiające właśnie do tych pierwszych gospodarstw, a pozostała część to stada z cyklem zamkniętym.
– Udało nam się wypracować rozwiązanie, które łączy producentów prosiąt z producentami tuczników. Dzielą się oni zarówno ryzykiem, jak i ewentualnym zyskiem ze sprzedaży zwierząt. Rozliczają się po zakończonej produkcji tucznika, czyli funkcjonują trochę jak gospodarstwo o cyklu zamkniętym, uzyskując tym samym większą stabilizację w obu sektorach. Powstał algorytm, który ułatwia nam wdrażanie tego systemu, aby żadna ze stron nie czuła się pokrzywdzona. Rolnik zajmujący się tuczem chce kupować zdrowe, dobrej jakości prosięta, więc cena musi pokrywać koszty ich wyprodukowania, ale nie rośnie też tak drastycznie, jeśli sytuacja na rynku się zmienia. Jeśli wejdziemy na dobre w tucz bez antybiotyków, ta współpraca będzie bardzo ważna, aby rolnicy byli pewni wstawianych do tuczarni prosiąt i tego, że nie stracą dostawców z powodu złej koniunktury – tłumaczy prezes Agro Integracji.
Tucz bez antybiotyków, bez surowców GMO i z obniżonym śladem węglowym będzie obejmował etap produkcji od 30 do 135 kg masy ciała. Warchlaki pochodzą wyłącznie z krajowych gospodarstw należących do grup, znany jest dokładnie ich status zdrowotny i warunki produkcji. Trafiają do budynków, które są przygotowane według ściśle przestrzeganych procedur czyszczenia, mycia, dezynfekcji, a zwierzęta poddawane niezbędnym badaniom.
– W chlewniach prowadzona będzie bieżąca analiza temperatury i wilgotności powietrza, zawartości amoniaku i dwutlenku węgla oraz zużycie paszy i wody. Dzięki takiemu systemowi wczesnego ostrzegania wszelkie odstępstwa od normy są natychmiastowo wychwytywane i można szybko zapobiegać, zanim pojawi się poważny problem zdrowotny i konieczność zastosowania antybiotyków – wylicza Styburski.
Optymalizacja na każdym etapie
– Nie da się prowadzić chowu zwierząt bez używania leków przeciwdrobnoustrojowych. Świnie, które zachorują w takim systemie produkcji, otrzymają leki, ale zostaną specjalnie oznaczone i odizolowane. Zakładamy jednak, że ponad 90% uda się utrzymać w programie. Choć pewnie może się też zdarzyć przy wystąpieniu jakiegoś problemu, że rolnik uzyska 60–70% tuczników w chowie bez antybiotyków. Naszą rolą jest ścisłe określenie warunków, na jakich ma się ta produkcja opierać, i stworzenie takiego standardu, który będzie jasny dla finalnego odbiorcy, niezależnie od tego, czy będzie nim przetwórnia, sieć handlowa, czy konsument. Temu będą służyły stałe kontrole podczas prowadzonej produkcji – mówi Karolina Maciorowska.
Produkcja bez antybiotyków, zwłaszcza w początkowym okresie, może być trochę droższa. Rolnik mniej wydaje na leki, ale więcej na profilaktykę. Dodatkowo prosięta wstawiane do tuczu bez antybiotyków muszą być jak najwyższej jakości, o odpowiednio wysokim statusie zdrowotnym, zabezpieczone profilaktycznie, co już samo w sobie powoduje, że będą one droższe.
– Rolnicy obawiają się z reguły, że z chowem bez antybiotyków wiąże się wzrost upadków wśród zwierząt. Tymczasem wcale nie musi tak być. Program ukierunkowany jest na wczesne wykrywanie schorzeń i wszelkich problemów, co pozwala odpowiednio szybko zareagować i zapobiec rozwojowi choroby – dodaje Bjarne Vest.
Problemom zdrowotnym można zapobiegać poprzez zmianę sposobu żywienia i stosowanie takich produktów, jak probiotyki, prebiotyki czy kwasy organiczne, ale jak twierdzi Krolina Maciorowska, jeśli stworzy się odpowiednie środowisko bytowania i zadba o odporność organizmu, to wcale nie jest konieczne używanie dużych ilości bardzo drogich dodatków, gdyż może okazać się to nieekonomiczne. Wojciech Styburski dodaje, że w grupach producentów trzody chlewnej skupiają się na optymalizacji białka w paszy i zwiększeniu jego strawności. Uzyskują to między innymi dzięki temu, że w tuczu stosują aż cztery rodzaje mieszanek, które są bardziej dopasowane do poszczególnych etapów i wieku świń.
– Często w chlewniach obserwujemy brak konsekwencji w działaniu. Po całkowitym opróżnieniu pomieszczenia rolnicy przeprowadzają mycie, dezynfekcję, a zapominają o zalegającej w automatach paszy, która pleśnieje. Błędem jest wychodzenie z powodu błahostki na zewnątrz budynku już po zmianie obuwia czy odzieży. Podobnie jak pozostawianie charłaczych świń w celu ich dotuczenia. Zysk niewielki, a sieją one patogeny do środowiska – wyjaśnia ekspertka z Vestin Agro Consaulting.
Jej zdaniem brakuje kompleksowego spojrzenia na wszystkie aspekty związane z produkcją, a rolników często gubi rutynowe wykonywanie czynności, przyzwyczajenia i zaszłości, które należy skorygować.
Zobacz także
Inwestycja na razie
bez zwrotu
W tuczu świń bez antybiotyków konieczne jest częstsze wspomaganie się szczepionkami. Opracowane programy profilaktyczne dostosowywane są do warunków panujących w poszczególnych gospodarstwach oraz skali produkcji na danym terenie. Audyty pozwalają na ocenę zdrowia zwierząt, wychwycenie głównych problemów oraz określenie skuteczności szczepień, a w razie potrzeby również korektę programów profilaktycznych.
Biorąc pod uwagę perspektywy i wymagania, jakie czekają produkcję zwierzęcą, wydaje się, że lekarze weterynarii i rolnicy będą zmuszeni używać istniejące antybiotyki bardziej rozważnie, żeby zachować ich skuteczność. Dzięki racjonalnemu ich stosowaniu można w dużym stopniu ograniczyć ich zużycie. Zaobserwowano, że dzięki takim działaniom nawet antybiotyki starszych generacji odzyskują skuteczność, gdyż zmniejsza się lekooporność. Rolników udaje się już przekonać do takich działań, choć wiedzą, że obecnie nie dostaną wyższej zapłaty za tuczniki z chowu bezantybiotykowego. Są jednak gotowi podjąć wyzwanie, mając nadzieję, że w przyszłości zmieni się nastawienie także innych uczestników rynku, a konsumenci docenią surowiec lepszej jakości.