lubelskie
Mimo wczesnej pory, w pierwszy dzień nowego roku na hodowcę czekała przed aresztem przy ul. Południowej w Lublinie liczna grupa rolników z AgroUnii, dziennikarze i oczywiście rodzina. Krzysztof Stefaniak, witając się z rolnikami i dziennikarzami, złożył wszystkim życzenia noworoczne.
– Najgorsze były pierwsze świąteczne dni spędzane w samotności. Potem zacząłem się przyzwyczajać – mówił na gorąco rolnik, który dziesięć dni w areszcie spędził w pojedynczej celi.
Widok na zewnątrz przysłaniała ciemna folia na szybie.
– Ciężka lekcja. Nie życzę nikomu – dodaje hodowca. – Ale to nie znaczy, że żałuję swojej decyzji – podkreśla rolnik. – Jeśli będzie potrzeba, zrobię to jeszcze raz.
Po pana Krzysztofa przyjechała 1 stycznia żona wraz z synami.
– To było smutne dziesięć dni – mówiła Wioletta Stefaniak w sobotę rano, tuż po przywitaniu z mężem. – Wnuki dopytywały się o dziadka. Odpowiadaliśmy, że pojechał na wczasy, bo co mieliśmy powiedzieć? A sylwester skończył się u nas o godzinie 22. Nie było nastroju do świętowania.
Został z kredytami i grzywną
Jak to możliwe, że rolnik spod Lublina spędził w areszcie najbardziej rodzinne święta – Bożego Narodzenia, a następnie sylwestra jak pospolity przestępca?
Przypomnijmy, że kłopoty Krzysztofa Stefaniaka rozpoczęły się latem 2019 r. Wtedy inspekcja weterynaryjna zdecydowała o wybiciu ponad 300 hodowanych przez niego świń. Choć stado wybito z powodu ASF, nie otrzymał odszkodowania. Sąd uznał, że używanie przenośnego ręcznego opryskiwacza do dezynfekcji w gospodarstwie pana Krzysztofa nie spełnia wymogów bioasekuracji.
Jakby tego było mało, został ukarany grzywną za brak kolczyków w stadzie. Został bez hodowli, za to z kredytami do spłaty. W tej sprawie są jednak wątpliwości.
– Powiatowa Inspekcja Weterynaryjna stwierdziła w protokole z kontroli, że jeśli chodzi o oznakowanie świń, to wszystko jest w porządku – mówi hodowca. – Tymczasem na drugi dzień do mojego gospodarstwa przyjechała inspekcja wojewódzka. I ta kontrola nagle stwierdziła, że aż 90% świń nie ma kolczyków.
– Różnica między protokołami jest bardzo duża – potwierdza Elwira Kister, adwokatka reprezentująca w tej sprawie pana Krzysztofa. – Osoby, które przeprowadzały tę kontrolę, zarówno z powiatowego, jak i wojewódzkiego inspektoratu weterynarii, były przesłuchiwane w charakterze świadków w sprawie o wykroczenie. I w tzw. swobodnej fazie wypowiedzi część pań inspektor z wojewódzkiego inspektoratu stwierdziła, że liczba nieoznakowanych sztuk wynosiła między 5 a 10%. Jedna z nich zapytana przez sąd o sprzeczność między tym co mówi, a protokołem odpowiedziała, że mogła się pomylić.
Mimo to sąd uznał, że to rolnik zawinił w sprawie kolczyków i skazał go na grzywnę. Pan Krzysztof ma wielki żal do sądu, że nie wziął pod uwagę ani jego głosu, ani głosu powołanych przez niego świadków. Podkreślał to przed lubelskim aresztem.
– Sąd nie uwierzył świadkom zeznającym na moją korzyść tylko dlatego, że to ludzie ze wsi – przekonuje Krzysztof Stefaniak.
Uważa, że sprzeczności dotyczące oznaczenia świń w protokołach pokontrolnych oraz te, które pojawiły się w sądzie, mogą świadczyć o składaniu fałszywych zeznań.
– Ja odsiedziałem dziesięć dni, ale uważam, że osoby, które do tego doprowadziły, powinny za to odpowiedzieć. Ciepła cela czeka.
Rolnik postanowił nie zapłacić kary, którą uznał za niesprawiedliwą. Została więc zamieniona na karę aresztu.
– Oczywiście wyznaczyli termin na święta i sylwestra, byli przekonani, że się złamię i zapłacę – mówi hodowca. Rolnik, choć schorowany, nie przestraszył się aresztu. Nie chciał płacić za coś, czemu nie czuje się winny.
Krzysztof Stefaniak tuż po wyjściu z aresztu tłumaczył, że podjął decyzję o niezapłaceniu grzywny skutkującą aresztem, także dlatego, że chciał zwrócić uwagę na sytuację hodowców, którzy – tak jak on, przez ASF i brak odszkodowania stracili dorobek życia.
– Urzędnik, państwo, mogą łatwo zniszczyć człowieka. Ja jednak nie odpuszczę – zapewniał. Zaapelował do hodowców, którzy w wyniku ASF stracili swoje stada i podobnie jak on nie otrzymali odszkodowania od państwa polskiego, żeby się z nim kontaktowali. – W grupie siła. Złóżmy razem pozew zbiorowy – apelował.
AgroUnia: Nie można tak niszczyć ludzi
Krzysztofa Stefaniaka wspiera w tej sprawie AgroUnia.
– Jesteśmy z panem, bo nie może być tak, że rujnują pana decyzje urzędników – mówił 1 stycznia Łukasz Paluch z AgroUnii. – Ta sytuacja jest przykładem, jak niszczy się polskiego chłopa. Hodowcę świń w trzecim pokoleniu.
Andrzej Waszczuk, lubelski koordynator AgroUnii zapewnił, że Krzysztof Stefaniak może liczyć na dalsze wsparcie tej organizacji. Korzystając z okazji, złożył jemu oraz wszystkim polskim rolnikom życzenia noworoczne. – Niech ten 2022 rok będzie o wiele lepszy niż poprzedni – powiedział.
1 stycznia nastroje zebranych przed aresztem były znacznie lepsze niż w środę 22 grudnia. Tego dnia krótko przed godz. 13 zamknęły się drzwi aresztu za Krzysztofem Stefaniakiem. W przedświąteczną środę przed aresztem był m.in. Michał Kołodziejczak. Lider AgroUnii podkreślał, że ta sprawa to przykład na to, że „nasze państwo nie staje po stronie obywateli.”
– Zamiast ścigać bandytów, gnębią gospodarzy! Nie ma na to naszej zgody – komentował. Podkreślał, że rolnik spod Lublina stał się ofiarą urzędników, a następnie sądu.
Po zakończeniu konferencji prasowej nie mogło zabraknąć dźwięku charakterystycznej dla AgroUnii syreny, a w pewnej chwili odpalona została świeca dymna. Wszystkiemu przyglądali się liczni policjanci. Gdy rolnicy się już rozchodzili, niektórzy zostali zatrzymani przez funkcjonariuszy, którzy żądali od nich wylegitymowania się. Doszło do słownych przepychanek.
Pan Krzysztof mówi, że w areszcie był traktowany dobrze, choć w jednoosobowej celi nie było do kogo otworzyć ust. Miał też telefoniczny kontakt z rodziną.
– A kucharz chyba lubi AgroUnię, bo jedzenia było mnóstwo – żartował rolnik.
Jego żona zapewniała, że teraz czas na nadrobienie ostatnich smutnych dni. Oprócz świątecznych potraw na pana Krzysztofa czekały w domu jego ulubione flaczki.
Krzysztof Janisławski