Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Sam zbudował ładowarkę i wózek do przewożenia paszy

Data publikacji 16.01.2022r.

Adam Malepszy z Bukówca Górnego koło Leszna szukał sposobu jak usprawnić dowożenie paszy do obory. Gdy na wystawie Agro Show zobaczył niewielki poziomy 4-metrowy paszowóz zdecydował, że zbuduje podobną maszynę. Wystarczyło mu kilka dni, a sprzęt był gotowy.

wielkopolskie

Czytelnicy naszego tygodnika mogą kojarzyć Adama Malepszego, który przed laty był bohaterem jednego z artykułów, a to za sprawą ładowarki „Szkrab” zbudowanej na podwoziu przegubowego czeskiego traktora ogrodniczego TZ-4K-14. Rzecz miała miejsce w 2007 roku.

– Szukałem wtedy ładowarki, którą mógłbym wykorzystać do przewożenia paszy czy ładowania obornika. Maszyna musiała być mała, aby móc wjeżdżać do ciasnych zabudowań. A że fabrycznie nowe i używane ładowarki były drogie, to zdecydowałem, że zbuduję taką maszynę – wspomina Adam Malepszy. – Sprawa nabrała rozpędu, gdy kupiłem 14-konny czeski ciągnik ogrodniczy TZ-4K-14, który był wprost stworzony do takiego projektu, bo miał wysunięty silnik, idealny jako przeciwwaga oraz oferował po cztery biegi w obu kierunkach. Zamocowałem na nim wysięgnik, odwróciłem siedzenie i układ sterowania, dołożyłem pompę i rozdzielacz hydrauliczny. Po zaprezentowaniu tej ładowarki w gazecie zainteresowanie maszyną było tak duże, że zacząłem skupować czeskie traktory i przerabiać je na ładowarki. Łącznie do 2018 roku zmontowałem prawie 50 takich maszyn, które rozjechały się po całej Polsce. Dwie trafiły nawet do Francji. Jednak, gdy cena czeskich ciągników mocno wzrosła zaprzestałem budowania ładowarek, bo stawały się po prostu zbyt drogie.

r e k l a m a

Ślimaki ze żmijki

Jedna z ładowarek „Szkrab” nadal pracuje w gospodarstwie Adama Malepszego. Wywozi i ładuje obornik, układa sterty z bel czy dowozi słomę do obory. Przez lata ciągała też przyczepkę, na której rolnik dowoził paszę dla zwierząt.

– Przyczepka była nie za duża, dlatego dziennie musiałem wykonywać trzy, cztery kursy, a że do pryzm jest kawałek drogi, to trochę z tym zadaniem się schodziło. No i potem ręcznie trzeba było rozładowywać przyczepkę, dlatego – jak mówi rolnik – zacząłem zastanawiać się jak usprawnić tę pracę. Pomysł zrodził się, gdy na wystawie Agro Show w Bednarach zauważyłem niewielki wóz paszowy z dwoma ślimakami zamocowanymi na dnie zbiornika. Maszyna nie była zbyt skomplikowana, dlatego postanowiłem, że zbuduję podobną do przewożenia paszy.

Adam Malepszy zaczął tworzyć maszynę wyłącznie na bazie zdjęć i zgromadzonych informacji. Zaczął od uformowania ramy z blachy grubości 6 mm. Potem z arkuszy grubości 2 mm wykonał ściany zbiornika. Całość zamocował na osi jezdnej pochodzącej ze starszej przyczepki. W międzyczasie przeciął w pół żmijkę z grubymi zwojami, którą miał na stanie. Wykonał z niej dwa identyczne ślimaki. Mają 20 cm średnicy i ok. 1,6–1,7 metra długości. Zamocował je tuż przy dnie. Z jednej strony ślimaki są posadowione na łożyskach, z drugiej na tulejach. Napęd otrzymują od przekładni łańcuchowej, która z kolei jest poruszana silnikiem hydraulicznym Gopart SMR 250. Ślimaki obracają się ze stałą prędkości i kręcą się w tę samą stronę, a więc inaczej niż w klasycznych paszowozach. Ale w tym przypadku są wykorzystywane wyłącznie do wyładunku paszy a nie do jej mieszania. Ta jest rozładowywana przez tylne okno o wymiarach 50x37 cm, które na czas załadunku czy transportu jest przysłanianie opuszczaną hydraulicznie zasuwą.

– Wózek jest podczepiany do ładowarki, która go również napełnia – mówi konstruktor. – Wszystko idzie sprawnie, tym bardziej, że aby sterować wózkiem nie trzeba nawet schodzić z ładowarki. Takie możliwości daje odchylane ramię, na którym są dwie dźwignie: jedna służy do załączania napędu na ślimaki, druga obsługuje siłownik służący do podnoszenia i opuszczania zasuwy przysłaniającej okno wysypowe. Najważniejsze jest jednak to, że teraz wystarczy wykonać jeden kurs, aby dowieźć do obory tyle kiszonki z kukurydzy, że starcza ona na 1,5–2 dni. Ten wózek ma bowiem nawet pół tony ładowności. Niestety sprzęt nie nadaje się do przewożenia długiej, niepociętej sianokiszonki, bo przy jej wyładunku dochodzi do blokowania się paszy.

Kosztował ok. 1500–2000 zł

Wózek mierzy około 2 metrów długości. Ma 1,65 m wysokości i niewiele ponad 1 m szerokości, dlatego można nim wjeżdżać nawet do bardzo ciasnych obór. Maszyna ma za sobą dwa lata pracy. Nie były wymagane w niej żadne zmiany czy udoskonalenia. A ile kosztowała?

– Niedużo, może z 1500, maksymalnie 2000 zł. Budując ją starałem się ograniczać koszty wykorzystując części, które miałem na stanie. Tak było m.in. z wykonaniem ślimaków czy osi jezdnej. Nowe są w nim blachy oraz hydraulika oparta na silniku, który kosztował ok. 500 zł oraz siłowniku, który kupiłem za ok. 300 zł – kończy rolnik.

Przemysław Staniszewski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a