Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Trzeba skupić się na jakości kukurydzy

Data publikacji 16.01.2022r.

W 2021 roku, według danych z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, powierzchnia uprawy kukurydzy w Polsce była rekordowa i wynosiła blisko 1,73 mln ha. Jest to 21 proc. wzrost w porównaniu z rokiem 2020.

Warto dodać, że ponad 1 mln hektarów to kukurydza uprawiana z przeznaczeniem na ziarno. Kukurydza jest rośliną uniwersalną uprawianą na całym świecie i zajmuje trzecie miejsce pod względem zasiewów w globalnych rankingach.

r e k l a m a

Odmiana
to obietnica potencjału

Z roku na rok mamy coraz większy wybór odmian kukurydzy. W 2021 roku do Krajowego Rejestru wpisano rekordową ilość odmian, bo aż 33, w tym aż 26 z hodowli zagranicznych. Co dało w sumie 242 odmiany kukurydzy, dla porównania w 2020 roku w Krajowym Rejestrze widniało 211 odmian kukurydzy.

Wybór najlepszej i najdroższej odmiany kukurydzy nie jest gwarancją sukcesu. Odmiana jest tylko obietnicą potencjału i po stronie rolnika jest uwolnienie tego potencjału z nasion kukurydzy dzięki odpowiedniemu przygotowaniu gleby, nawożeniu, pielęgnacji i ochronie.

Sprzedaż nasion kukurydzy na kolejny sezon ruszyła znacznie wcześniej niż zwykle, bo już pod koniec września. Jednym z powodów takiej sytuacji były rosnące w zastraszającym tempie ceny środków do produkcji i pogłoski, że materiału jest mało, a tego najlepszego na pewno zabraknie. Trzeba mieć na uwadze także dużo większe zainteresowanie kukurydzą, rolnicy nawet tacy, którzy wcześniej jej nie uprawiali zaczęli przeliczać, że uprawa kukurydzy może się opłacić.

W północno-wschodniej Polsce po ciężkich żniwach nie wszędzie udało się zasiać rzepak, niektórzy jeszcze w listopadzie siali pszenicę. A ci którzy nie zdążyli z oziminami poważnie myślą o kukurydzy, która z pewnością wyjdzie dużo lepiej i w plonowaniu, i w opłacalności niż np. zboża jare. Oczywiście ubiegły rok był rekordowy i rolnicy bardzo dobrze sprzedawali w zasadzie wszystko, co mieli do sprzedania.

Ale śledząc światowe giełdy i popyt na kukurydzę rolnicy są przekonani, że przed nimi kolejny dobry sezon.

Warto wybierać FAO
zalecane dla danego rejonu

Analizując odmiany rolnik zawsze w pierwszej kolejności sprawdzał FAO, bo z tym wiąże się produktywność. W centralnej Polsce najlepiej sprawdzają się odmiany o FAO 240–250. Na południowym wschodzie i południowym zachodzie zalecane są odmiany średnio późne o FAO od 260 do 290, a nawet odmiany późne o FAO 300.

Na północnym wschodzie najczęściej rolnicy wybierali odmiany o FAO 230–240 była to najbezpieczniejsza wczesność dojrzewania, a krótszy okres wegetacji gwarantował plon i odpowiednie dojrzewanie.

W ostatnich 2–3 sezonach wegetacyjnych rolnicy zachęceni sprzyjającymi warunkami do dojrzewania kukurydzy długą i ciepłą jesienią, decydowali się na zakup i siew kukurydzy o FAO 260, a nawet 280 licząc na wysoki plon zielonej masy. Jednak praktyka pokazała, że takie decyzje mogą mieć katastrofalne skutki. Wystarczy, że zmieni się pogoda i ciężko uzyskać oczekiwany plon, nie mówiąc już o osiągnięciu pełnej dojrzałości suchego ziarna. Dlatego stawianie na wysokie FAO przy produkcji kiszonki to na północnym wschodzie loteria, lepiej skupić się na odmianach zalecanych dla danego rejonu.

Aleksander Gruszko, właściciel firmy Allgrass przestrzega, że wysokie FAO na północnym wschodzie jest także ryzykowne, jeżeli chcemy uprawiać kukurydzę ziarnową.

– Trzeba liczyć się z tym, że kukurydza nie osiągnie pełnej dojrzałości, ziarno będzie miało wysoką wilgotność, więc koszty suszenia będą ogromne, biorąc pod uwagę wysokie ceny paliw. Dlatego rolnik musi liczyć się z tym, że jego rekordowy plon bardzo mokrej kukurydzy będzie zredukowany o wysokie koszty suszenia. Warto na etapie wyboru odmiany zastanowić się i przeliczyć, czy moja nadwyżka plonu i mój zysk, który mogę uzyskać przy sprzyjających warunkach siejąc kukurydzę z wysokim FAO 280, nie zostanie zabrany przez koszty suszenia ziarna, które w tym momencie są kosmiczne – mówi ekspert.

r e k l a m a

Musimy powalczyć o skrobię

Wybierając odmiany kukurydzy często rolnicy oglądają zdjęcia 4-metrowej kukurydzy, w której nie widać sieczkarni. Reklama i presja doradców robią swoje tym bardziej, że wybór jest ogromny. A może warto zastanowić się, czy ja naprawdę potrzebuję aż takiej ilości zielonej masy, czy masa idzie w parze z jakością kiszonki, którą będę karmił bydło?

Odwiedzam regularnie gospodarstwa i widzę, że hodowcy są spokojni o plon zielonej masy, bo ostatnie lata były sprzyjające, odmiany mamy coraz wydajniejsze i w zasadzie każde gospodarstwo ma zapas. Ale okazało się, że hodowcy mając wysoki plon zielonej masy, nie zawsze potrafią uzyskać odpowiednią koncentrację skrobi w suchej masie. Potwierdzają to badania laboratoryjne kiszonek wysyłanych przez hodowców.

Jeżeli mamy wysoki plon to musimy robić wszystko, żeby mieć również dużo energii, a nie tylko zielonej masy. Tak naprawdę, hodowcy powinno zależeć na plonie energii, bo przy żywieniu bydła kiszonka z kukurydzy jest podstawowym komponentem energetycznym. Kolba musi być nalana, skrobia, skrobia i jeszcze raz skrobia, bo jest to energia, która przechodzi przez żwacz i wpływa bezpośrednio na produkcję mleka. Sukcesem jest wyprodukowanie jak największej ilości zielonej masy o odpowiedniej zawartości skrobi.

– Skrobia to podstawowy parametr w kukurydzy. Dobra kiszonka z kukurydzy dla wysoko wydajnych krów powinna zawierać minimum 320–330 gramów skrobi w kilogramie suchej masy. Z włóknem w kiszonce nie ma problemu, bo kukurydza nie zawiera go wiele, poza tym mamy sianokiszonki, trawy, lucernę i jeżeli trzeba uzupełnić włókno możemy to także zrobić za pomocą słomy, więc ze zbilansowaniem wozu paszowego nie ma najmniejszego problemu. Ale wysoki plon zielonki o niskiej zawartość skrobi w kukurydzy jest problemem, bo ciężko zbilansować dawkę pokarmową, szczególnie w stadach o wysokich wydajnościach. I później okazuje się, że była piękna kukurydza ponad trzy metry, a energię dla bydła trzeba „dokupić” – podsumowuje Aleksander Gruszko, ekspert żywieniowy.

Zbyt wczesne koszenie
to niepotrzebne straty

Próbki kiszonek dostarczane do laboratorium potwierdzają, że dużym problemem jest zbyt wczesne koszenie kukurydzy. Hodowcy wybierają wyższe FAO, więc kukurydza musi stać w polu dłużej, żeby miała szansę dojrzeć i pokazać swój potencjał. Ale koszenie kukurydzy w mniejszych i średnich gospodarstwach odbywa się najczęściej usługowo. Firmy wjeżdżają i koszą kolejne pola, więc rolnik nie chce się wyłamać bo wie, że jak pojadą z usługą dalej, to szybko nie wrócą.

– Niestety zbyt wczesne koszenie wyraźnie widać po próbach, jeżeli jest kiszonka o małej zawartości suchej masy np. na poziomie 28 proc. to została za wcześnie skoszona. Mamy tego dalsze konsekwencje, bo jeżeli to było wysokie FAO kukurydza miała za mało suchej masy to niestety kiszonka nie będzie miała skrobi. Taka kukurydza powinna zostać jeszcze 2–3 tygodnie na polu, ponieważ najlepszy czas, kiedy wiąże skrobię został pominięty. W tym momencie rolnik ewidentnie traci i już nie ma znaczenia, że posiał bardzo dobrą odmianę, odpowiednio nawoził, chronił, zabrakło ostatniego elementu układanki, czyli odpowiedniego terminu zbioru – wyjaśnia Aleksander Gruszko.

Optymalny termin zbioru jest problemem, bo najczęściej rolnik musi się dostosować. A może warto zaryzykować i niech kukurydza zostanie na polu dłużej? Oczywiście z jednej strony to byłoby uzasadnione i pozytywnie wpłynęło na zwiększenie zawartości skrobi. Ale z drugiej strony, jak za długo nie przyjadą kosić, to rośliny będą drewniały i stracą na strawności. Automatycznie kukurydzę trzeba będzie wyżej kosić i co z tego, że hodowca będzie miał więcej skrobi, jeżeli część rośliny będzie zdrewniała, a chcemy pozyskać z tej kukurydzy kiszonkę. Dlatego na etapie planowania i wyboru odmian warto pomyśleć o całym cyklu produkcji kukurydzy.

– Ustalając termin koszenia optymalna zawartość suchej masy powinna zawierać się w przedziale 34–36 proc., jeżeli przy koszeniu jest 28 proc. suchej masy to jest już pewne, że będą kłopoty ze skrobią – podsumowuje Aleksander Gruszko.

Dr inż. Monika Kopaczel-Radziulewicz

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a