Na wstępie konferencji profesor Zygmunt Zander, który wraz z Wiktorem Kolbowiczem, prezesem Kliniki Uzdrowiskowej "Pod Tężniami" oraz prof. Elżbietą Gujską z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, podkreślił, że korzenie mleczarstwa znajdują się na Kujawach, bo przetwórstwo mleka funkcjonowało w tym regionie już pięć tysięcy lat temu.
Spośród zaproszonych na konferencję gości naszą uwagę zwróciły dwa wystąpienia. Pierwsze wygłosił senator Józef Łyczak (PiS), który stwierdził, że mimo wielu perturbacji branży mleczarskiej udało się wyjść obronną ręką z problemów, jakie sprawiła pandemia. Sytuacja jego zdaniem znacznie się skomplikowała, gdy w Polsce i Europie rozpętała się burza, jeśli chodzi o ceny nośników energii.
– Ceny nośników energii przełożą się na koszty środków produkcji, obecnie wizja przyszłości staje się mniej optymistyczna niż się do tej pory wydawało – mówił Józef Łyczak. Uważa on, że istotna jest zmiana źródeł białka w żywieniu zwierząt na krajowe. Jak podkreślił, doświadczenia pokazują, że dzięki nim można uzyskać nie gorsze wyniki produkcyjne przy niższych kosztach.
– Czeka nas wejście w życie Zielonego Ładu. Janusz Wojciechowski, nasz komisarz do spraw rolnictwa, niekoniecznie zdaje sobie sprawę, że ten ład może doprowadzić do zniszczenia bardzo dobrze rozwijającego się polskiego rolnictwa – mówił senator Łyczak.
Na problemy związane z Zielonym Ładem zwrócił uwagę także Ryszard Bober, senator (PSL), ale i producent mleka.
– Różnię się tym od Józka, że ja chodzę na co dzień w gumofilcach i wiem co to znaczy rolniczy znój, bo prowadzę stado bydła. Dziś naszym największym problemem jest przekaz medialny, który traktuje produkcję rolniczą, a w szczególności zwierzęcą, w taki sposób, że ona szkodzi środowisku produkując gazy cieplarniane – mówił senator Ryszard Bober. – Ale my doskonale wiemy, że poprzez zrównoważone żywienie możemy ograniczać wydzielanie metanu. Zdajemy sobie też sprawę, że hektar kukurydzy pochłania więcej dwutlenku węgla niż hektar lasu sosnowego. To mówi nauka, z którą nie ma co dyskutować.
Jak stwierdził senator Bober, autorytety biorące udział w Euromleczu nie mogą przebić się ze swoim przekazem na temat pozytywnego wpływu mleka na człowieka. Zwrócił uwagę na zawarte w mleku białko laktoferynę i jego dobroczynny wpływ na zdrowie człowieka. Jak podkreślał, doskonale wiemy co to znaczy arsen zawarty w napojach roślinnych udających mleko.
– Mleko to dar Boga, który mogą produkować tylko ssaki i niech tak pozostanie – podsumował Bober. Ma obawy, że potwierdzą się wyniki ekspertyzy zrobionej dla Komisji Europejskiej, która pokazuje, że po wprowadzeniu Zielonego Ładu produkcja rolna spadnie o 30%.
– Myślę, że przed nami dużo wyzwań nie tylko w tym roku, ale i w najbliższych latach – mówił Bober, który podkreślił także problem wzrostu cen środków produkcji – pasz dla bydła, prądu i pracy. Wezwał także do wspierania oceny użytkowości mlecznej krów, bo tylko wiedza rolnika na temat własnego stada pozwoli je rozwijać.
– Jestem pełen obaw i oby nie było tak jak w żarcie, że przychodzi pani do sklepu po kostkę masła a ekspedientka pyta czy zapakować na prezent – zakończył swoje wystąpienie senator Bober.
Jan Krzysztof Ardanowski (PiS), zabierający głos jako kolejny, były minister rolnictwa i poseł, podkreślił, że nikt Zielonego Ładu nie konsultował ani z rolnikami, ani ze środowiskami naukowymi, ani z przedstawicielami poszczególnych sektorów rolnictwa.
– Uznano, że człowiek jest odpowiedzialny za wzrost emisji gazów cieplarnianych. Ludzie przekonani o tym znaleźli winnego – to rolnictwo, które stało się dyżurnym chłopcem do bicia. Zgodnie z Zielonym Ładem rolnictwo ma ulec bardzo głębokiej transformacji – mówił Ardanowski. – Dostosowanie rolnictwa do Zielonego Ładu może je zniszczyć, bo nie przetrzyma tego eksperymentu. Wspomniany już kilkakrotnie komisarz Janusz Wojciechowski twierdzi, że nie tylko musi realizować Zielony Ład, ale że jest jego współautorem – dodał Jan Krzysztof Ardanowski. – Całość tego Ładu składa się ze strategii "Od pola do stołu" i strategii bioróżnorodności, która dotyczy leśnictwa i rolnictwa.
W strategii "Od pola do stołu" zapisano działania, które będą musiały realizować wszystkie kraje – zmniejszenie nawożenia, ograniczenie stosowania pestycydów, odłogowanie 10% użytków rolnych i przesunięcie 25% powierzchni uprawnej do certyfikowanego rolnictwa ekologicznego.
– Te założenia są dla mnie nie do zaakceptowania i są nielogiczne. Na świecie potrzeba coraz więcej żywności, bo do 2050 r. przybędzie ponad 2 mld ludzi. Ludzie, którzy się urodzą będą mieszkać na terenach Azji i Afryki, gdzie nie można wydajnie rozwijać rolnictwa. Kraje o korzystnych warunkach dla rolnictwa powinny produkować żywności maksymalnie dużo, oczywiście bez uszczerbku dla przyrody – tłumaczył Ardanowski. – To co jest planowane jest niemoralne i niebezpieczne, bo na świecie głoduje 900 mln ludzi. Ze środków pomocowych dokarmianych jest 100 mln ludzi dziennie.
Były szef resortu rolnictwa stwierdził, że Zielony Ład doprowadzi do spadku produkcji żywności w UE. Każdy kraj będzie musiał realizować jego założenia, dotyczy to także rolników, bo system płatności z bardzo niską płatnością podstawową, będzie tak skonstruowany, że ich do tego zmusi.
– Komisja Europejska widząc wielki opór przed Zielonym Ładem, próbuje odwrócić kota ogonem mówiąc że odpowiedzialni będą ministrowie rolnictwa w poszczególnych krajach – wyjaśniał Ardanowski. – A przecież Komisja ustaliła, że każdy plan strategiczny musi być przez nią zatwierdzony. Co więcej, nie przedstawiła żadnych analiz skutków Zielonego Ładu dla rynku żywności, cen, dostępności dla konsumentów i sytuacji gospodarstw rolnych. Ukazała się analiza naukowców zatrudnionych przez Komisję, która stwierdziła, że Zielony Ład będzie nieszczęściem dla rolnictwa europejskiego i bardzo zmniejszy produkcję żywności. Potwierdziły to analizy amerykańskiego departamentu rolnictwa, uniwersytetu w Kolonii oraz naszych jednostek naukowo-badawczych. W sektorze mleczarskim szacuje się spadek produkcji o kilkanaście procent. To się przełoży na sytuacje gospodarstw rolnych i wyniki zakładów przetwarzających mleko.
Ardanowski stwierdził również, że w Europie zmienia się myślenie o rolnictwie, które w opinii wielu przestało być częścią przyrody, choć rolnictwo pełni ogromną rolę w pochłanianiu dwutlenku węgla. Jednak opinie stojące u podstaw Zielonego Ładu kwestionują to.
– W obrębie rolnictwa głównym zagrożeniem dla klimatu stała się krowa poprzez produkcję metanu w żwaczu. Z tego powodu trzeba bardzo mocno ograniczyć pogłowie bydła. Ten cel osiąga się na dwa sposoby: przekonując ludzi, że mleko jest szkodliwe, kwestionując zalety prozdrowotne mleka oraz zohydzając hodowlę bydła jako znęcanie się nad zwierzętami – wyliczał Ardanowski. – Prym wiedzie w tym polska europosłanka Sylwia Spurek, która wielokrotnie twierdziła, że produkcja mleka oparta jest na bestialstwie. Tego typu głupie sformułowania ośmieszają tego, który to mówi. Jednak nie pozostaje to bez wpływu na świadomość ludzi i staje się niebezpieczne.
Zdaniem byłego ministra, podobne mechanizmy działają w przypadku mięsa, które jest przedstawiane jako coś absolutnie szkodliwe, a hodowanie zwierząt na mięso (krów, świń i drobiu) to zbrodnia. Kształtuje się w ten sposób wśród dzieci i młodzieży niechętnych rolnictwu postaw.
– Nie wyobrażam sobie wprowadzania w gospodarce tak głębokich zmian w myśl niepewnych, niesprawdzalnych idei. Dostępne mi analizy mówią, że jeśli spadnie produkcja żywności w Europa, która dziś jest jej istotnym producentem i eksporterem, to żywność znacząco podrożeje. Pojawi się bariera popytu ze strony konsumentów, na czym stracą nasi rolnicy i Europa zacznie importować żywność z krajów, które nie przestrzegają zasad Zielonego Ładu – zaznaczył Ardanowski. – W jaki sposób można się przed tym bronić? U urzędników unijnych, którzy nie pochodzą ze społecznego wyboru, nie zyskamy zrozumienia dla naszych argumentów. Musimy więc stawiać na narodową politykę rolną. Oczywiście funkcjonujemy w ramach Wspólnej Polityki Rolnej, ale nie możemy przyjmować z Brukseli wszystkiego bez analizy. Na Zielonym Ładzie najbardziej ucierpią kraje, których energetyka uzależniona jest od kopalin i kraje z rozwiniętym rolnictwem, a więc takie jak Polska.
Jan Krzysztof Ardanowski wspomniał rozmowę z jednym z radców handlowych z kraju Europy Zachodniej. Zapytał dlaczego Niemcy tak bardzo popierają Zielony Ład? Padła odpowiedź, że tam bardzo mocno rozwinięty jest patriotyzm konsumencki, który uchroni ich rolnictwo przed skutkami importu żywności. Rolnicy u nich to tylko 1,5% elektoratu. Wielką korzyścią dla niemieckiej gospodarki będą nowe rynki zbytu na wyroby przemysłu w krajach, które oprócz żywności mają niewiele do zaoferowania. Jednak ta żywność tylko w śladowej ilości trafi do Niemiec, a zaleje resztę Europy.
– Musimy się dostosować się do różnego rodzaju wyzwań, choćby poprzez bilansowanie pasz, stosowanie preparatów wiążących metan, poprawę genetyki. Jeśli chcemy utrzymać plony na przyzwoitym poziomie pomimo zredukowania nawożenia i ochrony roślin, będziemy musieli stosować innowacyjne technologie uprawy, siewu i ochrony roślin, rozwijać rolnictwo precyzyjne – zapowiadał Ardanowski. – Komisja narzucając Zielony Ład nie przewidziała wsparcia dla gospodarstw, które tego typu rozwiązania będą musiały wprowadzić.
Zdaniem byłego ministra nie będziemy w stanie powstrzymać Zielonego Ładu, ile spustoszenia przyniesie – tego nie wiemy.
– Dość kuriozalnie zabrzmiała wypowiedź komisarza, który stwierdził, że skutki Zielonego Ładu będzie można ocenić po jego wdrożeniu. To świadczy o wielkiej nieodpowiedzialności. Przezorność nakazuje sprawdzić, czy w basenie jest choć trochę wody zanim się do niego skoczy. Znałem kolejnych sześciu czy siedmiu komisarzy, ale nigdy nie było tak wielkiego rozjechania się opinii między rolnikami a komisarzem. Rolnicy uważali, że komisarze lepiej lub gorzej starają się bronić europejskiego rolnictwa. Takiego przekonania nie mają w tej chwili.
O Zielonym Ładzie mówił także Waldemar Broś, prezes Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich. Wspomniał, że pytania dotyczące zysków i strat związanych z tym programem zadawał komisarzowi Wojciechowskiemu podczas licznych wideokonferencji organizowanych podczas pandemii. Komisarz nie uznał jednak za stosowne odpowiedzieć na takie pytania.
Prezes Broś odniósł się także do znowelizowanej w listopadzie ubiegłego roku ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwemu wykorzystaniu przewagi kontraktowej w obrocie produktami rolnymi i spożywczymi. Chodzi głównie o wprowadzony tą ustawą obowiązek comiesięcznej negocjacji z dostawcami mleka warunków dostawy. Obecnie mleczarnie rozwiązują ten problem przygotowując aneksy do umów dla dostawców, gdy zmienia się cena skupu mleka.
– Tą ustawą wrzucono nas do jednego koszyka z firmami skupującymi sezonowe płody rolne – owoce, warzywa czy zboża. Jeśli nic się nie zmieni, to od maja w uprzywilejowanej sytuacji znajdą się prywatne polskie i zagraniczne firmy przetwarzające mleko. Będą one zawierać typową umowę handlową z okresem wypowiedzenia. W spółdzielniach będzie to ogromny problem. Jeśli dostawca nie przyjmie zasad spółdzielczych to trzeba będzie go wykluczyć. Wówczas rolnik odwoła się do walnego zebrania. Jeśli walne utrzyma decyzję w mocy, to dostawca będzie mógł odwołać się do sądu – wylicza Broś. – Pochylcie się nad tą ustawą, która jest zagrożeniem dla bytu polskiej spółdzielczości mleczarskiej – apelował do obecnego na sali senatora Ryszarda Bobera.
Jak zaznaczył Waldemar Broś, dziś sektor spółdzielczy jest dobrze zorganizowany, ale to się może zmienić, jeśli ta ustawa wejdzie w życie.
– Kierujemy pismo w tej sprawie do premiera Henryka Kowalczyka wskazując możliwości wyjścia z tej sytuacji. Jeśli nie przekonamy premiera, to spółdzielnie będą upadać – stwierdził Waldemar Broś.
Prezes Broś nawiązał także do niedawnych świąt Bożego Narodzenia.
– Podobno w Wigilię zwierzęta mówią ludzkim głosem. Żałuję, że nie pojechałem do brata, spytałbym co krowy myślą o dyskusji urzędasów z Europy, którzy twierdzą, że to krowa niszczy środowisko. Naszą rolą jest stworzenie warunków dla zwierząt, a one zrobią swoje – mówił Broś. – Mimo tego, że ten hejt się rozlewa, dane statystyczne pokazują, że produkcja mleka na świecie rośnie. Największy przyrost – o 2% – nastąpił w Azji.
W Polsce w 2020 r. skupiliśmy 12,13 mld l mleka, a rok wcześniej było to 11,8 mld l. W 2021 r. roku, przez 11 miesięcy skupiliśmy 11,137 mln l, to o 30 mln l (wzrost o 0,3%) więcej niż rok wcześniej. Można szacować, że w całym 2021 r. do skupu trafiło 12,15 mld l. W 2022 r. również trudno spodziewać się wzrostu produkcji.
– W pierwszym półroczu 2021 r. przychody sektora spółdzielczego wzrosły o 7,9% do wartości 19 mld zł. W roku poprzednim wartość przychodów wyniosła 35,5 mld zł. W kosztach 13% przypadało na surowiec, usługi obce ponad 19%, materiały 16%, a płace 14% – wyliczał Waldemar Broś zaznaczając, że struktura w drugim półroczu znacząco się zmieniała na niekorzyść przetwórców mleka.
Paweł Kuroczycki, Krzysztof Wróblewski