Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Krokodyl z viagrą

Data publikacji 19.01.2022r.

Najwyższa Izba Kontroli do tej pory kojarzyła się nam głównie z wojną między jej prezesem Marianem Banasiem a rządzącą Zjednoczoną Prawicą. Teraz jednak z NIK kojarzą się tytuły „Przerażający raport NIK o żywności”, „Koszmarne wyniki raportu NIK. Żywność w Polsce jest nie do jedzenia”, „Mit o polskiej żywności legł w gruzach” i tak dalej. Skąd wzięły się takie bzdury? Ano NIK przygotował raport „Jak poprawić bezpieczeństwo żywności w Polsce?”, dotyczący głównie funkcjonowania urzędów odpowiedzialnych za owe bezpieczeństwo. Na potwierdzenie tezy, że te urzędy powinny działać sprawniej przytoczono rosnącą liczbę zgłoszeń dotyczących Polski w europejskim systemie wczesnego ostrzegania o niebezpiecznej żywności (RASFF). Prawdą jest, że liczba zgłoszeń dotyczących Polski rośnie. I na tym oparli swoje wywody autorzy absurdalnych informacji. Tym samym błotem obrzucono wszystkich producentów żywności, zarówno świń, jak i mleka, wołowiny oraz drobiu. Teraz biedny konsument powinien: albo w Biedronkach, Lidlach i Dinach żywność pochodzącą z Polski omijać szerokim łukiem, albo jeśli mieszka w pobliżu jednej z granic jeździć po bułki i mleko do Niemiec, Czech albo Słowacji.

Nikt nie zadał sobie trudu, aby zajrzeć do źródła i sprawdzić co znajduje się w zgłoszeniach do RASFF. Przejrzeliśmy je i solennie zapewniamy Was drodzy Czytelnicy, że nie macie się czym martwić. Produkujecie wysokiej jakości żywność, która nie zagraża życiu i zdrowiu tych, którzy ją jedzą. W RASFF zdecydowanie przeważają bowiem zgłoszenia dotyczące bakterii Salmonella w drobiu. Nic dziwnego, wszak jesteśmy jednym z największych producentów drobiu na świecie. To, że drobiarze mają problem z salmonellozą wiadomo od dawna. Wie to służba weterynaryjna, która prowadzi krajowy program zwalczania Salmonelli u drobiu. Jednak mając tak duże pogłowie kur, trudno jest szybko osiągnąć sukces. A co z innymi zgłoszeniami? Wiele z nich dotyczy produktów niekoniecznie polskich. Na przykład, w przywiezionym do Polski sproszkowanym mleku kokosowym z Wietnamu znaleziono szkodliwy dla zdrowia 2-chloroetanol, pochodną tlenku etylenu. Wspomnianą już Salmonellę znaleziono w stekach z krokodyla. Czy krokodylina pochodzi z naszych gospodarstw? Nie słyszeliśmy o tym, choć może w przyszłości (idzie przecież globalne ocieplenie) okaże się ciekawym, alternatywnym kierunkiem produkcji. Kilkanaście lat temu modna była w Polsce hodowla strusi, więc kto wie, może przyjdzie pora na krokodyle. A tak na poważnie, to trefna krokodylina przyjechała do Polski z Zimbabwe przez Belgię.

W RASFF sporo jest zgłoszeń dotyczących egzotycznych owoców, które ktoś opryskał środkami zawierającymi np. wycofany w Unii Europejskiej fungicyd propikonazol. I tu kłania się Zielony Ład. To przyczynek do dyskusji na temat ograniczania produkcji rolnej w Europie, przy założeniu, że braki uzupełnimy na innych kontynentach.

W RASFF są też zgłoszenia wywołujące uśmiech na twarzy. System obejmuje bowiem również suplementy diety, czyli lekarstwa, które są nam sprzedawane bez recepty. Oto znaleziono środek zawierający cyprofloksacynę (substancja stosowana w leczeniu zakażeń bakteryjnych, także wenerycznych), który uzupełniony był sildenafilem. A to przecież główny składnik… niebieskich tabletek o nazwie viagra. I jaki to ma związek z polską żywnością? Żaden, ale do statystyki się liczy.

Ale dość żartów! Bo najogólniej rzecz biorąc temat nie jest śmieszny. NIK chciał dobrze, a wyszło jak zwykle. Naszym zdaniem, prezes tej instytucji powinien zająć stanowisko w sprawie informacji wypaczających zarówno sens raportu przygotowanego przez Izbę, jak i stawiających w bardzo złym świetle polskich rolników i przetwórców. A tym, którzy pisali, że żywność w Polsce jest nie do jedzenia zalecamy kurację cyprofloksacyną (oczywiście bez viagry), bo podejrzewamy u nich jakieś zakażenie.

Nie krokodyliną i viagrą żyła w minionym tygodniu Polska, a m.in. rosnącą inflacją i tarczą 2.0. Bez większego entuzjazmu odnotowujemy, że rząd obniżył z 23% do 8% stawkę VAT na paliwa i do 0% na nawozy. Zyskają na tym rolnicy ryczałtowi, w przypadku nawozów raptem 8%. Naszym zdaniem, to pozorowane ruchy, które sprzedaży nawozów istotnie nie zwiększą. Rosjanie nie odpuszczą z cenami gazu, więc nawozy nie stanieją. Na dziś jedynym skutecznym rozwiązaniem jest dopłata wzorowana na systemie sprawdzonym przy paliwie rolniczym, a uzależniona od liczby hektarów. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nie obejmie ona nieformalnych dzierżaw, ale jak się zbierze „ziarnko do ziarnka”, to jakiś efekt się uzyska. Powtarzamy także postulat zwiększenia limitów paliwa rolniczego tym razem do 200 litrów na hektar, a dla rolników zajmujących się produkcją zwierzęcą do 80 litrów na 1 DJP. Na pewno, to w głębokim kryzysie, w czasie szalejącej inflacji pomoże polskim rolnikom.

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a