Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Optymalnie, czyli stabilnie, spokojnie, rentownie

Data publikacji 19.01.2022r.

Ewelina i Marcin Trebniowie od ponad dekady utrzymują swoje mleczne stado w oborze uwięziowej z 62 stanowiskami. – Nie zamierzamy jednak budynku rozbudowywać, by dalej zwiększać pogłowie. Uważamy bowiem, że w systemie gospodarstwa rodzinnego uzyskaliśmy już wystarczającą obsadę zwierząt – podkreśla hodowca.

mazowieckie

– Obecny poziom produkcji mleka w naszym gospodarstwie bez większych problemów pozwala na utrzymanie rodziny, jak również na realizację zaplanowanych inwestycji – informuje Marcin Trebnio dodając, iż jeżeli tylko syn Ignacy zechce zostać następcą i dalej rozwijać gospodarstwo, to na pewno służyć będzie pomocą.

Kiedy państwo Trebniowie w 2008 roku rozpoczynali samodzielnie gospodarowanie startowali z zaledwie 7 krowami. Lata inwestycji i żmudnej pracy hodowlanej zaprocentowały obecnym poziomem hodowli i produkcji mleka, której podstawę dało wybudowanie ponad 10 lat temu nowoczesnej, przejazdowej obory uwięziowej. Jest to obiekt duży, o wymiarach 42x16 metrów, do którego dobudowano pomieszczenie na schładzalnik i urządzenia udojowe. Do centralnie położonego korytarza paszowego (o szerokości 5 m), po każdej ze stron przylega po 31 stanowisk wyłożonych matami i dodatkowo ścielonych słomą. A wszystko po to, by zwiększyć komfort utrzymywanych zwierząt, które w budynku przebywają praktycznie cały rok. Z wyjątkiem okresu zasuszenia, kiedy to krowy przechodzą do innego, już bezuwięziowego obiektu.

Poza kilkoma zakupionymi niegdyś sztukami, całe produkcyjne pogłowie to sztuki odchowane w gospodarstwie, a efektem prowadzonej w stadzie pracy hodowlanej gospodarzy jest z pewnością m.in. wysoka wydajność, która wynosi blisko 11 tysięcy kg mleka od krowy.

Liczebność pogłowia w gospodarstwie państwa Trebniów od lat jest na stałym poziomie. Całe pogłowie bydła liczy 140 sztuk, w tym 66 to krowy mleczne. Swego czasu hodowcy zdecydowali się na stosowanie w rozrodzie nasienia seksowanego. Nadszedł więc czas, kiedy mogą już zacząć sprzedawać cielne jałówki. Duża ilość żeńskiego materiału hodowlanego sprawia, że często sprzedawane okolicznym hodowcom są również krowy. Tak więc selekcja stada pozostaje na wysokim poziomie. Dość powiedzieć, że kiedy odwiedziliśmy gospodarstwo 1/3 produkcyjnego pogłowia stanowiły pierwiastki.

Sukces tkwi w prostocie – to zasada, którą Marcin Trebnio wykorzystuje m.in. w żywieniu stada. TMR sporządzany jest w wozie paszowym Trioliet o pojemności 12 m3 i zbilansowany jest na produkcję 30 litrów mleka. Sztuki wydajniejsze premiowane są gotową mieszanką pełnoporcjową z firmy Cargill. Rekordzistki otrzymują nawet 8 kg paszy dziennie z ręki, w 4 odpasach dziennie.

– Na skarmianie gotowych mieszanek zdecydowaliśmy się dopiero w ubiegłym roku – wyjaśnia gospodarz – przede wszystkim z powodu dużej pracochłonności podczas samodzielnego wykonywania. Każdego miesiąca musieliśmy bowiem przygotować około 6 ton mieszanki, co zajmowało dużo czasu. Owszem, jeszcze do ubiegłorocznych żniw taniej było samemu robić pasze, jednak przy obecnych cenach zbóż, soi czy rzepaku, już tak nie jest.

Do paszowozu trafia: sianokiszonka, kiszonka z kukurydzy, śruta ze zbóż własnych, śruta sojowa, rzepakowa oraz dodatki mineralno-witaminowe firmy Bergaphor.

– Ogromną wagę przywiązujemy do jakości produkowanych pasz objętościowych – podkreśla pan Marcin. – Jednym z czynników na nią wpływających jest optymalny termin zbioru traw i kukurydzy, która np. w ubiegłym roku zebrana była przy zawartości 41% skrobi i optymalnej zawartości suchej masy. Ponadto kukurydzę kosimy wysoko, bo na 40 cm. Podwyższone koszenie wpływa na jakość kiszonki, zawartość w niej suchej masy, ale też zmniejszenie plonu świeżej masy. Niemniej kiszonka z tak skoszonych roślin powoduje bardzo dobre bilansowanie dawki pokarmowej.

Pasze objętościowe przechowywane są w przejazdowych silosach – jak poinformował gospodarz – dwa z nich wykonano ze wsparciem unijnych środków, trzeci wyłącznie ze środków własnych.

Pod koniec naszej wizyty do gospodarstwa trafił właśnie transport zamówionej saletry.

– Cena przeraża – przyznał hodowca. – Za tonę musiałem zapłacić 2700 zł, ale jak sądzę wiosną nawozy tańsze nie będą, a może też wystąpić ich niedobór. Z niepokojem patrzymy na wiosnę, bo ceny cenami, ale na rynku zaczyna już brakować środków produkcji: nasion, nawozów. Na szczęście współpracujemy z dobrą spółdzielnią, która zapewnia swoim dostawcom stabilne ceny. Zarząd szybko i adekwatnie reaguje na zmieniające się produkcyjne realia, a dzięki temu dostawcy mogą być spokojni o finansowe bezpieczeństwo.

Zapytany o plany na przyszłość, Marcin Trebnio wymienił rozwój parku maszynowego i zwiększanie areału gospodarstwa.

– Większa obora? Na dziś nie widzę sensu inwestowania w jeszcze większy obiekt, który pociąga za sobą kolejne koszty i wymaga oczywiście większej ilość ziemi dla zwiększonego stada – odpowiada hodowca.

Beata Dąbrowska

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a