Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Szanse na zjedzenie polskiego kotleta coraz mniejsze

Data publikacji 19.01.2022r.

Rząd zapowiedział ostatnio przeznaczenie 1 mld zł na pomoc dla producentów świń. Czy te pieniądze wystarczą, by przekonać rolników do powrotu do produkcji lub jej nieograniczania? Dane dotyczące likwidacji stad trzody chlewnej są zatrważające. Każdego dnia w 2021 roku likwidowano średnio aż 96 stad. Wiosną było najgorzej – wtedy znikało ich średnio 250 dziennie. Likwidacja produkcji świń to nie tylko polski problem. Jak wynika z badania przeprowadzonego przez Grupę Interesów Niemieckich Hodowców Trzody Chlewnej (ISN), połowa niemieckich hodowców chce zrezygnować z produkcji świń.

Z zapowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego wynika, iż 600 mln zł ma być przeznaczone na wsparcie producentów trzody chlewnej w walce z ASF. Chodzi m.in. o wzmocnienie bioasekuracji, a także korzystniejsze warunki udzielania pomocy dla producentów świń, którzy zaprzestali produkcji w związku z ASF. Z kolei 400 mln zł ma pochłonąć program skierowany dla producentów loch, którym zagraża utrata płynności finansowej w związku z COVID-19. Jest to zapowiadany 1000 zł do każdych 10 sztuk świń urodzonych w gospodarstwie. Rolnicy, którzy prowadzą chów lub hodowlę świń na obszarach z ograniczeniami związanymi z ASF, mają też mieć możliwość występowania o niskooprocentowane pożyczki.

Bez wątpienia te pieniądze są konieczne, ale wielu rolników na pewno nie da się już namówić na produkcję świń. Tym bardziej że rosną koszty produkcji, a jak na razie nie ma nadziei na trwały wzrost cen żywca. Na europejskim rynku nie brakuje obecnie wieprzowiny. Z jednej strony popyt w Europie jest raczej przytłumiony, z drugiej zaś możliwości rzeźne są ograniczone z powodu braku siły roboczej i świątecznych przestojów. Eksport do Chin utknął w martwym punkcie z powodu spadku cen i realizacji planu dążenia Państwa Środka do samowystarczalności. Na niemieckiej dużej giełdzie 11 stycznia podaż zwierząt była bardzo wysoka, a cenę utrzymano na poziomie 1,23 euro/kg.

Ubyło 40% gospodarstw

Obecne pogłowie trzody chlewnej w Polsce jest najniższym od połowy lat 50. ubiegłego wieku. Jak podaje Gobarto, powołując się na dane ARiMR z 30 listopada 2021 roku, w Polsce na ten dzień zarejestrowane były 72 134 stada trzody chlewnej. Dla porównania – jeszcze na początku 2021 roku było ich o ponad 31,5 tys., tj. o 30,4%, więcej, a z końcem 2019 roku o prawie 40% więcej! Te dane pokazują, jak to, co do tej pory oferowano producentom świń w ramach różnych rodzajów wsparcia, było nietrafione albo niewystarczające. Nie bez powodu na koniec listopada w naszych gospodarstwach było zaledwie 9,9 mln świń.

To, że w ubiegłym roku codziennie ubywało w Polsce 96 stad trzody, a w pierwszym kwartale 2021 roku, nawet 250 stad, było spowodowane nie tylko rozprzestrzeniającą się epidemią ASF, ale także spadkiem oraz brakiem opłacalności produkcji.

Nadal najważniejszym regionem hodowli świń w Polsce jest województwo wielkopolskie. Na koniec listopada ub.r. utrzymywano tutaj ponad 2,5 mln świń, tj. 25,3% krajowego pogłowia. Warto jednak zaznaczyć, iż właśnie tutaj w ubie­­­­głym roku ubyło najwięcej świń, tym samym udział w całkowitym pogłowiu trzody w Polsce spadł w województwie wielkopolskim z 28% do wskazanych powyżej 25,3%. Niepokojący jest też spadek pogłowia świń w ostatnich miesiącach w województwach łódzkim, mazowieckim oraz kujawsko-pomorskim, czyli regionach silnych w produkcji trzody chlewnej. Od stycznia do listopada ub.r. pogłowie świń w Łódzkiem spadło o 18,2%, Mazowieckiem – o około 9%, a Kujawsko-Pomorskiem o ponad 7%. Uwagę przykuwa województwo podlaskie, w którym pogłowie świń w listopadzie ub.r. było na podobnym poziomie co w styczniu ub.r. Region ten był pierwszym w kraju, który zmagał się z problemem ASF.

Nadal dominują mali hodowcy

Dane prezentowane za ARiMR przez Gobarto zwracają uwagę na to, iż w analizowanym okresie zamykano głównie najmniejsze hodowle. Od stycznia do końca listopada zniknęła ponad połowa stad, w których utrzymywano nie więcej niż 5 świń. Z kolei w przypadku największych hodowli, czyli liczących ponad 1000 świń, ubyło ich w skali kraju 6,6%. Powodem likwidacji stad były także decyzje administracyjne dotyczące hodowli w strefach zagrożonych i zapowietrzonych. Poległy głównie te gospodarstwa, które nie spełniały wymogów bioasekuracji.

Skutkiem zmian w opłacalności produkcji oraz ASF jest postępująca koncentracja w hodowli trzody chlewnej. Od 2010 do 2017 roku liczba świń utrzymywanych w gospodarstwach zwiększyła się zaledwie o 17 sztuk, ale już w latach 2018–2019 o 23 sztuki. Między 2020 a końcem listopada stado świń w Polsce zwiększyło się o 28 sztuki do 137.

Aczkolwiek gospodarstw, w których rolnicy utrzymują nie więcej niż 5 świń, nadal mamy bardzo dużo (według stanu z końca listopada ub.r.) – stanowią prawie 17% ogółu, tj. ponad 12 tys., i tym samym dominują wśród gospodarstw utrzymujących trzodę. Co więcej, gospodarstwa, które utrzymują nie więcej niż 50 świń, stanowią ponad 70% ogółu (około 50,6 tys.), a utrzymują one zaledwie około 839 tys. świń, tj. 8,5% wszystkich świń, jakie mamy w Polsce. Z kolei gospodarstw, w których liczebność stad waha się między 51 a 100, mamy około 8,5 tys., a utrzymują one około 600 tys. świń, tj. 6% ogółu.

Gospodarstw, które utrzymują między 101 a 1000 świń, mamy zaledwie 11,1 tys., tj. 15,4%, a takich powyżej 1000 świń – niespełna 2 tys., tj. 2,7%. Łącznie utrzymują one 85,5% krajowego pogłowia.

Czy duże są lepsze?

Dla porównania, w Niderlandach średnia wielkość stada trzody to ponad 2,7 tys. sztuk, a w Danii ponad 3,7 tys. sztuk. Zdania na temat tego, czy to dobrze, czy źle, są podzielone, jednak na pewno w takich stadach łatwiej nie tylko o utrzymanie bioasekuarcji, ale i rygor kosztowy.

Holenderski rząd ujawnił ostatnio, iż planuje przeznaczyć 25 mld euro na plan, który doprowadzi do radykalnego zmniejszenia liczby zwierząt hodowlanych w kraju, w tym także świń, ze względu na zbyt dużą produkcję obornika. Plan zakłada wykupienie ziemi od rolników w celu zmniejszenia poziomu zanieczyszczenia gruntów azotem. Nie spotkał się on z akceptacją tamtejszych rolników.

W Niemczech z kolei od 2000 do ubiegłego roku liczba ferm trzody chlewnej zmalała z około 123,5 tys. do 19,8, tj. o 84%. Ale liczba utrzymywanych świń zmniejszyła się jedynie o 4 mln do około 25 mln. Średnia liczba świń w gospodarstwie wzrosła czterokrotnie z 300 w 2005 roku do 1247 sztuk w 2020 roku. W starych landach gospodarstwa utrzymywały średnio 562 świnie, a w gospodarstwach na terenie wschodnich Niemiec prawie cztery razy więcej, tj. około 2 tys.

Obecnie jednak połowa niemieckich hodowców trzody chlewnej chce zrezygnować z tego biznesu. Jak zbadał ISN, z produkcją świń chce rozstać się 60% hodowców loch oraz 40% producentów tuczników. Tylko 6% hodowców loch i 8% zajmujących się tuczem może sobie wyobrazić rozszerzenie produkcji. O rezygnacji z produkcji świń, w tym głównie z utrzymywania loch, myślą głównie rolnicy w południowych Niemczech. Podobnie jak u nas, do rezygnacji skłaniają rolników silne wahania cen, brak bezpieczeństwa planowania i niewielkie poparcie polityczne.

Niemieckie pomysły na droższe świnie

Cem Özdemir, nowy niemiecki minister rolnictwa, chce, aby produkcja świń odbywała się z jeszcze większą ochroną zwierząt i klimatu, co miałoby doprowadzić do wzrostu cen żywca. Dobre warunki chowu miałyby być wynagradzane odpowiednim wsparciem inwestycyjnym rolników. System pomocy miałby być wspierany przez uczestników rynku. Özdemir myśli też o obowiązkowym oznakowaniu dobrostanu zwierząt na produktach – te z wyższą etykietą byłyby oczywiście droższe, co pomogłoby sfinansować wyższe koszty dobrostanu zwierząt.

Poprzednie dobrowolne oznaczanie dobrostanu zwierząt zostało ostatnio skrytykowane przez rzeczników konsumentów za zbyt swobodne i niewystarczająco przejrzyste. W ich ocenie ros­nąca liczba etykiet powoduje raczej zamieszanie niż transparentność. Ponadto mięso i wędliny są zawsze oferowane w specjalnych promocjach cenowych. Komunikaty reklamowe sugerują konsumentom, że nawet tanie produkty dyskontowe oferują „najlepszą jakość”, „maksymalną przyjemność z mięsa” i „dobrostan zwierząt”. Lidl, Aldi, Rewe i Edeka kontrolują obecnie 70% rynku spożywczego. A to właśnie dyskonty wywierają presję na rolników, aby produkowali coraz taniej.

Klaus Müller, szef Federacji Niemieckich Organizacji Konsumenckich, wzywa do dopłat od dziesięciu centów do jednego euro za kilo­gram mięsa spełniającego podwyższone kryteria dobrostanu. Dopłata zależałaby również od tego, w jaki sposób przekształcenie chlewni byłoby rekompensowane przez wyższe ceny lub ulgi w podatkach.

Nawet jednak w tak bogatym kraju, jak Niemcy, wielu polityków ma obawy, czy ten plan wypali. Jeśli żywność zdrożeje, musiałby wzrosnąć też socjal, a co z tymi, którzy są biedniejsi, a na pomoc państwa nie mogą liczyć?

Magdalena Szymańska

r e k l a m a



r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a