lubelskie
Codziennością rolników z województwa lubelskiego zajmujących się uprawą buraków cukrowych są w ostatnich latach zmagania z nalotami szarka komośnika oraz kosztowne i przy tym nie zawsze skuteczne zwalczanie porażeń chwościkiem.
r e k l a m a
Cukier nie taki słodki
Plantatorzy nie są też rozpieszczani przez odbiorców korzenia. Na przełomie 2020 i 2021 roku głośno było o konflikcie dostawców związanych z cukrownią w Werbkowicach z dyrekcją tego zakładu. Rolnicy skupieni w Komitecie Protestacyjnym kwestionowali podawane przez cukrownię poziomy polaryzacji oraz zawartości zanieczyszczeń. Podobne zastrzeżenia mieli plantatorzy współpracujący z cukrownią w Krasnymstawie, choć w tym przypadku do otwartej konfrontacji nie doszło.
Wszystkie te czynniki skutkowały niską opłacalnością produkcji buraka cukrowego. I choć ta uprawa ma bardzo silne w tym rejonie tradycje, to nie brakuje rolników rezygnujących z niej bądź ograniczających powierzchnię zasiewów w swoich gospodarstwach.
Oczywiście każdy kto decyduje się na taki ruch, staje przed pytaniem, jaką roślinę wprowadzić do zmianowania w miejsce buraka. W rodzinnym gospodarstwie prowadzonym w Łykoszynie (pow. tomaszowski) wspólnie przez Małgorzatę i Wiesława Karczmarczuków oraz ich córkę Żanetę wybrana została fasola na suche ziarno.
Wzrost z 12 do 150 hektarów
Gdy państwo Karczmarczukowie zaczynali prowadzić gospodarstwo w Łykoszynie, uprawiali 12 ha. Obecnie rodzina dysponuje ok. 150 ha własnych gruntów, bez dzierżaw. To bardzo żyzne, choć ciężkie w uprawie czarnoziemy, I i II klasy bonitacyjnej. – Sporo skłonów, górek utrudniających prowadzenie upraw – opisuje warunki pan Wiesław. – A na górkach wiadomo, trudniej o utrzymanie roślin w dobrej kondycji – dodaje pani Małgorzata.
Ich córka Żaneta, ukończyła w Warszawie ekonomiczny kierunek studiów mimo to postawiła na rolnictwo. W 2017 r. przejęła część gospodarstwa, choć w praktyce cały czas tworzy ono jeden wspólnie uprawiany i zarządzany organizm.
– Od dziecka towarzyszyłam rodzicom w prowadzeniu i rozwijaniu gospodarstwa ucząc się wszystkiego od podstaw. Lubię tę pracę. Poza tym w Warszawie startowałabym od początku, a w naszym gospodarstwie widzę potencjał dalszego wzrostu. Doceniłam tę możliwość – wyjaśnia powody swojej decyzji pani Żaneta.
r e k l a m a
Jeśli nie burak, to co?
W poprzednim sezonie w gospodarstwie wprowadzona została kosztem buraka cukrowego uprawa fasoli na suche ziarno. Na początek na 8 ha. Choć moi rozmówcy zaznaczają, że na próbę i że się tej uprawy uczą, to z fasolą mieli już do czynienia. Była uprawiana jeszcze w gospodarstwie ojca pana Wiesława. A także w gospodarstwie państwa Karczmarczuków, już znacznie później, gdy pojawiła się możliwość wysiewania fasoli w ramach zazieleniania.
Skąd decyzja o wprowadzeniu fasoli w miejsce buraka podjęta w 2021 roku? – Zmieniają się warunki uprawy buraka cukrowego – mówi Żaneta Karczmarczuk. – W ostatnich latach występuje silna presja chorób grzybowych. To zmusza do stosowania wielu zabiegów fungicydowych z górnej półki, co skutkuje radykalnym wzrostem kosztów prowadzenia tej uprawy i niską jej opłacalnością. Czyli ważny był aspekt ekonomiczny – wyjaśnia. – Druga kwestia to korzystne dla fasoli zmiany klimatu. Wydłuża się jesień, która jest przy tym mniej deszczowa. A to sprzyja zbiorom fasoli a przede wszystkim jej suszeniu, które odbywa się na polu.
Następny argument to korzystna rola fasoli w płodozmianie. Dzięki bakteriom brodawkowym roślina ta wiąże azot z powietrza, korzysta z niego później roślina następcza. Nie bez znaczenia jest więc możliwość oszczędzenia na nawożeniu azotowym. – Fasola ma kilka razy mniejsze zapotrzebowanie na azot w porównaniu do buraka cukrowego – dodaje pani Żaneta. – Niektórzy rolnicy w przypadku uprawy fasoli w ogóle nie nawożą azotem, my stosujemy tylko niewielką jego dawkę.
Co do fosforu i potasu to duże zapotrzebowanie na potas ma fasola czerwona. Pozostałe odmiany tolerują zasobność glebową na przeciętnym poziomie i nie wymagają wysokiego nawożenia. W czasie, gdy praktycznie każda kolejna dostawa nawozów ma nową, wyższą cenę, to ważny plus.
Kolejnym argumentem za wyborem fasoli jest lokalizacja gospodarstwa. Tutejsze czarnoziemy sprzyjają takiej produkcji. Fasola wymaga żyznych gleb, które charakteryzują się dużą zawartością próchnicy. Istotny jest poziom wilgotności i nasłonecznienia. Fasola nie toleruje gleb, gdzie stosunki wodno-powietrzne są zachwiane i przewiewność jest zbyt niska. Roślina ta wymaga dbałości o glebę, utrzymywania jej obojętnego odczynu.
Oczywiście istotne jest i to, że Łykoszyn znajduje się w zagłębiu fasolowym, gdzie ta uprawa jest powszechna. Nie ma więc problemu z usługowym zbiorem, młóceniem a potem przebieraniem ziarna.
Mniej zabiegów
Na korzyść uprawy fasoli przemawia też liczba oraz koszty zabiegów prowadzonych w tej uprawie. W porównaniu z agrotechniką buraka w przypadku fasoli liczba wjazdów jest mniejsza a tym samym niższe koszty. Mniej problematyczny jest zbiór fasoli, bo nie dochodzi do niszczenia struktury gleby, jak to ma miejsce w przypadku późnych zbiorów buraków prowadzonych deszczową jesienią.
Najwięcej uwagi i zabiegów wymaga w przypadku fasoli ochrona herbicydowa. – Najgorsze są samosiewy rzepaku, które mogą przeszkodzić w zbiorze. Kupca nie znajdzie fasola zabrudzona jagodami psianki czarnej – mówi pani Żaneta.
W ubiegłym sezonie w przypadku fasoli w gospodarstwie w Łykoszynie przeprowadzone zostały cztery zabiegi (oprysk przedsiewny i po siewie) oraz w dalszej części sezonu kolejny oprysk podzielony (od fazy pierwszej pary trójdzielnych liści w odstępie dwóch tygodni). W tym gospodarstwie nie stosuje się mechanicznego odchwaszczania fasoli pielnikiem ani jej obsypywania. – Z jednej strony wiadomo, że fasola lubi glebę napowietrzoną, jednak z drugiej ryzyko wzejścia samosiewów rzepaku po wzruszeniu gleby jest zbyt duże i to przeważa – ocenia pani Małgorzata.
Porównanie całościowych kosztów produkcji i oprysków przeprowadzonych w poprzednim sezonie w burakach i fasoli (bez wliczania amortyzacji sprzętu, kosztów pracy własnej, podatków oraz ubezpieczenia) w gospodarstwie przedstawia się następująco: burak cukrowy: 5 tys. zł/ha, fasola 3,5 tys. zł/ha. To oczywiście wyliczenie przy cenach środków produkcji na poziomie ubiegłego roku. W buraku przeprowadzono w sumie 11 wjazdów z opryskiem, w fasoli 7. – W kolejnym sezonie tych oprysków w fasoli będzie jeszcze mniej – zaznacza pan Wiesław. – Uczymy się tej uprawy i wiemy już, że niektóre środki można aplikować w mieszaninie ograniczając tym samym liczbę wjazdów.
Za kontynuowaniem uprawy fasoli w gospodarstwie przemawia też wynik uzyskany w pierwszym roku. Sezon 2020/2021 przyniósł średni plon na dobrym poziomie 2,3 t/ha (po oczyszczeniu). – Przy cenie ok. 6 zł za kilogram wynik finansowy jest zadowalający – ocenia pani Małgorzata.
Zobacz także
Dlaczego nie soja albo dynia
A co w kalkulacji argumentów za i przeciw przeprowadzonej w gospodarstwie przemawiało przeciw soi i dyni?
– Doświadczenia z soją w naszym gospodarstwie nie były najlepsze – mówi pan Wiesław. – Z jednej strony to finansowe warunki zbytu. Na długo zniechęciły nas do tej uprawy, gdy pierwszy raz jakieś dziesięć lat temu zdecydowaliśmy się na eksperyment z soją. Po drugie, straty powodowane przez ptactwo. Naloty gołębi wyrządzały szkody większe niż dziki w kukurydzy – mówi pan Wiesław.
– W przypadku dyni dużym problemem jest brak herbicydów z rejestracją w tej uprawie – mówi pani Żaneta. – Druga sprawa to logistyka. Pestka dyni po zbiorze kombajnem wymaga od razu wysuszenia. Nie ma mowy o przechowywaniu, należy od razy umieścić ją w suszarni.
Choć uprawa buraka w gospodarstwie się zmniejsza, to na razie nie ma mowy o całkowitym wycofaniu się z niej. – Zysk jest obecnie niewielki, ale pewny. Poza tym burak jest mniej od fasoli wrażliwy na warunki pogodowe. Natomiast w przypadku fasoli występuje duże ryzyko związane z pogodą. Deszcze po zbiorze mogą bardzo zaszkodzić zbiorom czekającym na polu na wymłócenie – mówi pan Wiesław.
Zarządzanie ryzykiem
– Fasola to zdecydowanie mniej stabilna uprawa w porównaniu do pszenicy czy buraka – dodaje pani Małgorzata. Zwraca w ten sposób uwagę na zasygnalizowaną już przez córkę kwestię wpływu pogody na proces przygotowywaniu fasoli do młócenia.
– W przypadku deszczów padających już po wycięciu fasoli, w czasie gdy powinna ona schnąć na polu przed młóceniem, straty mogą być bardzo dotkliwe. Plon może być wówczas zredukowany nawet o połowę. Ziarno atakują grzyby, a każde dodatkowe przewracanie skutkuje mimowolnym młóceniem – wyjaśnia Małgorzata Kazimierczuk. Dlatego w gospodarstwie nie zdecydowano o całkowitej rezygnacji z uprawy buraka, stawiając na jej stopniowe ograniczenie i dywersyfikację upraw.
Czy fasola może stać się realną alternatywą w przypadku rolników prowadzących swoje gospodarstwa poza terenami, gdzie uprawa fasoli jest rozpowszechniona? – Podstawowym problemem w takim przypadku będzie brak maszyn wykorzystywanych w tej uprawie – mówi Wiesław Karczmarczuk.
Pani Żaneta nie wyklucza jednak takiej możliwości. – Należałoby zacząć od testu na niewielkim obszarze, aby przekonać się, czy warunki glebowe odpowiadają tej uprawie. Jeśli wynik będzie zachęcający, to w przypadku wejścia w produkcję na dużym areale, zakup maszyn specjalistycznych byłby ekonomicznie uzasadniony.